Krzyż jest bezcennym darem.
Chrześcijanin nie chowa go wstydliwie, ale umiejscawia w życiu na pierwszym
miejscu. Jesteśmy zaproszeni do kontemplacji tego świętego znaku, który
pierwotnie był narzędziem zbrodni. Dla człowieka, który pozostaje jedynie na
poziomie naturalnego rozumu, jest to zaskakująca, wręcz pozbawiona sensu
propozycja. Rozum zwykł podziwiać to, co bezpośrednio przynosi
dobro i daje życie. Na krzyżu dokonała się całkowicie przeciwstawna
rzeczywistość: bezmiar zła i tragiczna śmierć niewinnie skazanego Jezusa
Chrystusa.
Pomimo tej
„irracjonalności”, z zaangażowaniem kontempluję codziennie krzyż, który
znajduje się w Eremie. Poświęcam temu czas w powiązaniu z innymi modlitwami.
Pośród zupełnej ciszy, wpatrywanie się w krzyż rodzi nowe życie wiary, nadziei
i miłości. Ukazuje się prawda, która dodaje duchowych sił. Tak wiele porażek i
bolesnych ciosów ze strony świata. Upokarzające doświadczenia łatwo powodują
uczucie żalu i pretensji; gorycz, która jeszcze bardziej zabija i obezwładnia.
Skierowanie wzroku ku Jezusowi pozwala uzyskać zupełnie nowe spojrzenie.
Miejsca trudne i bolesne zaczynają przekształcać się w obszary dające radość i
nowy zapał życia. To bezsprzeczny rezultat działania Bożej łaski.
Jezus został zabity na
krzyżu. Po ludzku tragiczna zbrodnia, wobec której nie można przejść obojętnie.
Tym bardziej Bóg nie mógł podejść z obojętnością wobec grozy tego wydarzenia.
Swą absolutną mocą przekształcił ludzkie zło w bezmiar Boskiego dobra. Na
krzyżu dokonano zbrodni ludzką ręką, z inspiracji szatana. Bóg przeobraził tę
śmierć w wieczne Zmartwychwstanie i Życie. Oto najgłębszy powód, dla którego
chrześcijanin kontempluje krzyż. Taka modlitwa przywraca nadzieję i odwagę.
Tak! Mogą mnie zabić. Jeśli pozostanę na krzyżu z Chrystusem, to na pewno mocą
Boga zwyciężę. Sam Bóg zatroszczy się o to święte zwycięstwo. Jeżeli z
Chrystusem umieramy, z Chrystusem zmartwychwstaniemy. Nawet najbardziej
zbrodnicze ludzkie działanie Bóg jest w stanie unicestwić. Co więcej, z zaistniałego
zła wyprowadza bez porównania większe dobro. Diabeł pragnąc zła, ostatecznie
zawsze przyczynia się do zaistnienia dobra. Nawet największe zło zostaje na
krzyżu unicestwione i staje się zaczynem Miłości.
Taka transformacja
przekracza ludzkie możliwości. Takiego cudu może dokonać tylko nieskończenie
miłujący Miłosierny Bóg. Dlatego warto kontemplować krzyż, aby coraz pełniej
nasycać się nadprzyrodzoną nadzieją. Usunięcie krzyża z horyzontu życia, nawet
przy doraźnych radościach i przyjemnościach, zawsze kończy się smutkiem,
niepokojem i beznadzieją. Pojawia się także lęk, który paraliżuje i wprowadza w
piekło samotności bez Boga. Krzyż rodzi w sercu doświadczenie odwagi i
determinacji w realizacji Bożych planów. Nie chodzi tu o zewnętrzną potęgę materialnych
środków. Moc przychodzi poprzez wewnętrzną decyzję wyboru Boga, „ostrą jak
ostrze z najszlachetniejszej stali”, „wbrew wszystkim i wszystkiemu”. Nie liczę
także na „happy end”. Przez potężnych ludzi tego świata mogę być zabity.
Gdy chodzi o zbawienie,
walka staje się bezwzględna. Ale mam w sercu pokój. Krzyż promieniuje „świętym
przypomnieniem”. Im bardziej będę z Bogiem i im bardziej z tego powodu będę
zabity, tym bardziej zmartwychwstanę i tym bogatsze owoce przyniesie moje
życie. Oczerniony i zabity na krzyżu Jezus Chrystus jest absolutnie
wiarygodnym świadkiem tej tajemniczej prawdy. I jak tu nie patrzeć ze łzami w
oczach na krzyż? Jak nie znaleźć czasu na miłosne wpatrywanie się w drzewo
krzyża, które staje się drogowskazem z tego świata do wiecznego Królestwa
Bożego?
Panie, pragnę każdego dnia
wpatrywać się w Twój krzyż. Niech krzyż przeżywany na pustyni coraz bardziej
prowadzi do Ziemi Obiecanej. Panie, błogosław, abym na pustyni, w walce
wewnętrznej, znalazł chwałę Ciebie Ukrzyżowanego…
3 lipca 2015 (J 20, 24-29)