Życzenia i dobroć


Życzenia… Jeden człowiek wypowiada lub pisze słowa do drugiego. O co tu chodzi? Może to jest tylko jakaś ulotna piana lub pusty konwenans, zwłaszcza w przypadku popularnych życzeń świątecznych? A może jednak dokonuje się coś rzeczywistego, co realnie i trwale przemienia życie? Istnieje wielka różnica pomiędzy skałą i rozpryskującą się o nią morską pianą… W każdym bądź razie istnienie życzeń jest faktem kulturowym i warto, aby ta praktyka miała jak najwięcej sensu. Wspaniale, gdyby pod zewnętrzną powierzchnią słów znajdowały się jak najgłębsze pokłady realnego dobra…

                Szukając odpowiedzi odnośnie sensu życzeń, przypomniałem sobie pewną wypowiedź sprzed wielu lat. Jej przesłanie głosiło, że mówiąc o kimś dobrze, stwarzamy w tym człowieku dobro. Jakże głębokie spostrzeżenie i cenna inspiracja! Idąc tym tropem, dostrzegam trzy zasadnicze powody, dla których warto składać życzenia. Otóż najpierw chodzi o wyzwolenie w swoim sercu pragnienia dobra dla drugiego człowieka. Każda sytuacja jest cenną okazją do takiego stanu duchowego. Wydobywam z siebie zakurzone, a może nawet głęboko zakopane, pokłady dobrych intencji i życzliwości. To pewien fundamentalny przejaw miłości. Bywa, że efekt dobrych intencji jest całkowicie odmienny od zamierzonego celu. Ale duchowo istotne jest to, że serce wypełnia dążenie do tego, aby człowiek otrzymujący życzenia doświadczył czegoś dobrego w swoim życiu.

                Z dobrą intencją ściśle łączy się realne przekazywanie dobroci, czyli zaczyna istnieć coś, czego wcześniej nie było. To drugi motyw. Słowo jest swoistym opakowaniem pewnej wewnętrznej treści, która jest rzeczywista, choć dla zmysłów niewidzialna. Wypowiadając dobre słowo życzeń, wypełniam drugiego życiem. Wspieram go w istnieniu, które nieraz bardzo mocno boli i kruszy się. To wypełnienie może być bardzo konkretne; do tego stopnia, że odbiorca wręcz odczuje, że po usłyszanym słowie coś tajemniczego w jego wnętrzu się dokonało. Oto dotychczas pusta przestrzeń została wypełniona miłością. Przed oczami staje obraz wysuszonego kawałka ziemi, który poprzez słowo został nawodniony. Pustynia zakwitnie…

                Wreszcie najgłębszy sens życzeń ujawnia się w tym, że pomagamy drugiemu człowiekowi w otwarciu swego egzystencjalnego horyzontu na Bożą miłość. Nieraz człowiek nie jest kompletnie w stanie, aby samemu zwrócić się do Boga. Panująca w duszy ciemność jest tak wielka, że uniemożliwia dotarcie jakiejkolwiek Bożej jasności. Życzenia są świetną okazją, aby tak po prostu wesprzeć w dostrzeżeniu i przyjęciu Boga. Bóg stał się człowiekiem, aby swą boskością wypełnić ludzkie życie. Szczere życzenia to konkretny fakt, który pomaga rozbić skorupę zamknięcia się w swoim światku;  otwiera na realną obecność Boga.

                Życzenia, z serca składane, nie są zbiorem pustych frazesów, ale ubogacającą pełnią treści. W sumie to wielka sprawa: wyzwolić w sobie dobre pragnienia, przekazać dobre życie, otworzyć na dobroć Boga. Takie życzenia przestają być tylko słowami, stając się konkretnymi faktami, które tworzą i ubogacają życie. Pomagają one zrobić kolejny krok, nieważne jakiej wielkości. Cenne jest zaistnienie nawet najmniejszego kroczka, który i tak jest czymś więcej, niż stanie w miejscu na skutek braku dopływu „dobrej energii”. Tak więc życzenia są swego rodzaju delikatnym powiewem miłości. Co więcej, właściwie to nawet nie są absolutnie konieczne słowa. Rdzeniem istoty jest wypowiedzenie życzeń w sercu wobec drugiej osoby. Jest to bardzo ważne dla pustelnika, który trwając w samotności i milczeniu, życzenia składa zasadniczo bez zewnętrznych znaków, w ciszy serca przed Bogiem. W ten sposób dochodzimy do odkrycia prawdy, że życzenia są właściwie pewną formą błogosławieństwa. Wszak błogosławić komuś, to życzyć mu dobrze w imię Boże.

                 Panie udzielaj nam Ducha Świętego, abyśmy odkrywali sens życzeń. Poprzez życzenia wspierajmy się wzajemnie na drodze dobroci…

8 lipca 2015 (Mt 10, 1-7)