W życiu nieustannie podejmujemy decyzje.
Pragniemy oczywiście, aby nie były błędne, lecz prawidłowe. Ale nie jest to
łatwa sprawa. Warto pamiętać o kilku fundamentalnych zasadach, które
mogą być bardzo pomocne.
Przede wszystkim nie można
opierać się jedynie na uczuciach. Uczucia wywierają silny wpływ
zwłaszcza wtedy, gdy czegoś bardzo pragniemy. Wypełnia nas przeświadczenie, że
planowana decyzja na pewno jest dobra. Tak może być rzeczywiście, ale potrzebna
jest solidna weryfikacja. To nie oznacza dyskredytacji uczuć, które są
nośnikiem ważnych informacji. Chodzi jednak o to, że dobieramy wtedy
spontanicznie argumenty pod wpływem tego, co „ja chcę” w danym czasie. Powstaje
swoiste zawężenie pola widzenia. Fakty są wtedy interpretowane tak, aby mieć
potwierdzenie doświadczanego pragnienia. To może być niestety złudne, gdyż „ja
chcę” nie utożsamia się automatycznie z obiektywnie najlepszym rozwiązaniem.
Uczucia dostarczają zaledwie materiału wstępnego, który domaga się „porządnej
obróbki”.
W tym względzie ważne znaczenie odgrywa
upływ czasu. Zwłaszcza w przypadku poważnych decyzji zwykłe „przeczekanie”
bardzo dużo wnosi. Mija emocjonalna fala i zyskujemy spojrzenie
charakteryzujące się większym „obiektywnym dystansem”. Zarazem neutralizujemy
ewentualny wpływ złego ducha. Wiele mądrości ma w sobie powiedzenie „co
nagle, to po diable”. Szatan wykorzystuje „emocjonalne i uczuciowe
zaciemnienie”, aby podsunąć błędne decyzje i forsować je jako dobre, choć
tak naprawdę są złe. Nie oznacza to postawy ciągłego odkładania w czasie
istotnych decyzji. Im dłużej nie oznacza wcale lepiej. Celem jest pewne
spokojne zatrzymanie się, które pozwala na wewnętrzne wyciszenie i weryfikację
doznań uczuciowych.
Prawidłowa struktura decyzyjna jest taka, że
punktem odniesienia powinno być wskazanie rozumu. Rozum ma za zadanie
rozpoznawać prawdę, która jest istotnym fundamentem decyzji. Dlatego wskazane
jest zgromadzenie niezbędnej wiedzy odnośnie danej dziedziny lub osoby.
Zdobyte informacje i poczynione obserwacje powodują przesunięcie
punktu odniesienia z „ja chcę” na „obiektywnie najlepsze”. W kontekście
poszukiwania prawdy pojawia się także doświadczenie miłości rozumianej jako
głęboki duchowy stan w sercu. Miłość pozwala ujrzeć „głębszą prawdę”, która na
poziomie czysto racjonalnym pozostaje ukryta. Istnieje ścisły związek pomiędzy
prawdą, miłością i decyzją. Miłujące serce dostrzega „ogień racji”, które dla
chłodnego rozumu nie mają większego znaczenia. Zarazem rozum czuwa, aby w sercu
nie rozwinęła się jakaś niedorzeczność. Nie można zapomnieć, że „gdy
rozum śpi, budzą się demony”.
Sam czynnik ludzki, nawet najsolidniej
realizowany, jednak nie wystarczy. Decyzja jest aktem, który przekracza ludzki
poziom i wznosi się do „Bożego świata”. Ideałem jest, aby decyzja
odzwierciedlała wolę samego Boga. Bóg przenika promieniowaniem swej łaski każdy
wybór. Szczególnie jednak jest to ważne w przypadku decyzji fundamentalnych. W
takiej sytuacji każdy rozsądny człowiek powinien wzbudzić w swym sercu pytanie:
Jaka jest wola Boża? Drogą do znalezienia odpowiedzi jest modlitwa, która jest
wewnętrznym wsłuchaniem w głos Boga. Wzorcowo pokazuje to sam Jezus, który jako
człowiek nieustannie czuwał, aby uzgadniać swe decyzje z wolą Boga.
Świetną ilustracją tego jest Jego modlitwa przed dokonaniem wyboru
Apostołów, co było decyzją o wielkim znaczeniu. W Ewangelii czytamy: „W tym
czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie
do Boga” (por. Łk 6, 12-19). Konsekwencją tej modlitwy był wybór Dwunastu
Apostołów spośród większego grona uczniów.
W relacji pomiędzy modlitwą i decyzją
najważniejsza jest szczera wola, aby postąpić tak, jak Bóg pragnie. Nie
jest to rodzaj „oglądania czarodziejskiej kuli”, ale duchowy akt ufnego
podporządkowania swego „ja chcę” temu, co „Bóg chce”. Cierpliwe trwanie „całą
noc” pozwala usłyszeć w sumieniu głos Ducha Świętego, który komunikuje w Chrystusie
wolę Boga Ojca.
Panie, przenikaj nasze uczucia, rozum
i serce, abyśmy z pomocą modlitwy zawsze podejmowali decyzje zgodne
z Twoją Wolą…
28 października 2015 (Łk 6, 12-19)