W krytycznym momencie… jakby znikąd podszedł i
usiadł w pobliżu. Miał twarz człowieka, a zarazem od wszystkich ludzi dokoła
odróżniał się nieziemskim pokojem. Uważnie popatrzył, a potem serdecznie
zapytał o imię. Po chwili powiedział proste zdanie, które dla słuchającego było
jak błyskawica rozświetlająca „ciemności egipskie”. Właściwie jedno słowo,
które zapłonęło jak słup ognia, poprzez który Bóg prowadził nocą lud Izraela na
pustyni. Niedowierzanie. Uzyskana informacja była idealną odpowiedzią na
roztrząsane wewnętrznie pytanie. A przecież tajemniczy nieznajomy nic nie
wiedział o zmaganiach rozgrywających się w duszy. Można było odnieść wrażenie,
że został specjalnie posłany na ratunek przez Kogoś Wszechwiedzącego. To była
bezcenna pomoc. Uchroniła przed błędem i umożliwiła optymalną decyzję na drodze
do zamierzonego celu.
Po wypowiedzeniu zbawiennych słów „tajemniczy
posłaniec” poczęstował wodą i przez pewien czas trwał w milczeniu. Znamienny
fakt. Z reguły ludzie zupełnie nie nawiązują kontaktu lub kontynuują rozpoczętą
rozmowę, mówiąc nieraz „o wszystkim i o niczym”. Tym razem to było coś zupełnie
innego: krótka, centralnie potrzebna informacja, będąca jak „strzał w
dziesiątkę”. A wszystko spowite przedziwną aurą ciszy. W pewnym momencie „Boży
informator” przyjaźnie pożegnał się i dyskretnie zniknął …
Dlatego warto pamiętać o swym Aniele Stróżu. Jeśli chodzi o mnie,
codziennie m.in. modlę się przynajmniej trzy razy modlitwą „Aniele Boży, Stróżu
mój” (rano, w południe i wieczorem). Przed napisaniem każdego tekstu, w
poczuciu tonięcia w „morzu tematu”, proszę Anioła Stróża o
miłosierny ratunek… Po napisaniu dziękuję za zbawienne „koło ratunkowe”, które
po raz kolejny otrzymałem... Aniele Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój…
2 października 2015 (Mt 18, 1-5.10)