Wnętrze człowieka, zwłaszcza chrześcijanina,
jest „domem modlitwy”… Jest to duchowa przestrzeń, w której najważniejszą
czynnością jest modlitwa. Gdy człowiek stawia spotkanie z Jezusem na pierwszym
miejscu, wtedy w duszy panuje wewnętrzne uporządkowanie. Specyfiką takiego
stanu jest prawidłowe funkcjonowanie nie tylko w kwestiach religijnych, ale
także w sprawach typowo świeckich. Myśli i uczucia są wtedy przeniknięte Duchem
Świętym, który obdarza darem poznania woli Bożej odnośnie całokształtu
życia.
Niestety, wielkie ciśnienie doczesności
powoduje, że ludzkie wnętrze może bardzo łatwo zapomnieć o wieczności i stać
się „jaskinią zbójców”. Wówczas Bóg jest zupełnie zignorowany lub stanowi
jedynie środek pomocny w załatwianiu swych egoistycznych interesów. Jest
to samobójcza krótkowzroczność, która prowadzi do wewnętrznego
nieuporządkowania. Pojawiają się różne myśli i działania, które nie stanowią
spójnej całości. Ewentualnie do pewnego czasu możliwa jest „zimna
logika”, gdzie głównym koordynatorem jest zły duch. Ale oczywiście efekt
finalny takiego „przewodnictwa” będzie opłakany…
Jezus bardzo cierpi, gdy dusza ludzka przestaje
być „domem modlitwy” i zamienia się w „jaskinię zbójców”. Ten ból ma
podwójną genezę. Z jednej strony chodzi o to, że Bóg nie jest szanowany i
dokonuje się swoista profanacja Bożej świątyni, jaką jest ludzkie
wnętrze. Z drugiej strony widok człowieka, który wchodzi na drogę
samozniszczenia, zawsze wyzwala „bezgraniczne ukłucia” w miłującym sercu Boga.
Jezus nie pozostaje bierny i nie patrzy bezczynnie, gdy „uśmiercający chaos”
zaczyna dominować wobec „życiodajnego uporządkowania”. Najpierw z
serdecznej troski, inspirowany głęboką miłością, daje łagodne sugestie i znaki,
które mają na celu pomóc w powrocie na właściwą drogę. Wspaniale, jeśli
człowiek potrafi szybko wyciągnąć wnioski z popełnionych grzechów i błędów.
Zdarza się jednak, że pomimo całej serii wielorakich zdarzeń i wydarzeń,
sumienie pozostaje zamknięte na dyskretne Boże natchnienia. W takiej sytuacji
Jezus, aby ratować duszę, podejmuje radykalne, wręcz gwałtowne kroki.
Tę „świętą gwałtowność” możemy zaobserwować w
powiązaniu z wydarzeniem, które pewnego razu miało miejsce w Jerozolimie. Jezus
„wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej” (por. Łk 19,
45-48). Zdecydowanym gestom towarzyszyły znamienne słowa: „Napisane jest: „Mój
dom będzie domem modlitwy”, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”.
Trzeba podkreślić, że Jezus nie wszedł do świątyni jedynie jako pobożny,
praktykujący Żyd. Jego obecność miała charakter wyjątkowy. W pełnym tego słowa
znaczeniu mógł powiedzieć: „Mój dom”, gdyż był Odwiecznym Synem Boga Ojca.
Świątynia, dom Ojca, jednocześnie była także Jego domem. Tragedia polegała na
tym, że świątynia została sprowadzona do miejsca, gdzie załatwia się interesy
ekonomiczne i realizuje układy polityczne. Największą odpowiedzialność za taki
stan rzeczy ponosili „arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu”.
Niestety, gorące wołanie o nawrócenie po raz kolejny zostało odrzucone.
Zamiast szczerej skruchy, odpowiedzią była jeszcze większa zatwardziałość. Co
więcej, „czyhali na Jego życie”.
Oto potężne ostrzeżenie. Człowiek może tak
bardzo zamotać się w strukturach zła, że staje się kompletnie głuchy i ślepy na
miłujące wołanie Jezusa. Finałem takiej „diabelskiej logiki” jest ukrzyżowanie
Boga. Duchowe wnętrze z „domu modlitwy” przemienia się w „jaskinię zbójców”, a
potem ostatecznie w „miejsce zamordowania Jezusa”, co jest równoznaczne z
trwaniem w grzechu śmiertelnym, bez woli nawrócenia. To zaś skutkuje
uśmierceniem duszy, czego symbolem jest zniszczenie świątyni w Jerozolimie.
Aby uniknąć takiego bezsensu, warto brać
przykład z prostego ludu w Jerozolimie, który wpatrzony w Jezusa „słuchał Go z
zapartym tchem”. Dla tych ludzi świątynia była świętym miejscem spotkania z
Bogiem. Oto bezcenna inspiracja. Traktujmy nasze wnętrze jako „dom modlitwy”,
gdzie z zapartym tchem przyjmujemy mądrość i miłość, które zawarte są w Bożym
słowie. A gdy z czymś się pogubimy, jak najszybciej wracajmy na Bożą drogę…
20 listopada 2015 (Łk 19, 45-48)