Doświadczenie pustyni… „Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco” (Mk 6, 30-34)…. Tak, „pustkowie” to zbawienny środek dla każdego człowieka. Przy czym akcenty rozkładają się odmiennie w zależności od specyfiki powołania. W życiu czynnym akcent pada na fizyczną regenerację i ożywienie relacji z Bogiem, aby z nową mocą podejmować realizowane działania. W życiu kontemplacyjnym istotne znaczenie ma wierne trwanie w samotności i w milczeniu, aby z miłością w sercu bezinteresownie uwielbiać Boga i zarazem wypraszać potrzebne łaski dla zbawienia całego świata.
W przypadku
powołania pustelniczego samotność nabiera szczególnego znaczenia. Jest to
uprzywilejowany środek, aby jak najpełniej przeżywać „sam na sam” z umiłowanym Panem.
Człowiek jest z natury istotą społeczną. Możliwość stałego bycia bez ludzi i
bez rozmawiania stanowi bardzo mocny dowód, że niewidzialny Bóg naprawdę
istnieje i realnie nasyca swą Obecnością. Jednocześnie znakiem Bożego uświęcenia
jest odczuwanie w sercu miłości i współczucia wobec ludzi. Miłość współczująca
wyraża się poprzez uczynki miłosierne, gorliwą modlitwę wstawienniczą i duchową
współobecność, bez jakichkolwiek form osądzania.
W tym świetle
warto wskazać na pewne uniwersalne owoce doświadczenia pustyni, które są
propozycją dla wszystkich, niezależnie od realizowanej formy życia. Przede
wszystkim bezcenne jest pustynne ogołocenie, które wyraża się w odczuciu: „Jestem
nikim”. Nie jest to chory brak poczucia swej wartości, ale pokorne uznanie, że
wszystkie posiadane zdolności i umiejętności pochodzą od Boga. Na pustyni każdy
człowiek tak samo potrzebuje wody. To pomaga w zyskaniu zdrowego dystansu do
siebie. W sercu utrwala się myśl, że wszyscy jesteśmy równymi dziećmi tego
samego Boga.
Następnie warto
zwrócić uwagę na strukturę pokusy. Otóż najbardziej niebezpieczne nie są wcale te,
które atakują gwałtownie i od razu bardzo boleśnie. Wtedy łatwo się
zorientować. Przy bardziej przebiegłej grze szatan stosuje metodę pełzającą,
która nieraz obliczona jest na całe długie lata. Drobne ściąganie „na bok”
pozostaje wtedy na bieżąco niezauważone lub ignorowane jako „niegroźna
błahostka”. W rzeczywistości jednak ma miejsce ustawiczny proces przechodzenia „krok
po kroku” w jakieś struktury zła. Z czasem kuszony człowiek jest „na całego”
pogrążony w złu, ale już tego nie widzi, bo zło stało się normą-przyzwyczajeniem-środowiskiem.
Aby nie stać się
ofiarą „pełzającej pokusy”, trzeba odważnie podejmować doświadczenie pustyni. Pustynna
cisza otwiera na prawdę. Spojrzenie z
dystansu na siebie pozwala ujrzeć różne pułapki i misternie dziergane
diabelskie sztuczki. Duch Święty udziela nam światła, które umożliwia
rozpoznanie, że „niewinne coś”, to w rzeczywistości „piekielna trucizna”. I
jeszcze jedno! Małą pokusę łatwiej rozpoznać. Od razu widać jej inność od
normy. Ale wielka pokusa jest często dużo trudniejsza do zidentyfikowania. Przybiera
bowiem postać ogólnie panującej normalności i oczywistości. Dlatego konieczny
jest „pustynny dystans”, aby w Duchu Świętym spojrzeć na rzeczywistość z Bożej
perspektywy. Dzięki temu możemy prawidłowo iść za dobrem i odrzucić wszelkie podstępne
zło. Stały pobyt lub cykliczne wychodzenie na pustynię daje szansę przebicia się poprzez
narastającą sieć iluzji i kłamstw. Dzięki temu możemy ujrzeć rzeczywistość tak,
jak ją widzi sam Stwórca.
Warto jeszcze
podkreślić, że Bóg zaprasza na pustynię, aby w popełnianych przez nas
niewiernościach przemawiać do naszego
serca. Jest to warunek duchowego wzrostu. „Światowy bieg” prowadzi nieuchronnie
do „moralnej równi pochyłej”. Pustynia daje możliwość duchowej odnowy. Bóg
zapisał w naszych sercach swe święte prawa. Pustynne zatrzymanie pomaga te
prawa odkurzyć i na nowo ujrzeć. Bóg odbiera serce kamienne i daje nam nowe
serce z ciała, które jest w stanie kochać Boga i człowieka. Pustynne wyciszenie
pomaga całym sercem przylgnąć do Pana i wytrwać przy Nim. Jest to niezbędny
warunek, aby mieć serce prawdziwie wrażliwe i miłosierne.
6 lutego 2016 (Mk 6,
30-34)