Zwykłe zdążanie ulicą daje tak dużo do myślenia. Dziesiątki, setki, tysiące
ludzi idących „tu i tam”. Tak! Nie ma wątpliwości. Na naszych oczach dokonuje
się największa walka, jaką tylko można sobie uzmysłowić. Jest to walka o
każdego człowieka. Co jest stawką? Jezus mówi: „Kto we Mnie wierzy, ma życie
wieczne” (J 6, 47). W tym świetle odpowiedź jest jasna. Chodzi o życie wieczne.
Co stanowi pokusę? Jest to ograniczenie istnienia tylko do życia doczesnego.
Rozgrywa się bój pomiędzy doczesnością i wiecznością? Czyżby z tego wynikało,
że życie doczesne jest złe? Oczywiście, że nie. Nasze dotychczasowe istnienie
można jednak interpretować na dwa sposoby.
Aby lepiej to zrozumieć, dobrze tu wstępnie przywołać pewien obraz. Jest to
sceneria, gdy stoimy nad brzegiem morza i dostrzegamy w oddali horyzont.
Pierwszy sposób życia polega na traktowaniu doczesności jako jedynej formy
istnienia. Horyzont zamyka się wtedy tylko do tego, co można ujrzeć i zobaczyć.
Wtedy na przykład hipermarkety stają się swego rodzaju nowoczesnymi
świątyniami. Tu usiłuje się zaspokoić wszelkie pragnienia człowieka. Nie ma
miejsca na wiarę w pokarm Chrystusowy. Drugi sposób polega na tym, że też oczywiście
żyjemy w tym widzialnym świecie. Wykonujemy różne „przyziemne” prace. Wyruszamy
także po zakupy do marketów. Wszystko to jednak stanowi tylko pewien środek na
drodze do czegoś ważniejszego. Otwieramy się tutaj na istnienie innego świata w
stosunku do tego, który jesteśmy w stanie ujrzeć i dotknąć. Horyzont życia
doczesnego otwiera się na to, co jest ponad doczesnością. Rzeczywistość nie
kończy się tutaj na tym, co widzimy do linii horyzontu. Choć nie widzimy, to
wierzymy, że istnieje inny świat poza linią horyzontu. Naszą wiarę opieramy na
słowach Jezusa Chrystusa.
Tak! To bardzo ważne. Istota wspomnianego boju nie tkwi w świecie doczesnym,
ale w sposobie jak go traktujemy. Środek czy cel ostateczny? Idę po zakupy i na
tym rzecz się kończy. Czy też robię zakupy, by tak naprawdę dopiero rozpocząć?
Z Chrystusem czy bez Chrystusa? Różnica polega w sposobie podejścia do
horyzontu. Niebywałe. Walka szatana z Bogiem dotyczy tego, jak człowiek będzie
przeżywał zagadnienie horyzontu życia. Szatan chce, aby horyzont był końcem.
Bóg zaprasza, aby horyzont był tak naprawdę początkiem. Kto chce dotrzeć poza
horyzont z pominięciem morza, wpada w iluzję, sądząc, że osiągnie upragniony
cel. Kto traktuje morze przed horyzontem za całość rzeczywistości, totalnie się
ogranicza. Odsłania się niezwykła droga po morzu ku horyzontowi, by dotrzeć do
świata, który jest poza horyzontem. Wcieleniem tej drogi jest Zmartwychwstały
Pan.
Takie „zmartwychwstałe postrzeganie”
życia daje niebywałe konsekwencje. Mogę spokojnie udać się po zakupy do
hipermarketu. Takie zakupy mogą stać się świetną drogą do życia wiecznego. Tak!
Bóg nie odbiera. Wręcz przeciwnie! Bóg zaprasza do pełniejszego posiadania.
Szkoda człowieka, który dał się zamknąć w klatce czasu i przestrzeni. Narodziny
i Zmartwychwstanie Boga otwierają drogę, która wiedzie poza horyzont. Kto
zasmakował wieczności, już nigdy nie zgodzi się na bycie w klatce doczesności.
Dlatego szatan usiłuje wszelkimi sposobami uniemożliwić pragnienia życia poza
horyzontem.
Jezus zmartwychwstał, aby dać potrzebne moce do przekroczenia linii
horyzontu. Urok życia nieznanego poza czasem i przestrzenią. Nasuwa się
skromniutkie pytanie. Ku czemu dzisiaj będziemy zdążać? Ku czemu będą kierować
swe kroki ludzie, których spotkamy na ulicy, w pracy, w sklepie, w domu?
18 kwietnia 2013 (J
6, 44-51)