Człowiek doświadcza w sobie głębokiego pragnienia. Od
tego rozpoczyna się wielka pogoń za środkami, które umożliwią poczucie
zaspokojenia i spełnienia. Początkowy obszar poszukiwań sytuuje się w sferze
dóbr materialnych. Każdego dnia produkty z reklam wdzięczą się swymi
uszczęśliwiającymi właściwościami. Jednak
zatrzymanie się na poziomie materialnych przedmiotów prowadzi do
podwójnego piekła: narastające niezaspokojenie i pogłębiająca się
samotność.
Fiasko materialnych marzeń sprawia,
że na horyzoncie pojawia się człowiek, jako synonim nadziei niosącej
potencjalne spełnienie. I rzeczywiście, z reguły początki sensownych relacji są
niezwykle obiecujące. Duszę ogarnia stan szczęśliwości. Gdy podejmowane są relacje
seksualne, euforia zdaje się dla niektórych sięgać zenitu. Żyć nie umierać. Cały ból jednak polega na
tym, że w miarę czasu czar zaczyna pryskać. Spotkana osoba przestaje być
synonimem boskości. Znów zaczyna doskwierać poczucie niezaspokojenia i samotności, nawet przy fizycznej obecności
drugiego.
Dwie wspomniane powyżej porażki
wynikają z faktu, że człowiek nosi w sobie tak naprawdę nieskończone
pragnienie. Głębia duszy stęskniona jest
za bezmiarem Bożego życia. Tej pełni człowiek sam sobie nie jest w stanie
udzielić ze względu na swą ograniczoność. I właśnie Duch Święty jest tym, który
obdarza człowieka wewnętrznym życiem Boga.
Dlatego Jezus Chrystus zaprasza: „Weźmijcie Ducha
Świętego!” (J 20, 22). Otwierając się na tę Świętą Propozycję, człowiek może
przyjąć w siebie rzeczywistość, która przyniesie upragnione trwałe ukojenie.
Duch Święty jest Miłością, która nigdy nie przeminie. Stanowi gigantyczny
pomost, który łączy Boga i człowieka. Na tyle stajemy się święci, na ile
pozwalamy się wypełniać . Wtedy następuje ukojenie poczucia niezaspokojenia. W
sercu rodzi się głęboki pokój, będący spełnieniem obietnicy „Pokój wam!”.
Dopiero wraz z tą Bożą obecnością dobra materialne i relacje z ludźmi dają nam
zaspokojenie.
Duch Święty działa także bezpośrednio, ale z reguły w
powiązaniu z ludźmi i dobrami stworzonymi. Są ludzie bogaci, którzy mają
poczucie zaspokojenia. Ale nie jest to owoc samej materii, ale właśnie Bożej
obecności w sercu. Podobnie relacje z ludźmi mogą być źródłem trwałego
szczęścia, ale dzięki zaspokajającej obecności Ducha Świętego. W relacjach międzyludzkich, to właśnie Duch
Święty umożliwia autentyczną jedność, która nie jest „sztucznym połączeniem
dwóch kawałków”, ale głębokim wewnętrznym zespoleniem. Niezwykłe jest to, że w miarę czasu nie
następuje rozpad, ale coraz głębsze zjednoczenie. Występuje poczucie duchowej
bliskości. Nie jest to tylko jakieś złudne uczucie, ale rzeczywiste „bycie przy
sobie”, które umożliwia Duch Święty.
Każdy człowiek jest niepowtarzalnym wewnętrznym światem. Dlatego po wstępnej iluzji jedności, potem o
naturalnych siłach ludzkie drogi się rozchodzą. Bóg zna doskonale każdego
człowieka. Tylko mocą Jego obecności i daru może dokonywać się wewnętrzne
zespolenie między osobami, na wzór tego pomiędzy Osobami w Trójcy Świętej. Duch
Święty jest więc Dawcą rzeczywistej „duchowej jedności”. Obecność drugiego
staje się źródłem szczęścia. Ale nie jest to skutek samej ludzkiej obecności,
ale rezultat przyjmowania drugiego w Duchu Świętym.
W przyjaźni, w małżeństwie drugi człowiek staje się
wtedy oknem, poprzez które wpływa święty strumień Ducha Świętego. Ten strumień
wypełnia Boską Miłością i Mądrością. W rezultacie następuje coraz pełniejsze
wzajemne obdarowanie szacunkiem i zarazem coraz głębsze wzajemne zrozumienie. Bez Ducha Świętego, po ewentualnej
początkowej iluzji szczęścia, fizyczna
obecność drugiego nie daje spełnienia. Co więcej, pojawia się poczucie
wzajemnego niezrozumienia i osamotnienia.
Duch Święty sprawia, że drugi człowiek staje się nie
tylko fizycznie, ale i duchowo obecny. Dokonuje się współobecność. Jednocześnie
wypowiadane do siebie słowa przestają być „niezrozumiałą chińską mową”, a stają
się nośnikiem obopólnie rozumianych treści. Na drodze poszukiwań pamiętajmy o
Duchu Świętym, który obdarza człowieka darem zaspokajania najgłębszych
pragnień.
19 maja 2013 (J 20, 19-23)