Były znajomymi. Jedna z nich poznała mężczyznę.
Relacja zaczęła z czasem zdążać w kierunku zawarcia związku małżeńskiego.
Kandydat na męża był człowiekiem naprawdę z wielką klasą. W pewnym momencie
zaczęły jednak pojawiać się w ustach znajomej uwagi odnośnie jego wad i
niewłaściwych zachowań; potem ostrzeżenia odnośnie grożących
niebezpieczeństw. Całe zatroskanie było przedstawiane jako chęć
ochrony przed nieszczęśliwym małżeństwem. Nieustanne sączenie wątpliwości i
insynuacji doprowadziło ostatecznie do zerwania relacji. Szansa na
najprawdopodobniej bardzo sensowne małżeństwo została zmarnowana… Jeszcze
trochę wody w rzekach upłynęło, a cała okrutna prawda o skrywanej zazdrości i
przebiegłości w pełni się odsłoniła…
Niestety
w opisanej sytuacji słowa o trosce były tylko jedną wielką zasłoną dymną. W
rzeczywistości powodem formułowanych oskarżeń i zarzutów była panosząca się w
sercu zazdrość. Zazdrosne serce nie mogło znieść faktu, że przed drugim
człowiekiem zaczyna rysować się perspektywa szczęśliwego życia. Pod pozorem
obłudnego zamartwienia zostały wytoczone działa absurdalnych posądzeń i
perfekcyjnie zmanipulowanych oczernień. Celem zazdrośnicy było tak naprawdę
storpedowanie pięknie rozwijającej się relacji i ostatecznie uniemożliwienie
szczęśliwego małżeństwa. Pojawiające się oskarżenia były
pozbawione jakiejkolwiek zdrowej logiki, ale niestety diabelskie zło ma potężną
zdolność sprzedawania nawet najbardziej głupich i niedorzecznych wniosków i
domysłów. Wielka tragedia, gdy człowiek staje się ofiarą czyjejś zazdrosnej
strategii zakłamywania i unieszczęśliwiania.
Dlatego
warto uwrażliwić swe serce na grożące niebezpieczeństwo. Gdy człowieka zaczyna
spotykać coś bardzo dobrego, wysoce prawdopodobne, że zazdrosny amok ogarnie
kogoś w kręgu naszych znajomych; nawet z naszej codzienności. Sens czujności
polega przede wszystkim na tym, aby uchronić serce przed jadem złych uczuć, zaś
umysł przed trucizną chorych posądzeń i bezpodstawnych wątpliwości. Najgłębszą
i najlepszą ochroną jest trwanie w głębokiej relacji z Jezusem. Serce
wypełnione miłością Jezusa jest pięknym naczyniem, gdzie jad już się nie
dostanie. Umysł przeniknięty światłem Ducha Świętego zachowuje
trzeźwość, która od razu wyłapuje logiczne niedorzeczności i chore
wnioski.
Boża miłość i mądrość jest ochroną, która
pozwala twardo stać w obronie siebie lub zabijanego słowami człowieka.
Najlepiej wtedy poprosić o zamilknięcie lub przynajmniej wyłączyć receptory. To
najlepsze rozwiązanie, aby uchronić swój organizm przed zatruciem. Nawet przy
dobrym sercu i zdrowym umyśle, trujące dawki mogą dręczyć niepotrzebnymi
wątpliwościami. Dlatego najlepiej po prostu nie pozwolić, aby cokolwiek do
naszego wnętrza wniknęło.
Gdy w sercu nie ma Jezusa, robi się nieciekawie.
Sam Mistrz mówi: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze
Mną, rozprasza”. Z Jezusem człowiek ma miłujące serce i trzeźwy umysł. To
buduje jedność. Bez Jezusa człowiek staje się powodem rozproszenia; czyli staje
się narzędziem diabła, który podle oskarża i rozbija.
W Ewangelii, gdy Jezus wyrzucił demona z niemego
człowieka, niektórzy rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe
duchy” (Por. Łk 11, 15-26). Oto do jakiego absurdu może dojść kamienne serce i
umysł zaślepiony zazdrością. Dobry człowiek wielbiłby Boga za dokonane dzieło
uzdrowienia i uwolnienia od złego ducha. Miłość uwielbia, ale zazdrość niestety
potępia. Oskarżyciele wpadli na karkołomny pomysł, że Jezus posłużył się władcą
złych duchów, który swym poddanym rozkazał uzdrowienie. W
rezultacie Jezusa-Boga przedstawiono jako gorszego nawet od samego władcy złych
duchów. Tak, zazdrośnik widząc człowieka z dobrocią podającego szklankę
wody, powie: „ależ złoczyńca! chce utopić …”. Gdy ktoś z miłością służy,
diabeł powie z pogardą: „wkłada maskę świętego”. Jezus z miłością i trzeźwą
logiką rozpracował kierowane pod jego adresem diabelskie zarzuty. Dogłębnie
wykazał, że realizuje prawdziwie Boże dzieło. Dziękujmy Bogu za wszystkie
sytuacje, gdy nie daliśmy się uwieść przewrotnym
oskarżycielom. Roztropnie jednak czuwajmy z Jezusem, bo zwodziciel
nieustannie coś knuje…
11 października 2013 (Łk 11, 15-26)