Przebaczyć zawsze... Oto jedna z najważniejszych zasad, aby mieć sensowną codzienność. Różne sytuacje życiowe są u podstaw odczucia: "Doznałem zła", "Doświadczyłam zła". Krzywda może być rzeczywista lub tylko wyobrażona. Takie poczucie spontanicznie wyzwala spiralę negatywnych emocji i reakcji. Jeśli nie zostaną podjęte właściwe kroki, wtedy nieuchronnie grożą dotkliwe konsekwencje. Znika chęć do życia, które zaczyna przypominać krwawiącą ranę. Najgorzej, gdy plon zacznie zbierać logika zemsty i nienawiści. Jakże to smutny obraz świata po grzechu pierworodnym...
Jezus zdecydowanie przełamuje egocentryczny i
mściwy sposób myślenia. W rozmowie z Piotrem wskazuje, aby przebaczać
„siedemdziesiąt siedem razy”, czyli w każdym przypadku (por. Mt 18, 21-35).
Byłoby jednak wielkim błędem traktować to zalecenie jako zimny nakaz, który
spada na kark i tak już uciemiężonego cierpieniem człowieka. Interpretacja
przebaczenia jako niemiłosiernego obowiązku byłaby sprzeczna z Jezusowym
zamysłem Miłosierdzia. W kontekście krzywdy, przebaczenie jest tak naprawdę
zbawiennym lekiem. Aby ten lek mógł jak najskuteczniej działać, warto
uświadomić sobie sens jego zażywania.
Przede wszystkim najpierw dobrze jest sprawdzić,
czy zło rzeczywiście zaistniało. Diabeł nieustannie krąży i szuka okazji, aby
wsączyć w umysł człowieka oskarżającą kogoś myśl: „Ależ cię skrzywdził, ależ
cię skrzywdziła”. Celem tej taktyki jest nastawienie jednych ludzi przeciwko
drugim. Chwała Bogu za każdą sytuację, gdy ostrze pokusy zostaje stępione i
unieszkodliwione. Pokój wraca.
Niestety, istnieje wiele sytuacji, gdzie zło
rzeczywiście zaistniało. Wtedy Jezus mówi zdecydowanie: „Przebacz, zawsze”.
Problem polega na tym, że koncentrujemy się często na sobie i na doznawanej
krzywdzie. To utrudnia, wręcz uniemożliwia postawę przebaczenia. Bezcenną
pomocą jest właśnie wtedy oderwać się od swego „ja” i uświadomić sobie zło,
które sami wyrządziliśmy innym. Kto jest pokorny i uczciwy, wiele zobaczy...To
pozwoli dostrzec otrzymane od innych akty miłosiernego przebaczenia.
Ostatecznie jesteśmy beneficjentami bezmiaru przebaczenia za nasze grzechy i
słabości ze strony Boga. Kto ma oczy i uszy otwarte, ten z wrażenia aż za głowę
się złapie, widząc ocean Bożego Miłosierdzia. Taka pokorna postawa serca
otwiera na Ducha Świętego, który daje człowiekowi moc, aby w poczuciu
„fundamentalnej przyzwoitości” przebaczyć. Czyż można wściekać się za
niespłacony dług 1 monety, gdy wcześniej darowano nam zadłużenie warte „grube”
miliony monet? Jakże niewyobrażalnie malutki jest nasz dar wobec tego, co sami
otrzymaliśmy!
Jeśli człowiek nie przebaczy, to niestety bardzo
gorzko pożałuje. Na swej skórze dozna rygorów, jakie sam zastosował wobec kogoś
innego. Otrzymane od Boga Miłosierdzie przestanie działać i w jego miejsce
pojawią się wewnętrzne tortury ze strony „kata”, aż do oddania „całego długu”.
Warto wiedzieć, że w czasach Jezusa dłużnik był oddawany w ręce kata, który
torturował go, aby wydobyć informację o ewentualnie ukrytych pieniądzach.
Widok torturowanego więźnia był też środkiem presji, aby ktoś z bliskich
spłacił dłużnika i uchronił go od dalszych tortur.
W duszy, która nie przebacza, tym katem są
oskarżające myśli i szatan. Taki stan przypomina siedzenie na krześle w pokoju
tortur. Szatan różnymi sofistycznymi metodami-myślami torturuje: bestialsko
„przypala” i „rozrywa” duszę i ciało. Wszelkie oskarżycielskie i mściwe myśli w
stanie nieprzebaczenia stają się jak smaganie biczem, którym szasta torturujący
szatan. Ewentualne akty zemsty dają tylko doraźną ulgę, aby potem jeszcze
bardziej „podpiekać” i rozkręcać spiralę nienawiści. Stan ten ustanie dopiero
wtedy, gdy człowiek zaufa Jezusowi i posłusznie przebaczy. Wtedy w sercu
pojawia się stan, który przypomina wyjście Słońca Bożego Miłosierdzia zza
czarnych chmur wcześniejszego nieprzebaczenia.
Tak więc warto z serca zawsze przebaczać, gdyż
dzięki temu doświadczymy uzdrawiającej i kojącej mocy Bożego Miłosierdzia. Bóg
Ojciec sprawia wtedy niezwykły cud. Nawet w najtragiczniejszej zewnętrznie
sytuacji, ludzkie wnętrze odczuwa smak Nieba…
10 marca 2015 (Mt 18, 21-35)