Coraz głębsze odejście. Coraz pełniejsze
zniknięcie. Minimalizowanie kontaktu ze światem. Maksymalne ograniczanie
możliwości rozmowy. Pustelnicza cisza i milczenie jako optymalna odpowiedź, zarazem
wyraz uniżonego szacunku. Pusta przestrzeń bez fizycznej obecności. Odwaga
umierania, niezależenie od ludzkich reakcji. Przechodzenie do świata totalnej
samotności i radykalnego odosobnienia. Skromny codzienny tekst jako widzialny
znak niewidzialnego bytowania i poszukiwania. W perspektywie doczesnej
niezrozumiały proces porzucania pozornie oczywistych standardów. Ale w świetle
Chrystusowego Zmartwychwstania wszystko nabiera nadprzyrodzonego sensu…
Wewnętrzna oczywistość, że tak powinno być i tak właśnie jest najlepiej.
Odchodzenie do Domu Boga Ojca...
Na poziomie praw natury, zwłaszcza bez
odniesienia do Boga, możliwe są zasadniczo tylko dwie główne sytuacje w
kontekście zbliżania się i oddalania się. Gdy ludzie są fizycznie blisko
siebie, przy zdrowych relacjach, towarzyszy temu pogłębianie się bliskości
psychicznej i duchowej. Gdy ludzie mają ze sobą coraz mniej fizycznego
kontaktu, wówczas ma miejsce proces naturalnego psychicznego oddalania się od
siebie. Efektem tego jest „rozchodzenie się dróg”. To, co było, przestaje
istnieć. Dlatego w małżeństwie tak bardzo ważne jest, aby mieszkać i żyć razem,
a nie w różnych miejscach.
Gdy Bóg jest zdecydowanie na pierwszym miejscu,
możliwy jest jeszcze jeden przypadek. Chodzi o to, że fizyczne odejście
może być środkiem do powstania jeszcze głębszej relacji duchowej docześnie i
całościowej wiecznie. W przedziwny sposób umieranie prowadzi do
zmartwychwstania nowego życia. Rezygnacja z posiadania dla siebie chroni przed
doczesną utratą i powoduje doświadczenie jeszcze pełniejszego bycia obdarowanym
na wieki.
Rewelacyjnie ten „Boży paradoks” obrazuje spotkanie
Jezusa Zmartwychwstałego z Marią Magdaleną. Maria Magdalena przeżywa wszystko z
miłością w sercu, zarazem początkowo tkwi w kategoriach doczesnego myślenia i
odczuwania. Gdy rozpoznaje Jezusa, usiłuje Go zatrzymać dla siebie. Nie chce
utracić tego, którego miała wrażenie, że po śmierci już nigdy nie spotka. Gdy
został zabity, pozostało jej jedynie namaszczenie ciała. I oto okazało się, że
w grobie nawet ciała nie ma. Nic tylko płakać po totalnej utracie ukochanego
Pana. Gdy jednak okazało się, że Jezus zmartwychwstał i znów jest obecny,
Maria Magdalena rzuciła Mu się do stóp, aby zatrzymać Go i jak najbardziej
nacieszyć się Jego obecnością. Wówczas Jezus zdecydowanie powiedział: „Nie
zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca” (por. J 20, 11-18).
Motywem takiej reakcji była konieczność absolutnego wypełnienia Woli Boga Ojca.
Jezus nie odrzucił Marii Magdaleny, ale tak
naprawdę przyjął ją i obdarzył jeszcze głębszą miłością. Odsłonił przed nią
najgłębszy sens swego życia. Ukoronowaniem Jego ziemskiej misji było wstąpienie
po Zmartwychwstaniu do Boga Ojca. Oto motyw odejścia, który wszystko ustawia w
zupełnie innym świetle wobec wszelkich „bezbożnych” motywów odejścia. Jezus
odchodzi z tego świata, aby iść do Boga Ojca. Celem nie jest tu egoistyczne
porzucenie doczesności, ale przygotowanie miejsca, aby potem także i doczesność
mogła być w Boga wprowadzona. Jezus odchodząc i prosząc Marię Magdalenę, aby Go
nie zatrzymywała, miał w planie przygotować jeszcze większą pełnię miłości. Ta
zmartwychwstała miłość miała polegać na wiecznym zjednoczeniu z Bogiem i w
Bogu.
Maria Magdalena przeszła piękną drogę duchowego
wzrostu. Po początkowej chęci zatrzymania Jezusa dla siebie, potem
ufnie i posłusznie wykonała Jego polecenie. Następnie, wraz z uczniami, dalej
wiernie służyła swemu Zmartwychwstałemu Mistrzowi. Dzięki temu stała się wielką
świętą, Apostołką Apostołów. Teraz może doświadczać doskonałego zespolenia
miłości z Jezusem w Niebie. Oto wzorzec dynamiki relacji, gdzie fizyczne
odejście powoduje w Chrystusie Zmartwychwstałym proces duchowego zbliżania się.
Odejście ze względu na Boga, obiektywnie potwierdzone, nie jest porzuceniem,
ale obdarowaniem jeszcze większą duchową obecnością. Drogą do przyjęcia tej
prawdy jest wiara i kontemplacja Zmartwychwstałego Chrystusa…
7 kwietnia 2015 (J 20, 11-18)