Samotność jest pięknym darem... Zarazem
wymagającym zadaniem i wyzwaniem. Wielką wartością jest gotowość do tego, aby
spokojnie umierać, nie będąc trzymanym przez nikogo za rękę w ostatnich
chwilach pobytu na tym „łez padole”. Istnieje pewien duchowy obszar we
wnętrzu, gdzie zasadniczo nikt na ziemi nas nie rozumie. Sprawy oczywiste w
sercu samotnika, dla innych są przedmiotem całkowicie błędnych interpretacji.
Nieraz powodem tego jest zła wola. Najczęściej jednak moralnie wszystko
jest w porządku, ale duchowa tajemnica pozostaje zakryta przed ludzkimi oczami
i sercami.
W tej egzystencjalnej sytuacji główny akcent
nigdy nie powinien iść w kierunku prób wyjaśniania racji, którymi się w
życiu kierujemy. O wiele ważniejsza jest pokorna zgoda na bycie samotnym i
niezrozumianym przez ludzi. Zarazem chodzi o to, aby z coraz większą
determinacją wypełniać doświadczaną w sumieniu wolę Bożą. Taką postawę możemy
nazwać „czuwaniem”, gdzie głównym przewodnikiem jest Duch Święty. Jest to szalenie
wymagające wyzwanie. Zwłaszcza w monastycznej tradycji chrześcijańskiego
Wschodu, pustelnikiem mógł zostać człowiek, który miał za sobą bagaż wielu
doświadczeń duchowych. Samotne zmaganie wymaga wielkiej czujności i uwagi w
codziennych sprawach oraz znajomości różnych procesów duchowych, z którymi
trzeba dać sobie radę. Trudny jest brak ludzkiej osoby, na której można się
oprzeć. Ale im mniej ludzkiego "podtrzymania", tym więcej Bożego
wsparcia.
Strategiczne znaczenie mają chwile, gdy
przeżywamy bardzo mocno wewnętrzny ucisk. Wszystko zdaje się wołać: „Już dłużej
nie wytrzymam”. Nie należy tego stanu interpretować jako „koniec definitywny”.
Wręcz przeciwnie, istnieje przedziwny związek pomiędzy „wielkim uciskiem” i
„nadejściem Syna Człowieczego”. Intensyfikacja uciemiężenia nie jest znakiem,
że wszystko już zmierza do absolutnego końca. Jest to zapowiedź nadejścia
Jezusa, który pragnie ofiarować kolejny etap życia. Trzeba zacisnąć mocno zęby
i z utęsknieniem wyglądać zbawczego nadejścia Mesjasza. Nawet jeśli
doświadczamy kataklizmów, należy na to patrzeć z nadzieją. Znaczy to, że po
aktualnym złu lub dobru nastąpi jeszcze większe dobro. „Wówczas ujrzą Syna
Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą” (por. Mk 13,
24-32).
Bardzo ważny jest zmysł obserwacji oraz zdolność
do wyciągania prawidłowych wniosków. Wszelki trud i każde bolesne zmaganie jest
zapowiedzią nowej, głębszej Bożej obecności. „Tak i wy, gdy ujrzycie, że
to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach”. Szatan bardzo mocno
atakuje wtedy beznadzieją i perspektywą pustki. Trzeba to przetrzymać z
nadzieją, że nadchodzi Jezus, aby człowieka wybawić.
W tym stanie doznawanego napięcia istotne
znaczenie ma to, czego najbardziej się trzymamy. Najlepszym rozwiązaniem jest karmienie
się słowem Bożym, które jest skarbem nieprzemijającym. Jezus zapewnia: „Niebo i
ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”. Wspaniale, gdy
następuje swoiste zespolenie samotności ze słowem Bożym. Owocem tego jest moc
„wewnętrznego człowieka”, która pozwala przetrwać nawet najbardziej
unicestwiające zewnętrzne uciski i niezrozumienie. Źródłem umocnienia jest
świadomość bycia rozumianym przez Jezusa, który cudownie uobecnia się w swoim
słowie. Gdy prawdziwie jesteśmy posłuszni Duchowi Świętemu, oznacza to
wchodzenie w swoistą „pustą przestrzeń”, gdzie doraźnie nie ma nikogo. Słowo
Boże jest światłem, które pozwala przetrwać nawet największe ciemności. Serce
wypełnia wtedy głębokie przekonanie, że po pustce i ciemności nastąpi jeszcze
większa Pełnia i Jasność.
Jezus zapowiedział tragiczne wydarzenia
związane ze zniszczeniem świątyni w Jerozolimie w roku 70. To był
bezapelacyjnie koniec pewnego religijnego świata o wielkiej wartości. Ale nie
był to kres absolutny, lecz początek całkowicie nowego świata, który
zaczął istnieć po Zmartwychwstaniu Chrystusa. Odważnie przetrzymana samotność
jest zawsze wprowadzeniem do pełniejszego uczestniczenia
w obecności. Jest to Boża Obecność zmartwychwstałego Jezusa, w
której pojawią się także ludzie. Specyfiką tej nowej współobecności jest radość
pełnego wzajemnego zrozumienia w Duchu Świętym.
15 listopada 2015 (Mk 13, 24-32)