Żyjemy w
realiach doczesności… Niezależnie od konkretnej drogi życiowej, wszyscy
podlegamy oddziaływaniu otaczającego świata. Warto mieć pewną fundamentalną
strategię reagowania. Dzięki temu unikniemy wielu niebezpieczeństw, nie
zmarnujemy cennych szans i będziemy mieć większą łatwość w podejmowaniu
konkretnych decyzji i sposobów zachowania.
Najpierw warto dostrzec dwie postawy, które nie są
zgodne z realistycznym przesłaniem Ewangelii. Pierwsza
z nich nacechowana jest naiwnością i nonszalancją. Świat jawi się jako
bezpieczne miejsce, gdzie nie ma poważnych zagrożeń. Oczywiście docierają
informacje o różnych przestępstwach i krwawych czynach, ale to wszystko wydaje
się odległe i abstrakcyjne. Zwłaszcza wcześniejsze doświadczenie ludzkiej
dobroci utwierdza w przekonaniu, że można do wszystkich ludzi wychodzić z
„sercem na dłoni”. Przy takim patrzeniu wszyscy ludzie sprawiają wrażenie „dobrych
owieczek”, które na pewno mnie nie skrzywdzą. Realizowane są różne piękne plany
i formy pomocy, które zakładają u każdego odbiorcy dobrą wolę. Niestety, takie
rozumowanie jest poważnym błędem! Przede wszystkim trzeba pamiętać, że szatan
działa. A to oznacza, że nawet największe dobro może stać się przedmiotem złego
ataku. Deprawacji może ulec także ludzkie serce. Konkretnie oznacza to, że
różne dobre inicjatywy będą traktowane przez niektórych jako okazja do
realizacji swych nieuczciwych, egoistycznych i nawet zabójczych planów. Efektem
naiwnej dobroci jest przebiegłe zło, którego można było uniknąć. Diabeł
wykorzystując miłość, przemyca „śmiertelne żądze”, a nawet „karabiny
nienawiści”.
W drugim przypadku ma miejsce sytuacja całkowicie
odmienna. Jest to konsekwencja uprzednich bolesnych doświadczeń i zranień lub
rezultat tkwienia w różnych przestępczych strukturach. Tym razem w punkcie
wyjścia ludzie definiowani są jako podłe i przebiegłe wilki, do których trzeba
podchodzić z wielką ostrożnością. Każdy człowiek jest postrzegany jako
potencjalny przestępca. To wyzwala podejrzliwość i zachęca do prewencyjnego
stosowania przemocy. Logika jest prosta. Skoro inni ludzie są złymi wilkami, to
trzeba być przygotowanym na „wilczy atak”. W praktyce przekłada się to na dwa
modele reagowania. Bardziej powszechne jest zakładanie pancerza obronnego i
wrogość. W centrum zainteresowania nie jest wtedy pomoc drugiemu, ale troska o
ochronę własnego dobra. Przy poważniejszych formach zła pojawia się strategia
ataku w myśl zasady: „żeby zniszczyć wilka, trzeba samemu być silniejszym
wilkiem”. Przy czym ten wewnętrzny wilk jest często maskowany przy pomocy
„owczych pozorów”. Nie ma tu miłości, lecz walka sprzeczna z zasadami
Ewangelii.
Cóż więc robić? Świetną propozycję otrzymujemy od
Jezusa, który potrafił doskonale połączyć życiowy realizm z dobrocią serca. Gdy
pewnego razu wysyłał swych uczniów na misję, udzielił następujących zaleceń:
„Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani
torby, ani sandałów” (por. Łk 10. 1-9). Genialne ustawienie widzenia świata!
Otrzymujemy „wizję bazową”, która ma trzy zasadnicze wskazania. Po pierwsze,
trzeba pamiętać, że w świecie są wilki. Oczywiście nie wszyscy, tylko
niektórzy. Ale przecież żeby być zagryzionym nie potrzeba całego stada wilków.
Wystarczy kilka lub tylko jeden, aby paść ofiarą. Tak więc trzeba mieć się
ogólnie na baczności. Po drugie, samemu należy pozostać owcą. Jest to popularna
metafora, która wskazuje na konieczność zachowania dobrego serca. Jezus
zachęca, aby zło świata zwyciężać poprzez radykalną wiarę w moc czystej
miłości. Po trzecie, taka propozycja jest realistyczna tylko wtedy, gdy
będziemy opierać się na Bogu, a nie na sobie. „Nie brać trzosa” jest
symbolicznym zaproszeniem, aby całą ufność pokładać w Bożej opatrzności i
miłości. Chrześcijanin ma trzeźwą świadomość zła, które jest obecne w świecie
zranionym przez grzech. Z tego powodu jednak nie dezerteruje, lecz odważnie
podejmuje dzieła dobroci. Nie jest to samodzielna walka, lecz pokorne bycie
narzędziem w ręku Jezusa. Chrystus, jako Boski Pan Wszechświata, ma moc
niszczyć zło i skutecznie budować cywilizację miłości…
26 stycznia 2016 (Łk 10. 1-9)