Potrzebujemy
zewnętrznych znaków na drodze życia duchowego. Nie wystarczą jedynie prawdy
wyrażone intelektem. Umysł potrzebuje zmysłów do jak najlepszego dotykania
rzeczywistości. Dlatego na drodze wiary wielką wartość odgrywają różnego
rodzaju wizerunki i rzeźby. Przy prawidłowym ich rozumieniu nie chodzi tu o
dziwną dewocję. To naturalna konieczność dla serca i umysłu.
Św. Piotr usłyszał kiedyś od Jezusa konkretne słowa: „Błogosławiony jesteś,
Szymonie, synu Jony”. Te niezwykłe słowa o błogosławieństwie nie są
zarezerwowane jedynie dla elitarnej grupy osób. Bóg w swoim nieskończonym
miłosierdziu pragnie w niepowtarzalny sposób błogosławić każdemu człowiekowi.
Każdy otrzymuje na swej niepowtarzalnej drodze jedyny w swoim rodzaju strumień
błogosławieństwa. Wypływa on z miłosiernego Serca Jezusa. Warto jak najgłębiej
doświadczyć tej prawdy o obfitości Bożego Miłosierdzia. W konkretnym odczuciu
tej prawdy, współcześnie warto zwrócić szczególną uwagę na obraz Jezusa
Miłosiernego. To okazja do zaangażowania poprzez zmysły zarówno umysłu jak i
serca.
Przedstawiona na obrazie postać Zbawiciela nie jest tylko rezultatem koncepcji
twórczej malarza. U samych początków jest nadprzyrodzone objawienie, które w
celi klasztornej w Płocku miała siostra Faustyna Kowalska. Dzisiaj mija właśnie
osiemdziesiąt dwa lata od tego wydarzenia. 22 lutego 1931 roku niepozorna siostra
zakonna doświadczyła wewnętrznego widzenia, w którym Jezus wyraził konkretną
prośbę. Wówczas mało znacząca zakonnica, a dziś wielka święta, tak opisuje to
wydarzenie w swym „Dzienniku” duchowym. „Wieczorem, kiedy byłam w celi,
ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do
błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na
piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W
milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i
radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz, według
rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 47).
Początkowo sądzono, że chodzi tylko o pewne duchowe wymalowanie w duszy. Jezus
chciał jednak konkretnego fizycznego obrazu. Tak też się stało. Po dziesiątkach
lat wizerunek Jezusa Miłosiernego znany jest na całym świecie. W Polsce jest
obecny prawie we wszystkich kościołach. To prawdziwie naczynie Bożego
Miłosierdzia. Wielka pomoc na drodze modlitwy. Potrzebujemy konkretnych znaków.
Gdy wpatrujemy się w postać Jezusa Miłosiernego, o wiele łatwiej jest kierować
słowa modlitwy. Nie czujemy się zawieszeni w abstrakcyjnej duchowej próżni.
Fizyczny obraz jest pomocny, aby nasze serce spotkało się z sercem Jezusa.
Widzimy Jezusa Zmartwychwstałego, który zarazem ma znaki swej wcześniejszej
męki i śmierci. To daje nadzieję. Gdy jest ciężko, w głębi serca rodzi się
coraz bardziej wyraźna perspektywa zwycięstwa. Po śmierci, razem z Bogiem, na
pewno będzie zmartwychwstanie. Promienie, symbolizujące krew i wodę, dają nam
poczucie bycia zanurzanym w Bożej obecności. Jednocześnie warto prosić, aby
promienie te obejmowały osoby, za które się modlimy. Pięknym wyrazem miłości
jest poprzez modlitwę zanurzać ukochane osoby w strumieniu Bożego Miłosierdzia.
Napis „Jezu, ufam Tobie” stanowi wspaniałą formę modlitwy nieustannej.
Oddychanie tymi słowami daje coraz większy pokój i wzmacnia ufność. Nawet w
trakcie wykonywania pracy można wewnętrznie wypowiadać słowa „Jezu, Ufam
Tobie”. Nieustanne wołanie tymi słowami powoduje coraz głębszą, rzeczywistą
przemianę ludzkiego wnętrza. Zarazem dokonuje się stopniowe przechodzenie ze
stanu pokładania ufności w sobie do stanu zaufania Jezusowi Chrystusowi.
Przez te osiemdziesiąt dwa lata tak wiele się dokonało. Nieustannie Jezus
Chrystus pragnie błogosławić każdemu na jego niepowtarzanej drodze życia. Niech
promienie Bożego Miłosierdzia ogarniają i błogosławią jak najwięcej serc
ludzkich. Niech z każdym dniem coraz pełniej rozchodzą się na cały świat. Niech
rodzą błogosławione światło Miłości i Nadziei.
22 lutego 2013 (Mt 16, 13-19)