Co jest potrzebne, aby dotrzeć na wysoki górski
szczyt? Otóż na pewno niezbędna jest pokorna cierpliwość; cierpliwość, która
akceptuje obecność także na niższych poziomach. Pycha chciałby od
razu znaleźć się na wspaniałym szczycie. Najczęściej kończy się to jednak
szybkim zniechęceniem i rezygnacją. W konsekwencji „alpinista” pozostaje u
podnóża górskiego masywu.
Podobnie sprawy wyglądają w kwestiach życiowych
i duchowych. Tylko pokorna cierpliwość i wytrwałe zdążanie „ku górze” umożliwiają
dotarcie do celu. Trzeba bardzo uważać na niektóre „moralizatorskie nauki”,
które domagają się natychmiastowego osiągnięcia jakiegoś ideału. Także całkiem
błędne jest twierdzenie, że Bóg chce absolutnej doskonałości
człowieka w każdej sytuacji. To powoduje niepotrzebne frustracje, zniechęcenie
lub udawanie. Gdy turysta wyrusza na górski szczyt, do którego wedle
„przewodnika” trzeba iść pięć godzin, to po dwóch godzinach Wolą Bożą nie jest
bycie na poziomie szczytu. Wolą Bożą jest jakaś niższa wysokość, stosowna
do danego etapu drogi. Gdy ta mniejsza wysokość jest osiągnięta, wszystko jest
jak najbardziej w porządku. Podobnie, gdy ktoś uczy się języka
obcego dopiero od kilku tygodni, Wolą Bożą nie jest prowadzenie płynnych i
elokwentnych konwersacji. Liczne niedoskonałości jak najbardziej są
wpisane w to, co akurat po danym czasie, przy określonych zdolnościach, powinno
być.
Życie jest procesem, gdzie stopniowo zdążamy do
doskonałości. Bardzo dobrze ilustruje to ewangeliczna scena
uzdrowienia niewidomego w okolicach Betsaidy (Por. Mk , 22-26). Jezus nie
uzdrawia chorego od razu. Całość „świętej terapii” składa się z kilku, spójnych
ze sobą etapów. Najpierw niewidomy zostaje wyprowadzony poza wieś. W ten sposób
jest stworzona optymalna sytuacja chroniąca przed tanią sensacją i
niezrozumieniem. Następnie Jezus przywraca wzrok, ale tylko częściowo. Zwilża
oczy niewidomego śliną, czyli stosuje środek medyczny, który ma charakter
naturalny. Uważano wówczas, że ślina na czczo ma właściwości lecznicze dla
oczu. Interesujące jest Jezusowe pytanie „Czy widzisz co?”. Celem nie było
tu uzyskanie informacji, ale pomoc choremu. Konkretny słowny opis spostrzeżeń i
odczuć stanowi bardzo ważny środek terapeutyczny. Wiele schorzeń fizycznych
jest konsekwencją psychicznych blokad. Wypowiedzenie, powoduje uwolnienie
emocjonalne, co z kolei powoduje poprawę zdrowia.
W odpowiedzi chory stwierdza: „Widzę ludzi, bo
gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa”. To swoista sytuacja
pośrednia. Całkowita ślepota jest już przezwyciężona, ale daleko jeszcze do
idealnego widzenia. Nie oznacza to jednak jakiejś słabości działania
u Jezusa. Doskonały Bóg dokonuje czynności, która nie jest absolutną
doskonałością. Nie ma tu jednak żadnego braku, gdyż tak właśnie miało być. W
pełni realizuje się plan Boży, który respektuje realizm stopniowego dochodzenia
do celu. Można tu mówić o „doskonałości względnej”. Co to znaczy? Jest to „coś
najlepszego względem” danego miejsca i czasu. Na przykład, przebycie połowy
drogi po połowie zaplanowanego czasu. Taka „doskonałość względna” jest tożsama
z Wolą Bożą. Człowiek jest wtedy na drodze świętości, choć wiele
jeszcze pozostaje do zrobienia.
Po tym „pośrednim stanie” Jezus ponownie położył
ręce na chorym, dokonując całkowitego uzdrowienia. „I przejrzał on zupełnie, i
został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie”. Dopiero teraz
można mówić o całkowitej doskonałości uzdrowienia. Warto zauważyć, że wcześniej
chory przezwyciężył pokusę zwątpienia. Nie zakwestionował uzdrowicielskich możliwości
Jezusa, gdy początkowo tylko częściowo przejrzał. Ufnie wykonywał wszystkie
polecenia Mistrza. Na podstawie tego można założyć, że uzdrowiony posłusznie
zrealizował ostatnie polecenie. Otóż po uzdrowieniu Jezus zakazał mu wracać do
wsi. Chodziło o dyskrecję, aby nie powodować złowrogiej reakcji u zazdrosnych
faryzeuszy. Tak! Życie wedle Woli Bożej, to proces cierpliwego zdążania ku
Pełni Doskonałości w Jezusie Chrystusie…
19 lutego 2014 (Mk 8, 22-26)