Pragnienie miłości… wypełnia największe głębiny serca. Głód miłości… dobiega z najbardziej odległych zakątków duszy. Najważniejsze ludzkie przeżycia związane są z miłością. To może być radosna fascynacja z jej istnienia lub smutna złość z powodu jej braku. Nawet nienawiść jest jednym wielkim wołaniem o miłość, które wydobywa się z mocno zranionego serca. Tylko miłość nadaje życiu sens. Bez miłości życie staje się bezsensem. Gdy będziemy odchodzić z tego świata na zawsze, będzie się liczyć tylko miłość. Wszystko inne, choćby najbardziej lśniące i sławne w doczesności, zamieni się w wieczną nicość.
Żadne słowa nie odzwierciedlą w
pełni miłości. Jest to tajemnica, która przekracza wszelkie możliwości pełnego
zrozumienia i opisania. Milczenie jawi się jako najbardziej adekwatna forma
wyrażenia tego, co niewyrażalne. Ale to nie oznacza, że należy zrezygnować z
prób poszukiwania i ujmowania w słowa miłosnej rzeczywistości. Byłoby to zanurzaniem
się w pustkę. Prawdziwe milczenie jest przedziwnym zespoleniem i
promieniowaniem słów. Dlatego miłość zaprasza rozum do ujmowania poprzez słowo
Boskiej Tajemnicy ukrytej w sercu. W ten sposób zdążamy do Miłosnej Pełni. Pokorna
refleksja pomaga rozróżnić, co jest miłością, a co stanowi jej falsyfikat lub zaledwie
przedsmak.
Istnieją trzy piękne objawy,
które wskazują na autentyczną miłość. W punkcie wyjścia jest to podjęcie
zaproszenia, które Jezus skierował do rybaków: „Wypłyń na głębię i zarzućcie
sieci na połów” (Łk 5, 1-11). Istnieje wielka różnica pomiędzy życiem
powierzchownym i głębokim. Zatrzymanie się na powierzchni uniemożliwia zaznanie
smaku miłości. Miłość ściśle wiąże się z „wypłynięciem na głębię”. Człowiek o
takiej postawie nigdy nie wkłada drugiego w banalne szablony i schematy. Nie
jest to „spojrzenie jednowymiarowe”. Ogarnianie miłością utożsamia się z
otwieraniem swego serca na istnienie wielu płaszczyzn w duszy kochanego człowieka.
„Kocham Cię” to przepiękna zapowiedź: „Pragnę wypłynąć na głębię Twej duszy”.
Pojawia się także motyw zarzucenia sieci. Nie są to sieci „uśmiercającego posiadania”,
lecz „ożywiającego wydobywania”. Miłość ogarnia, aby obdarzyć radością wejścia
w nową, wspanialszą rzeczywistość. Gdy dwie osoby kochają się, wtedy pomiędzy
nimi jest wspólne doświadczenie głębi. Powierzchowność rozdziela. Głębia
jednoczy.
Drugim wyrazem miłości jest pełne
ufności zawołanie, które Szymon skierował do Jezusa: „Na Twoje słowo zarzucę
sieci”. Jest to przejście z poziomu „wiary w siebie” do poziomu „wiary w
drugiego”. Miłość i zaufanie wzajemnie się przeplatają. Na początku jest słowo,
które niesie z sobą tylko obietnicę. Jeszcze nic nie ma. Wiele wskazuje, że nic
nie będzie. Ale w sercu pojawia się odważne ryzyko zaufania, że otrzymane słowo
nie jest zwodzeniem, lecz zwiastunem rzeczywistości. Uczniowie, zaufawszy
Jezusowi, wyciągnęli pełne sieci, choć wcześniej sami nic nie złowili. Miłość
ma niezwykłą moc stwórczą. Zaufanie sprawia, że obietnica przeobraża się w
uszczęśliwiające spełnienie.
Wreszcie miłość przechadza się po
świecie zawsze w towarzystwie pokory. Gdy Szymon doświadczył cudu, przypadł
Jezusowi do kolan i zawołał: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek
grzeszny”. Miłość nigdy nie usiłuje poniżyć, ale potrafi ukorzyć się przed
drugim. Ważniejsze od wykazania komuś jego grzechu staje się uznanie własnego
grzechu. Miłujące serce nie pławi się w samousprawiedliwieniach, lecz odważnie
całą nadzieję pokłada w Bożym Miłosierdziu. Pycha „bycia czystym” przypomina
palenie mostu, który wiedzie do duszy drugiego człowieka. Wzajemna komunikacja
na poziomie głębi staje się niemożliwa. Pokora wyzwala w wyobraźni obraz sumiennych pracowników, którzy budują solidne filary mostu. Jest to „miłosny most”,
który będzie łączył serca „ludzi grzesznych”.
Warto na serio zmagać się z
pragnieniem miłości. Nie jest najważniejsze, ile miłości uzyskamy, ale liczy
się przede wszystkim to, na ile do miłości dążymy. Jezus Chrystus jest
najlepszym przewodnikiem w tych miłosnych poszukiwaniach… Podążajmy za Miłością
Wcieloną.
7 lutego 2016 (Łk 5, 1-11)