Miłość poszukująca. Tęsknota serca, rozpięta
pomiędzy wspomnieniem i oczekiwaniem. Chodzi o głęboki stan, który na wskroś
przeszywa ciało i duszę. Bezszelestny dotyk piękna, dobra i prawdy.
Symbolem przeżyć wnętrza są łzy, zewnętrznie
płynące z oczu. Łzy obrazują piekącą w sercu ranę miłości, która może być
uleczona jedynie obecnością poszukiwanego. Wewnętrzne napięcie pomiędzy minioną
przeszłością i oczekiwaną przyszłością jest tak wielkie, że tylko
materializacja bólu i cierpienia poprzez łzy pozwala dalej istnieć i oddychać.
Łzy nie są znakiem słabości i powodem do wstydu. Wręcz przeciwnie, swą
ekspresją wskazują na tkwiącą w sercu moc, która motywuje do prowadzenia
wytrwałych poszukiwań.
Tylko ten, kto szuka ze łzami w oczach, może
powiedzieć, że tak naprawdę na serio zainteresowany jest
odnalezieniem. Zarazem w poszukiwaniu serca prawdziwie miłującego
nie chodzi jedynie o znalezienie prostej odpowiedzi w sensie prawidłowego
rozwiązania równania matematycznego. Stwierdzenie, że dwa plus dwa równa się
cztery, nie pozwala jeszcze wejść w świat najgłębszych odkryć ludzkiego ducha.
Łzy nasączone głębią mają za punkt wyjścia doświadczenie grobowej pustki, w
której nie ma upragnionej obecności. Ale ta nieobecność nie utożsamia się z
beznadziejną rozpaczą, lecz przeniknięta jest nadzieją
na odnalezienie poszukiwanej obecności.
W ten sposób łzy przybierają postać swoistych
wód płodowych, które umożliwiają przyjęcie i rozwój nowego życia. Wody płodowe
nie prowadzą do zatopienia poczętego życia, ale stwarzają błogosławione
środowisko rozwoju upragnionego dziecka. Podobnie łzy autentycznie poszukujące
nie uśmiercają, ale umożliwiają sercu przyjęcie ukochanej osoby. Ta osobowa
odpowiedź jest całym wszechświatem duchowym, a nie tylko pewnym poprawnie
skonstruowanym materialnym wynikiem.
W Ewangelii odnajdujemy wzruszający przykład
takiego głębokiego poszukiwania (Por. J 20, 11-18). Chodzi o Marię Magdalenę,
do której sam Jezus Chrystus po swym zmartwychwstaniu
wypowiada słowa: „Kobieto, dlaczego płaczesz? Kogo szukasz?”. Te
Boskie słowa są najwyższej rangi potwierdzeniem autentyzmu jej „poszukujących
łez”; łzy obrazujące radykalne zespolenie wypatrujących oczu z miłującym
sercem.
Maria Magdalena nie ustaje w swym
radykalnym poszukiwaniu. Zarazem, pomimo obfitości łez, jest w stanie dostrzec
człowieka, którego początkowo identyfikuje jako ogrodnika. Takie rozpoznanie
nie jest oznaką słabości, ale wskazuje na podwójny realizm. Przede wszystkim
jest to dowód, że nie występuje utrata kontaktu z rzeczywistością. Konkretny
człowiek zostaje dostrzeżony i całkiem racjonalnie określony mianem
ogrodnika. Spotkanie dokonuje się bowiem w obszarze ogrodu. Druga odsłona
naturalnego realizmu polega na braku jakiejś fantastycznej wizji, które bardzo
często pojawiają się w skrajnym cierpieniu poszukiwania. Maria Magdalena
dochodzi do kresu swych ludzkich możliwości na drodze poszukiwania od
wspomnienia przeszłości do obietnicy przyszłości. Maksymalnie otwiera swe serce
na zaistnienie tego, czego sama sobie nie jest już w stanie dać, a jedynie może
przyjąć jako Nadprzyrodzony Dar Ducha Świętego.
Jezus z miłością odpowiada na tak przygotowane
serce. Do wiernej poszukiwaczki zwraca się po imieniu: „Jezus rzekł do niej:
„Mario!”. W tradycji biblijnej, wypowiedzenie czyjegoś imienia oznacza
przyjęcie tej osoby do swojego domu. Jezus poprzez otwarcie swego
serca wprowadza Marię Magdalenę w przestrzeń swego Światła, w którego blasku dostrzega
w spotkanym człowieku poszukiwanego Pana i Nauczyciela. Jezus zawsze
obdarza swą Odpowiedzią serce, które heroicznie Go poszukuje. Zapłakane oczy
otrzymują Dar ujrzenia umiłowanej osoby.
Ale nie na tym koniec. Ukoronowaniem całej
świętej drogi poszukiwania jest zaproszenie do radykalnego posłuszeństwa. Maria
Magdalena staje na wysokości zadania. Rezygnuje ze swej woli i posłusznie
wypełnia Wolę Jezusa Chrystusa. Ewangelista precyzyjnie notuje:
„Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi
powiedział”. Oto piękne świadectwo miłości, w której łzy są
znakiem serca prawdziwie poszukującego i szeroko otwartego na
pokorną służbę Umiłowanemu.
22 kwietnia 2014 (J 20, 11-18)