„Radość
płynąca z autentycznej bliskości i jedności. Szczęście wzajemnego przenikania
się obecnością”. Oto piękny obraz rzeczywistej miłości. Ludzie, którzy kochają
się, są blisko siebie. Obdarzają się wzajemnym ciepłem i czułością. Gdy
atmosfera jest sztywna i w sercach panuje chłodny dystans, wtedy trudno mówić o
głębszej więzi.
W
jednym z ewangelicznych epizodów jesteśmy świadkami postawy, jaką wobec Jezusa
prezentuje faryzeusz i jawnogrzesznica (por. Łk 7, 36-8,3). W punkcie wyjścia
sprawa wydaje się oczywista. Faryzeusz kreuje się na człowieka, który miłuje
Boga. Kobieta znana jest w mieście z grzesznego, bezbożnego życia. Najprawdopodobniej jest prostytutką.
Spotkanie z Jezusem przynosi niesamowity obrót sytuacji.
Faryzeusz
jest przebiegły i zachowuje wyrachowany dystans wobec Jezusa. Gardzi jawnogrzesznicą. Jest człowiekiem, który uważa się za
sprawiedliwego. Miłość u Boga kupuje przy pomocy realizowanych wymogów Prawa. I
tu warto uświadomić sobie, że przecież kupowanie miłości to postawa określana
mianem prostytucji. Wniosek może wydawać się szokujący, ale jest prawdziwy.
Także i teraz są „pseudopobożni ludzie”, którzy zachowują się jak prostytutki.
Nie potrafią wyzwolić w swych sercach szczerej miłości. Nie są zainteresowani
bezinteresownym Bożym darem. Przy pomocy „pieniążków faryzejskich uczynków i
zachowań” usiłują kupić sobie u Boga „miłosną usługę”. Taki interes daje nawet
pewne zaspokojenie i pozorne ciepełko. Podobnie jak w fizycznych aktach
prostytucji. Ale pod cienką warstewką przyjemności kryje się zimny świat
pozbawiony miłości; podobnie jak w aktach seksualnych bez miłości. Fizyczna
bliskość ciał staje się wtedy jakąś wielką iluzją. Serca są bowiem w kosmicznej
odległości od siebie.
Zachowanie
dotychczasowej jawnogrzesznicy jest całkowicie odmienne. Przede wszystkim
uderza jej wielka bezpośredniość w relacji do Jezusa. Nie ma tu chłodnej
kalkulacji, ale spontaniczna reakcja miłości. W Ewangelii czytamy: „przyniosła flakonik alabastrowy olejku i
stanąwszy z tyłu u nóg Jego, zaczęła oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem
całowała Jego stopy i namaszczała olejkiem” (Łk 7, 37-38). Warto wyobrazić
sobie tę scenę. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, Jezus leży (nie siedzi)przy stole
i oto doświadcza od owej kobiety takich czułych i pełnych bezpośredniości
gestów. Ze strony kobiety występuje skrócenie dystansu. Jakaś niesamowita
bliskość uniżenia, szacunku i czarującej nonszalancji. Zarazem nie są to puste gesty. Czułość kobiety jest zewnętrznym wyrazem
miłości, która wypełniła jej serce. Jezus
potwierdza: „Odpuszczone są jej
liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała” (Łk 7, 47).
A
może Jezus został zaskoczony takim zachowaniem i stał się mimowolnie ofiarą
miłosnej natarczywości? Zachowanie Mistrza pokazuje jednak coś zupełnie innego.
W pełni aprobuje zachowanie kobiety. Co więcej, najwyraźniej okazywana miłość
sprawia Mu radość. Wobec faryzeusza
pochwala kobietę, mówiąc: „Odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich”.
Jezus nie odcina się, nie odrzuca. Odpowiada jak najbardziej pozytywnie. Ma
miejsce obustronna relacja bliskości, która odzwierciedla szczerą, ewangeliczną miłość. Mistrz nie jest
stoickim faryzeuszem. Nie boi się czułej bliskości.
Kobieta
nie usiłuje kupić miłości. Po prostu kocha Jezusa. Radośnie otwiera się na
miłość, którą bezinteresownie otrzymuje. Jednocześnie miłość toruje drogę do przebaczenia. Z kolei
przebaczenie jeszcze bardziej pogłębia miłość.
I oto niezwykły paradoks. Faryzeusz wydawał się być wzorem pobożnego
człowieka, a tak naprawdę zachowywał się jak prostytutka. Z kolei kobieta
początkowo jawiła się jako prostytutka, a okazała się pełna Bożej Miłości.
Zachęcani przez papieża Franciszka, otwierajmy się na
postawę czułości i bliskości. Pomiędzy ludźmi oraz pomiędzy Bogiem i
człowiekiem, miłość istnieje tylko wtedy, gdy jest szczera wzajemna jedność i
bliskość. Bóg z darem Miłosierdzia zawsze jest blisko.
16 czerwca 2013
(Łk 7, 36-8, 3)