„Chwile szczęścia”. Wiele źródeł informacji
potwierdza, że coś takiego istnieje. Jeśli również masz podobne doświadczenie
to bardzo dobrze. Jeśli nie, to może warto dokładniej przypatrzeć się swojemu
życiu.
Jakoś tak się
dzieje, że bardzo często te upragnione chwile po prostu przesypiamy.
Sugestywnie widać to w ewangelicznym opisie Przemienienia na Górze Tabor (Por.
Łk 9, 28-36). Jezus ukazuje się w Bożej Chwale. Jego twarz i odzienie
promieniują niezwykłą światłością. „Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli
zmorzeni”. Jeśli ktoś twierdzi, że życie to jedno wielkie nieszczęście, to
raczej jest w błędzie. Istnieją bowiem przebłyski „Boskiego Szczęścia”.
Ale człowiek może być tak przytłoczony, że już nie ma sił i chęci,
aby cokolwiek radosnego dostrzegać.
Uczniowie na
szczęście przebudzili się i dostrzegli wspaniałość, w której
uczestniczą. Ale potem pojawił się kolejny problem. W euforii Piotr zapragnął
budować namioty na górze. Poczuł się dobrze i chciał od razu na trwałe
zatrzymać się w tym wspaniałym stanie. W ten sposób pojawia się
wielka kwestia, jak interpretować dostrzeżone i doznane chwile
szczęścia. Piotr nie poszedł we właściwym kierunku. Sens wspaniałej chwili nie
polega na tym, aby automatycznie od razu przekształcić ją w trwały
stan.
Głęboki sens Przemienienia Jezusa wskazuje zupełnie
inny kierunek. Po pierwsze, było to przygotowanie do tragicznych wydarzeń,
które miały się rozegrać na Golgocie. Mojżesz i Eliasz „mówili o Jego odejściu,
którego miał dokonać w Jerozolimie”. Perspektywą doznawanej chwili szczęścia
było cierpienie ukrzyżowania. Po drugie, Przemienienie stanowiło zapowiedź
Wieczystej Chwały, która na trwałe zaistnieje dopiero po Zmartwychwstaniu. Po
trzecie, jedyną osobą, która definitywnie może być przewodnikiem na drodze
szczęścia jest Jezus Chrystus, o którym Bóg Ojciec powiedział: „To jest mój Syn
wybrany, Jego słuchajcie”.
Chwile szczęścia nie są po to, aby od razu przeobrazić
się w nieustanne Ziemskie Szczęście. Takie myślenie to pułapka wiodąca do
różnych uzależnień. Zniewalająca pogoń za kolejną chwilą szczęścia. Wtedy
zamyka się także droga do rzeczywistej miłości. Drugi człowiek przestaje być
ważny. Zostaje sprowadzony do poziomu maszyny, która ma generować
szczęściodajne impulsy. Nawet Bóg tak zaczyna być postrzegany.
W świetle Przemienia na Górze Tabor sens doznanych chwil szczęścia jest zupełnie
inny. Przede wszystkim mają one na celu przygotować do różnych ciężarów i
cierpień. Jest to swoisty pokarm przed wyruszeniem w drogę na krzyż.
Doświadczone promienie światłości, zachowane w pamięci i w sercu, są bezcenną
pomocą w znoszeniu późniejszych ciemności; swoista kotwica, gdy zewsząd ogarnia
rozszalałe morze. Takie postrzeganie otwiera jednocześnie na postawę
miłości. Miłość to gotowość na otrzymanie raniącego ciosu. Ale
oczywiście cierpienie nie jest rzeczywistością ostateczną. Chwile szczęścia są
zapowiedzią Wiecznego Szczęścia, które jednak nastąpi dopiero po przejściu
próby krzyża, po śmierci, w życiu wiecznym. Tragiczną pomyłką jest chęć
budowania raju na ziemi. Wszelkie takie próby, zamiast smaku nieba, dały
ostatecznie gorycz piekła. Ale oczywiście całym sercem trzeba otworzyć się na
obietnicę autentycznego Nieba. Póki co, zawsze będzie to jednak coś
abstrakcyjnego. Dlatego doznane docześnie chwile szczęścia są bezcenną pomocą w
takim konkretniejszym poczuciu tego, w czym zawsze będziemy mogli uczestniczyć.
Można mówić o swoistym prześwicie Wieczności w doczesności.
Wreszcie trzeba podkreślić,
że radosne chwile są drogowskazem, który wskazuje na Jezusa Ukrzyżowanego
i Zmartwychwstałego. To zaproszenie do głębszego wejścia w relację z
Chrystusem, który jako jedyny może chwile szczęścia przekształcić w Nieustanne
Szczęście…
6 sierpnia 2013 (Łk 9, 28b-36)