„Prawdziwie wygrała! Odniosła największe
życiowe zwycięstwo!”. A o kim mowa? O św. Wiktorii, której
Uroczystość obchodzona jest dzisiaj w Diecezji Łowickiej, na terenie której
znajduje się Erem Maryi "Brama Nieba". Św. Wiktoria, rzymska
chrześcijanka, została zadenuncjowana i zmuszona do złożenia bałwochwalczego
hołdu pogańskiej bogini. Zdecydowanie odmówiła, pozostając wierna swemu
Mistrzowi Jezusowi Chrystusowi, jedynemu prawdziwemu Bogu. Odważną decyzję
przypłaciła męczeńską śmiercią. Działo się to w Rzymie za czasów prześladowań
cesarza Dioklecjana, pod koniec III wieku.
Ta starożytna historia
wpisuje się w bogaty pejzaż tego typu sytuacji u początków formowania się
chrześcijaństwa. Wiara chrześcijańska nie była prostym wyborem, bez większych
konsekwencji w codziennym życiu. Bardzo często wierne wyznanie i trwanie przy
Chrystusie utożsamiało się automatycznie z wejściem na drogę męczeńską. Obecnie
w wielu miejscach na globie ziemskim położenie chrześcijan jest równie
tragiczne, a nawet jeszcze bardziej przerażające.
Na szczęście u nas wyznanie
wiary w Jezusa Chrystusa nie jest równoznaczne z utratą fizycznego życia.
Głębiej jednak patrząc, przesłanie św. Wiktorii w niczym nie traci ze swej
aktualności. Nie chodzi bowiem jedynie o powierzchowne deklaracje, ale o
rzeczywistą realizację Prawdy Jezusa Chrystusa. Gdy spojrzymy w ten sposób, od
razu powraca tragedia starożytnego wyboru. Z jednej strony świat różnorakich
bożków; z drugiej zaś prawdziwy Bóg, który objawia się w pełni poprzez światło
Ewangelii.
Obecnie sytuacja jest w
pewien sposób trudniejsza niż w początkach chrześcijańskiej starożytności.
Wówczas bowiem realia były bardzo klarowne. Poganin deklarował się jako
poganin, chrześcijanin jako chrześcijanin. Wybory te miały adekwatne
odzwierciedlenie w życiu. Aktualnie występuje bardzo dużo społecznego zamazania
prawdy. Niestety wiele osób deklarujących się jako chrześcijanie, tak naprawdę
z wielkim zaangażowaniem składa ofiary pogańskim bożkom. Czynią to nawet z
Bożym imieniem na ustach. Z kolei można spotkać ludzi, którzy
wprawdzie szczerze nie są w stanie zadeklarować swej wiary chrześcijańskiej,
ale gdy przyjrzeć się ich życiu, to dają naprawdę piękno świadectwo
praktycznego podjęcia Ewangelicznej Dobrej Nowiny.
Tak więc biorąc pod uwagę
rzeczywisty stan w sercu, napięcie pomiędzy światem bożków i prawdziwym Bogiem
w niczym nie zniknęło. Autentyczny wybór Jezusa Chrystusa łączy się z wejściem
na drogę męczeństwa. Ośmielam się pokornie stwierdzić, że niniejsza konstatacja
dotyczy każdego rzeczywistego chrześcijanina. Wzorem naszego Mistrza trzeba
oddać życie na Krzyżu. To jedyna droga, aby ze szczerą wiarą i ufnością przyjąć
Słowo: „Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto
wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10,22). Pozostaje rzeczą
drugorzędną czy autorzy wyroków będą się powoływali na pogański panteon bożków,
czy na Boga Pisma Świętego. Wszak św. Jan wyraźnie mówi, że nikt nie może
kochać Boga, którego nie widzi, jeśli nie kocha człowieka, którego widzi.
To chrześcijańskie wezwanie
do męczeństwa za wiarę w specyficzny sposób dotyczy powołania pustelniczego.
Coraz bardziej odkrywam, że bycie autentycznym pustelnikiem wręcz utożsamia się
z wezwaniem do bycia męczennikiem. Każdego dnia od nowa i coraz głębiej trzeba
podejmować drogę umierania dla „tego świata”, aby żyć dla „Wiecznego Świata”.
Jakże potrzeba wiele trudu, aby w pustynnej walce wewnętrznej prawdziwie
odnaleźć chwałę Ukrzyżowanego, jak piękne ujmuje to „Katechizm Kościoła
Katolickiego”.
Jestem wdzięczny św.
Wiktorii za jednoznaczne świadectwo wiary, potwierdzone męczeństwem. Wiktoria
oznacza po łacinie „zwycięstwo”. Tak, umierając dla Chrystusa odniosła
największe życiowe zwycięstwo. Wierzę, że teraz zjednoczona z Umiłowanym
wspiera mnie i Ciebie z Nieba. Św. Wiktorio, wspieraj nas na drodze do
ostatecznego przejścia z tego „męczeńskiego łez padołu” do Wiecznej Krainy
Szczęścia…
11 listopada 2013 (Mt 10, 17-22)