„Złe samopoczucie, które dniem i nocą daje o
sobie znać. Stany depresyjne, myśli samobójcze, ciągłe konflikty, brak małżeńskiej
i rodzinnej zgody, a nawet sytuacje przypominające diabelskie
dręczenie”. Te stwierdzenia opisują niestety codzienność niektórych
ludzi. Gdy proste leczenie nie pomaga, podejmowane są bardziej złożone terapie
farmakologiczne, psychologiczne i psychiatryczne. Ale niejednokrotnie nauki
medyczne i humanistyczne muszą skapitulować. Okazuje się, że poprawa sytuacji
następuje dopiero po wejściu na drogę nawrócenia. Grzech powoduje
największe zniszczenia w człowieku. Dlatego nie jest dziwne, że w niektórych
przypadkach (gdzie powodem problemów był grzech) przyjęcie Miłosierdzia Bożego
przynosi wreszcie upragnione uzdrowienie duchowe, psychiczne, a nawet
fizyczne.
Ale bywa, że „coś” jak gdyby blokowało zwrot ku
Bogu; ewentualnie, nawet po wejściu na drogę nawrócenia stan psychofizyczny nie
ulega zmianie; zarazem niezmiennie w rodzinie występują konflikty,
nieporozumienia i nieustanne niepowodzenia. Niejednokrotnie taki toksyczny stan
trwa już wiele lat, a nawet od całych dziesięcioleci i pokoleń. Nasuwa się
pytanie: czy istnieje związek pomiędzy historią rodzinną oraz specyfiką
samopoczucia i stanem duchowym konkretnej osoby?
Bezcenną intuicję przynosi nam początek
Ewangelii według świętego Mateusza. Fragment ten tradycyjnie czytany jest na
rozpoczęcie drugiej części Adwentu, która bezpośrednio przygotowuje na
przyjście Zbawiciela. Cóż interesującego tutaj znajdujemy? Otóż św.
Mateusz prezentuje dokładny rodowód, czyli drzewo genealogiczne Jezusa.
Precyzyjnie wymienia przodków, których imiona zebrane są w trzech częściach:
„Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida
do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia
babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń” (Mt 1, 17). Dla
znających Stary Testament, prezentacja ta jest bardzo mocnym dowodem, że Jezus
jest obiecanym od wieków Mesjaszem. Zarazem wyraziście ukazana jest tutaj więź
pomiędzy tym, co Boskie i ludzkie. Bóg jako Zbawiciel nie „spada”
przypadkowo w ciało jakiegoś człowieka, ale konkretnie wpisuje się w potężne
drzewo genealogiczne; uczestniczy w całej wielkiej ludzkiej historii.
Mentalność wschodnia zachowała zdrową świadomość
tego, co niestety na Zachodzie obecnie zasadniczo zostało zatracone. Otóż życie
każdego człowieka wpisane jest w wielką historię rodzinną. W tym sensie,
rodowód jest swoistym źródłem tożsamości oraz odzwierciedleniem uporządkowania
i harmonii w relacjach rodzinnych. Istnieje przekaz biologicznego kodu
genetycznego oraz w pewien sposób także duchowego. Wynika z tego, że istnieje
związek pomiędzy życiem konkretnego człowieka oraz wcześniejszą historią jego
rodziny.
W tym kontekście, największym problemem są
poważne sytuacje zła, które zaistniały u naszych przodków. Na
przykład samobójstwo, aborcja, zdrada małżeńska, przekleństwa, akty
satanistyczne. Odpowiedzialność za te grzechy ponoszą ich sprawcy, ale skutki
ich popełnienia oddziałują także na potomków. Gdy nie nastąpił akt nawrócenia,
wtedy w „ciele rodzinnym” pozostaje nieuzdrowiona rana. Może to powodować konsekwencje
w postaci zaburzeń duchowych i fizycznych. W rezultacie pojawiają się u
konkretnych osób i w rodzinie choroby, sytuacje konfliktowe, nieustanne
niepowodzenia; swoista „duchowa choroba dziedziczna”.
Jezus swym przyjściem dokonał uzdrowienia całego
swego drzewa genealogicznego i zarazem całej ludzkości. Pragnie teraz uzdrawiać
nasze życie i prowadzić każdą osobę do zbawienia. Na tej drodze może istnieć
konieczność uzdrowienia także więzi międzypokoleniowych w naszej
rodzinie. Chodzi o „uzdrowienie”, a nie „przerwanie” lub „odcięcie”. Jedynym
Uzdrowicielem jest Jezus Chrystus. Dlatego zwłaszcza w przypadku bezskutecznych
terapii indywidualnych, trzeba też pamiętać o ewentualnej konieczności
uzdrowienia więzi rodzinnych na przestrzeni historii. W wielu przypadkach,
dopiero podjęcie modlitwy o uzdrowienie więzi międzypokoleniowych zaowocowało
konkretnymi uzdrowieniami fizycznymi i duchowymi oraz poprawą klimatu
rodzinnego. Szczytem modlitwy jest Eucharystia, dlatego w takich sytuacjach
Msza święta o uzdrowienie więzi międzypokoleniowych jest największym źródłem
potrzebnych łask.
Panie Jezu, uzdrawiaj nas i historię naszych
rodzin…
17 grudnia 2013 (Mt 1, 1-17)