Perspektywa Wieczności


Radosna gotowość, aby odejść z tego świata… Śmierć jest bramą, przez którą można wejść do Wiecznego Domu Ojca. Pustelnia jest fascynującą pomocą, aby doczesność nie usidliła swymi ulotnymi powabami. Wszak świat doczesny jest tylko jednym wielkim przemijaniem. Wszystko przypomina morskie fale, które pojawiają się i znikają…

Póki co, najlepiej zgodnie z sumieniem robić, co można, i resztę powierzać Bożej Opatrzności. To, co jest błędem lub grzechem, trzeba pokornie zanurzyć w Miłosierdziu Boga. I tak z dnia na dzień iść, zachowując zdrowy dystans do samego siebie. Chwała Bogu, że jestem nicością. Najważniejsze, że Bóg jest Nieskończonością. Wspaniale czuć się nikim. Tak w pełni świadomie i dobrowolnie. Dzięki temu umysł jest pełen spokoju. Samotna cisza pozwala usłyszeć muzykę Wieczności. Pędzące myśli nie przytłaczają swym chaosem. Serce nie jest spętane rozpatrywaniem przeszłości, ani zatrwożone o niepewną przyszłość. Oto model życia, inspirowany słowem Jezusa: „Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (por. J 12, 20-33).  

„Miłować swoje życie”, to być skoncentrowanym na sobie i swej ważności. Taka postawa powoduje utratę ogromnych pokładów energii, aby celebrować swoje „pyszne ja”. Bardzo łatwo pojawia się wtedy podatność na wielorakie zranienia i urazy.  Niewielkie słowo wystarczy, aby potem całymi godzinami rozpamiętywać doznaną krzywdę lub przejmować się czyjąś opinią. „Co miał na myśli?” „O co jej chodziło?”. Szkoda tracić czas na takie rozczulanie się nad sobą. „Umiłowane życie” staje się wtedy nieznośnym ciężarem. Najgorzej, że zapatrzenie w siebie utrudnia, lub wręcz uniemożliwia spoglądanie ku Wieczności.

Gdy człowiek „nienawidzi swoje życie na tym świecie”, zachodzi utrata, która jest świętym super-zyskiem. Nienawiść oznacza unicestwianie życia, w którym egoistyczne „ja” stanowi centrum. Bóg przejmuje wtedy ster życiowej łodzi. Efekt jest piorunujący! Zaczyna znikać przywiązanie do ziemskich dóbr, jak: władza, prestiż, rankingi. Opinia ludzka przestaje zniewalać. Wszak ostatecznie liczy się tylko opinia Boga. Gdy człowiek  nie jest przewrażliwiony na punkcie swojego „ja”, ileś krzywdzących ciosów nawet nie dostrzeże. Rany w Sercu Boga pochłaniają bez porównania bardziej. Bez sensu analizować, „co ktoś sobie pomyśli”. Lepiej skoncentrować się na tym, aby jak najlepiej służyć Jezusowi. Dzięki temu życie powolutku wypełnia się miłością, pokojem i radością. To są wartości wieczne, które w Duchu Świętym przenikną przez bramę śmierci do Nieba.

Jezus obrazowo tłumaczy: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie samo, a jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”. Oto świetna ilustracja sensu doczesnego obumierania. Jest to rezygnacja z postawy roszczeniowej „należy mi się” na rzecz wielkodusznej logiki „ofiaruje Ci”. Gdy człowiek umiera z miłości, inni zyskują obfite życie. Ważne, aby pokornie znosić sytuacje, gdy ofiarowany dar jest odrzucany. Mam świadomość, że nikt nie ma obowiązku przyjmować tego, co daję. Wszak jestem nikim. Tak więc mój dar może być wyrzucony na śmietnik. Nie mogę mieć do nikogo pretensji. Choć oczywiście serce się raduje, gdy dar jest serdecznie przyjęty.

W umieraniu źródłem płodności jest Bóg. Ten egzystencjalny fakt eliminuje myślenie w stylu: „Tak wiele jeszcze mam do zrobienia”. Wszak jestem tylko marnym prochem. Gdy umrę, Bóg bez problemu będzie dalej działał poprzez innych ludzi. Wszystko zrobią jeszcze lepiej. Umieram z miłości, bo „nienawidzę mojego życia na tym świecie”. Oto ewangeliczny pomysł na życie, które poprzez śmierć w Chrystusie staje się Życiem na wieki. Już teraz z całego serca dziękuje Jezusowi za dzień mojej śmierci. Wszak śmierć z woli Bożej jest wspaniałą Bramą do Nieba. Radosna perspektywa ujrzenia Jezusa Chrystusa twarzą w Twarz, bez żadnej zasłony…  

22 marca 2015 (J 12, 20-33)