Piękne chwile… które odmieniły na lepsze wcześniejszy bieg życia. Nowe zaangażowania, podjęte z nadzieją i twórczą pasją. Osoby, które sprawiły, że szara codzienność nabrała radosnych kolorów. Ale potem wrażenie, jakby wspaniały okres dobiegł końca. Smutne, wręcz bolesne doświadczenie unicestwienia, tchnienie śmierci. Zamiast wspaniałej nowości, poczucie znalezienia się ponownie w punkcie wyjścia. To newralgiczny moment, w którym bardzo intensywnie działają dwie pokusy…
Pierwsza polega na tym, że człowiek całkowicie
powraca do dawnego życia. Serce wypełnia ciężkie westchnienie: „Było,
minęło". Utrata nadziei, że zaistniałe wydarzenia lub spotkane osoby
jeszcze kiedyś pojawią się i rozświetlą przyszłość. Zapada swoista kurtyna.
Wrażenie, że piękny okres był tylko wzruszającym spektaklem, który bezpowrotnie
się skończył. Nie pozostaje nic innego, jak dawna przeszłość…
Taka pokusa zaczęła ogarniać Piotra i innych
uczniów po śmierci Jezusa (por. J 21, 1-14). Zaufali Mu. Zostawili
„łowienie ryb” i wzięli się za „łowienia ludzi”. Miało być tak pięknie…
Nie dziwi, że w takim stanie Piotr na nowo wziął się za łowienie ryb. Od
ryb do ludzi, fascynujące. Od ludzi do ryb, przygnębiające. Ale cóż robić? „Idę
łowić ryby”, zawyrokował podłamany Piotr. Inni podobnie uczynili. Ale jak się
okazało, nic nie złowili. Mocna symbolika. Gdy człowiek, myśląc o sobie,
usiłuje wrócić do przeszłości, skazuje się na przegraną. Dzieje się tak, gdyż
dawnego czasu już teraz nie ma…
Druga pokusa łączy się z chęcią wymazania z
pamięci najnowszej i dawniejszej przeszłości, aby rzucić się w
przyszłość, w wir nowych zaangażowań lub relacji. Trudno, nic nie trwa
wiecznie. Nie ma tu ciągłości, ale jest próba odcięcia się od przeszłości, aby
wystartować z poczuciem „czystej karty”. Jest to „działanie rewolucyjne”, które
usiłuje zerwać z tym, co było, aby zainicjować „świetlaną nowość”. Nawiązując
do ewangelicznego epizodu, jest to działalność bez żadnego związku z
wcześniejszym „łowieniem ryb” oraz „łowieniem ludzi”. Taka iluzoryczna ucieczka
jest wstępem do głębokiego zagubienia swej życiowej tożsamości.
Cechą wspólną tych dwóch zachowań jest oparcie
się na własnych ludzkich siłach i pomysłach odnośnie rozwiązania „smutnej
sytuacji”. Lepiej wejść na drogę, która jest sensowną syntezą „przeszłego
życia” i „aktualnej Bożej łaski”. Jak to działa, możemy zobaczyć we
wspomnianym fragmencie Ewangelii. Otóż Jezus po zmartwychwstaniu ukazał się
Piotrowi, ponownie w powiązaniu z rybami. Najpierw pomógł złowić ryby, a
potem nakarmił nimi swych uczniów. To był dopiero początek „Bożego
zmartwychwstania przeszłości”. Posłani przez Zmartwychwstałego Pana, któremu
jeszcze bardziej zaufali, Piotr i uczniowie z nową mocą stali się „rybakami
ludzi” …
Oto rewelacyjny drogowskaz. Cała sztuka po
„pięknym okresie” polega na tym, aby odważnie połączyć „dawniejszą i najnowszą
przeszłość” z Jezusem Zmartwychwstałym. Człowiek jest wtedy w teraźniejszości,
owocnie kontynuując wcześniejsze życie. To umożliwia obfity połów „mnóstwa
ryb”. Dzięki zaufaniu Jezusowi, piękny okres, po próbie śmierci, powróci w
nowej odsłonie. To nie jest odtwarzanie przeszłości, ale zupełnie nowa forma
aktualnej realizacji tego, co kiedyś się pojawiło. W przypadku podobnych
zaangażowań lub tych samych osób, jest to swoiste uwiecznienie tego, co
przeszło próbę śmierci i mocą łaski po wcześniejszym „błysku” utrwaliło swe
istnienie. Jezus był, umarł i znów pojawił się jako Zmartwychwstały… Nieraz
„oprawa zewnętrzna” życiowej sytuacji się zmieni, ale tak naprawdę będzie to
kontynuacja Bożego planu, którego „przewodnikiem” jest Zmartwychwstały Pan.
Jeśli człowiek ufnie powierza się Jezusowi,
wtedy odkrywa ciągłość swojego życia. W Bożym planie życie ludzkie nie jest
chaotyczną zbitką epizodów, ale logicznym trwaniem specyficznego kolorytu
miłości. Miłość w sercu otwiera oczy na obecność Chrystusa
Zmartwychwstałego i pozwala zawołać: „To jest Pan!”. Jeśli z Chrystusem
umieramy, z Chrystusem zmartwychwstaniemy... Piękna Wieczność, zaczynająca się
już tu i teraz…
10 kwietnia 2015 (J 21, 1-14)