„Nie rozumiem”… Dlaczego tak postępuje? Czemu
tak się zachowuje? Jaki sens ma to wydarzenie?... Brak rozumienia drugiego
człowieka lub sensu jakiejś życiowej sytuacji, to trudne doświadczenie granic.
Oto jest coś, co przerasta możliwości mojego pojmowania. Różne ciągi zdarzeń i
zachowań sprawiają wrażenie braku logiki, chaosu lub wręcz tchną absurdem. Nie
można jednak popaść w zwątpienie. Konstatacja „nie rozumiem” jest tak naprawdę
wyzwaniem, aby odkryć nowy świat wyzwalających rozumień. Jak to zrobić?
Przede wszystkim nie mogę traktować siebie jako
wyroczni, która posiada doskonały patent na sensowny obraz rzeczywistości. Mój
rozum nie jest boskim kryterium mądrości. Tylko Bóg jest absolutnym wzorcem
prawdy, dobra i piękna. A to znaczy, że tego, czego nie rozumiem, nie mogę
traktować automatycznie jako bezsensowne. Z Bożej perspektywy lub z punktu
widzenia innego człowieka wszystko może wyglądać zupełnie inaczej i mieć
głęboki sens. Pokorne uznanie swej poznawczej ograniczoności jest świetnym
środkiem do zrozumienia tego, co w danej chwili pozostaje niezrozumiałe. W ten
sposób otwiera się droga do przyjęcia nowego światła, naturalnego i
nadprzyrodzonego. Trzy czynniki są szczególnie pomocne, aby pierwotne „nie
rozumiem” przeobraziło się w „rozumiem”.
Najpierw chodzi o dostrzeżenie drugiego
człowieka w konkrecie jego życia. Nie jest to oczywiste. Najczęściej wcale nie
widzimy „kości i ciała” realnego człowieka, ale posiadamy jedynie jego obraz,
stworzony w swej wyobraźni i umyśle. Potem odnosimy się do tego odrealnionego
„ducha”, myśląc, że to jest prawdziwy człowiek. Jezus zaprosił swoich
uczniów: „Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem” (por. Łk 24, 35-48).
Ujrzeć człowieka takim, jakim on jest, to niejako spojrzeć na świat jego
oczami. W tym względzie bardzo ważne jest wzięcie pod uwagę zranień, jakie
wpisują się w historię jego życia. Tu jest geneza różnych specyficznych
reakcji, które początkowo mogą wydawać się dziwne i niewłaściwe. Dopiero
uświadomienie sobie, gdzie drugi człowiek został zraniony, pozwala uchwycić to,
co bez wrażliwości na te zranienia może być totalnie niezrozumiałe. Żeby choć
nieco pojąć misterium Jezusa, trzeba pamiętać o prawdzie: „cierpiał i trzeciego
dnia zmartwychwstał”.
Ale samo spotkanie konkretnego człowieka nie
wystarczy. Osoba objawia swoją tożsamość poprzez słowo. Wewnętrzna prawda
istnienia jest niejako ucieleśniana w wypowiadanym i pisanym słowie. Oto drugi
drogowskaz, który wskazuje drogę przejścia od „nie rozumiem” do „rozumiem”. Tym
razem bardzo ważna jest postawa uważnego wsłuchiwania się i wczytywania. Jeśli
odbiór będzie powierzchowny, wtedy nie zdołam wydostać się ze swego świata, aby
poznać odmienny świat. Kto chce zrozumieć Jezusa, jest zaproszony do
pogłębionej lektury Pisma Świętego. „Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli
Pisma”. Jezus posyła Ducha Świętego, który oświeca nasze umysły i sprawia, że
poprzez słowo Boże zaczynamy coraz bardziej rozumieć Boga i drugiego człowieka
w Bogu. Ale to nie koniec.
Do pełni rozumienia konieczny jest jeszcze
trzeci czynnik: uczestniczenie we wspólnocie tych, którzy przyjmują dar Słowa
Wcielonego. Takim miejscem jest Eucharystia, która pozwala zanurzać się w
„przestrzeni Bożego sensu”. Mówiąc obrazowo, samo czytanie książki o wodzie nie
da tego, co wejście do wody i doświadczenie tego, czym ona jest. Uczniowie
„poznali Jezusa przy łamaniu chleba”. Dopiero uczestnicząc w dzieleniu się
chlebem eucharystycznym, możemy rozpoznać i przyjąć w siebie Chrystusa Zmartwychwstałego.
Jednocześnie im bardziej zjednoczymy się z Jezusem w Eucharystii, tym bardziej
odczujemy w sobie bicie serca drugiego człowieka. Nie chodzi o konkretne
myśli, ale o zyskanie stanu współczującej wrażliwości na odmienny rodzaj życia.
Zawiązuje się wówczas głęboka nić wzajemnego porozumienia, która choć często
nieuświadomiona, realnie owocuje poprzez bycie jedno w różnorodności. Jezu
Chryste, pomagaj nam coraz bardziej rozumieć Ciebie i drugiego
człowieka…
19 kwietnia 2015 (Łk 24, 35-48)