W życiu doświadczamy różnych opinii odnośnie tego, co robimy i mówimy. Mogą
to być nawet zdania radykalnie przeciwstawne. W Ewangelii jest znamienny
fragment, gdy Jezus w bardzo krótkim czasie spotyka się z dwiema całkowicie
odmiennymi postawami i zdaniami: „a wszyscy przyświadczyli Mu” i chwilę potem
„porwali się z miejsca, wyrzucili Go” (por. Łk 4, 21-30).
Jak w tym odnaleźć się? Jest prawda,
która może być niebywałym źródłem życiowej mocy wolności. Do czego zdążam? Otóż
moje życie w żaden sposób nie może być zniewolone opinią drugiego człowieka. Dlaczego miałbym
być niewolnikiem tego, co drugi o mnie myśli? Paniczne myślenie w stylu „co
inni o mnie myślą”, to przerażające zniewolenie. To samo odnosi się do tak
zwanej „opinii publicznej”. Wolność od opinii rodzi autentyczny wewnętrzny
oddech.
Człowiek właściwie wolny od opinii, nie popada zarazem w dwie błędne
skrajności. Jedna skrajna postawa wyraża się w lęku przed opinią innych.
Działam w oparciu o przewidywany pogląd. Potem zaś zamartwiam się tym, jak inni
mnie postrzegają. Taki człowiek to godny pożałowania niewolnik. Dodajmy od
razu, że istnieje jeszcze jedna błędna droga. To sytuacja, gdy nie daję prawa
drugiemu do własnej opinii. Tworzę niemalże przymus, aby drugi nie miał żadnych
myśli na mój temat lub myślał podobnie do mnie. To z kolei nie mniej smutny
despotyzm. Podkreślmy bardzo mocno. Drugi człowiek ma prawo do własnej opinii,
która może radykalnie odbiegać od mojej. Właściwie może myśleć cokolwiek chce
na mój temat.
Tak więc nie jest dobrze, gdy opinia drugiego człowieka zniewala mnie i
zarazem jest niedopuszczalne odbieranie drugiemu prawa do własnej opinii. Droga
wolnego i zachowującego godność człowieka polega na dawaniu prawa do własnych
opinii i zarazem na braku chorobliwego przejmowania się tymi opiniami.
To taki fundament drogi wolności w kwestii opinii ludzkiej. Co warto
jeszcze dodać? Otóż nie należy uważać, że opinia drugiego jest tożsama z
powietrzem… Warto zatrzymać się nad treścią tej opinii. Nie w sensie jednak
bezpośredniej determinacji mej decyzji, ale na zasadzie szukania treści, które
mogą być pomocą w określaniu obiektywnej prawdy. Jeśli opinia drugiego niesie w
sobie słuszną w całości lub częściowo treść, to warto, a nawet trzeba, ją
przyjąć. I tu następuje niezwykle ważny moment. Otóż tę treść czynię częścią
mojej własnej opinii. W konsekwencji działam w oparciu o własną opinię, która
została ubogacona opinią drugiego. W ten sposób unikam dwóch szkodliwych
sytuacji. Z jednej strony nie staję się sługą opinii drugiego, z drugiej zaś
nie tracę cennych inspiracji na drodze własnego budowania opinii.
Tak! Nie da się ukryć! To niezwykłe uczucie doświadczać swobodnego oddechu
wolności od tego „co ludzie powiedzą”… Niech mówią, co chcą. Na koniec jeszcze
jedna prawda. Nie mogę czynić z własnej opinii absolutu. Jest jedna osoba,
której opinia ma dla mnie absolutnie wiążące znaczenie. To opinia Boga w danej
sprawie. Bóg zna bowiem doskonale prawdę. Dlatego warto z Bożej opinii uczynić
absolutny punkt odniesienia. Warto bać się Boga. Wtedy przestajemy bać się
ludzi. Kto nie liczy się z Bogiem, będzie liczył się z ludzką opinią. Tylko
głębokie zaufanie Bożej opinii może dać potrzebne siły, aby nie być
niewolnikiem ludzi. Warto zauważyć. Gdy ludzie bali się Boga, nie bali się
opinii publicznej. Gdy ludzie przestali bać się Boga, zaczęli padać na kolana
przed magicznym „głosem opinii publicznej”. Tak! Delikatne pulsowanie wolności
w Bogu to nieziemskie odczucie. Bezcenny dar wolności wobec opinii drugiego
człowieka.
3 lutego 2013 (Łk 4, 21-30)