Serce tęskni za prawdziwym przyjacielem.
Marzenia się spełniają. Nie można jednak biernie czekać z założonymi rękoma. W
oczekiwaniu na spotkanie przyjacielskiej duszy, najlepiej samemu doskonalić
niezbędne cnoty. Na co szczególnie zwrócić uwagę w budowaniu przyjacielskiej
relacji?
Przede wszystkim, fundamentem jest
wzajemne zaufanie, połączone z całkowitą dyskrecją. Nosimy w sobie różne
ciężary, które czasami porządnie przygniatają do ziemi. Przytłaczająca
rzeczywistość. Nie jest trudnością powiedzieć komuś o przeżywanych problemach i
doznawanych utrapieniach. Sęk w tym, że konsekwencje szczerego wyznania często
okazują się potem bardzo bolesne. Jakże rani już sam fakt ujawnienia
powierzonego sekretu. Dlatego przyjaciel jest człowiekiem, który zachowa
absolutną tajemnicę. Bez cienia przesady, poprzeczka wędruje na podobny poziom,
jak w przypadku spowiedzi. Ksiądz nawet gdyby miał utracić życie, nie może
zdradzić tajemnicy spowiedzi. To wielki skarb, móc powierzyć drugiemu ukryte w
sercu sprawy w poczuciu bezpieczeństwa, że nikt inny o tym się nie dowie.
Niezależnie od sytuacji, święta przyjacielska zasada domaga się całkowitej
dyskrecji. Nikt trzeci nie może poznać nawet rąbka powierzonego sekretu. Powiedzenie nawet o jakiejś drobnej
rzeczy staje się zdradą przyjaciela.
Po tym fundamencie, drugi wymiar, który
jest niezbędny w budowaniu przyjacielskiej relacji, dotyczy porażek, słabości i
cierpień. W świecie trzeba bardzo uważać, aby starannie maskować swe słabe
miejsca. Z dużym prawdopodobieństwem może to bowiem być brutalnie wykorzystane.
Perfidia zła polega na tym, że spotykając się z człowiekiem przeżywającym
trudne chwile, nie pomaga, ale jeszcze bardziej usiłuje zniszczyć i dobić.
Prawdziwy przyjaciel stwarza bezcenny klimat bezpieczeństwa. Jak najbardziej
realnie współcierpi. Poznana słabość staje się zachętą do współprzeżywania
trudnych chwil. Co więcej, w sercu przyjaciela rodzi się pragnienie, aby na
siebie wziąć cierpienie; aby drugi został wyzwolony od niszczącej rzeczywistości.
Wreszcie, trzeci wymiar dotyczy
radosnych spraw, które wypełniają nasze życie. Takie mniejsze i większe sukcesy
codzienności. W duchu pokory, oczywiście nie jest właściwe chwalić się.
Jednocześnie istnieje jak najbardziej zdrowe pragnienie podzielenia się
przeżywaną radością. Niestety istnieje niebezpieczeństwo, że padnie zarzut o
pyszne wywyższanie się, pojawią się cyniczne drwiny lub pełne zazdrości
docinki. Najczęściej poza plecami. Znakiem przyjacielskiej duszy jest zdolność
do szczerego cieszenia się radością drugiego człowieka. Nie ma konkurencji lub
zazdrości. Istnieje głęboka solidarność we wspólnym przeżywaniu tego, co się
udaje. W przyjaźni, sukces przyjaciela staje się moim i na odwrót. Zarazem nie
chodzi tu o płytkie narcystyczne „kadzenie” sobie. Wręcz przeciwnie,
przyjacielska wspólnota radości jest przeniknięta głęboką pokorą wobec siebie i
innych ludzi.
Spotkać
prawdziwego przyjaciela to autentyczny cud. Dzieło Bożej łaski. Człowiek jest
bowiem istotą ograniczoną. Nawet, gdy szczerze chce dobrze, często wychodzi
źle. Ludzka ułomność daje o sobie znać. Na szczęście istnieje Jezus Chrystus,
który uczy nas prawdziwej przyjaźni. Będąc doskonałym Przyjacielem, Bogiem i
Człowiekiem, nie traktuje nas jako niewolnicze sługi, lecz otwiera swe miłujące
serce. Jakże nie pamiętać bezcennych słów, które kieruje osobiście do każdego z
nas: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale
nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od
Ojca mego”( J 15, 15). Tak, Jezus z przyjacielską miłością objawia najgłębsze
tajemnice otrzymane od Ojca. Ufa człowiekowi. Dzieli się swym szczęściem i
cierpieniem. Jednocześnie całe swe serce otwiera na to wszystko, co w cichości
i samotności pragniemy Mu powierzyć. Możemy mówić o wszelkiego rodzaju smutkach
i radościach. Bez żadnych ograniczeń. Wraz z Jezusem Chrystusem wyruszajmy ku
szczytowi przyjaźni.
14 maja 2013 (J 15, 9-17)