Młode małżeństwo w bardzo trudnej sytuacji
materialnej. Perspektywa bolesnej
decyzji. Kobieta musi zrezygnować z kontynuacji studiów. Brak środków na
opłaty. Mąż zdecydowanie nie wyraża zgody na takie posunięcie. Wygląda to na
głęboką miłość. Troska o to, aby ukochana mogła zdobyć wykształcenie wyższe. To
wymaga jednak konkretnych środków.
I oto rzecz zastanawiająca. Początkowo mała pensja
męża przeobraża się w dużo większe dochody; choć stanowisko pracy pozostaje bez
zmian. Jak to możliwe? Pada akcent na miłość, która zawsze znajduje
rozwiązania. Po prostu dodatkowe godziny w pracy. Radość, gdyż kontynuacja
studiów staje się możliwa. Konkretne materialne gesty wyrażające małżeńską
troskę. Mimo wszystko pozostaje pytanie o dziwny nagły wzrost dochodów?
Niepokój. Czy wszystko jest w porządku? I oto po pewnym czasie okazuje się
bolesna prawda. Mężczyzna poprzez znajomego podjął dochodową działalność
przestępczą. Chciał niby z miłości umożliwić żonie ukończenie studiów. W tym miejscu
dobrze pasuje stwierdzenie: „Z deszczu pod rynnę”.
Poprzednie
kłopoty okazują się malutkie wobec tragicznej sytuacji, zaistniałej po
ujawnieniu prawdy. Czy tak musiało być? Gdzie został popełniony błąd? Bez
wątpienia, Bóg nie chciał tragedii. A skąd taka konkluzja? Bóg mówi bowiem
poprzez przykazania, które są światłem chroniącym przed wejściem w ciemności.
Nawet najpiękniejszy cel nie daje prawa do złamania przykazania. Mąż chciał
dobrze: pomóc żonie. By ten cel osiągnąć zaczął łamać przykazanie. Ale dobry
cel można osiągać tylko zgodnie z przykazaniami. Gdyby nawet najbardziej
szczytna idea domagała się ich złamania, trzeba zrezygnować. To bolesne
rozwiązanie, ale chroni przed jeszcze większymi tarapatami. Dodatkowo powstaje
pytanie? Czy można prawdziwie kochać, łamiąc przykazanie? Nie można! Istnieje
bowiem tylko jedna miłość, która wyraża się na różne sposoby. Gdy przykazanie
Boże jest zakwestionowane, oznacza to odrzucenie Bożej Miłości. A gdy nie ma
miłości Boga, wtedy nie może zaistnieć miłość ludzka. To będzie tylko
ewentualnie pozór miłości. Wcześniej czy później okaże się, że była jakaś inna
skrywana motywacja.
W omawianej sytuacji deklarowana była troska o żonę. W
rzeczywistości inny motyw był ważniejszy. To obawa, aby jej rodzice nie wysunęli
zarzutu, że na skutek małżeństwa córka musiała zrezygnować ze studiów.
Prawdziwa miłość buduje się na przykazaniach. W tej sytuacji ta rzeczywista
miłość wyraziłaby się w niewchodzeniu na przestępczą drogę i w umieszczeniu
troski o żonę na pierwszym miejscu. Mniejsza o ewentualne opinie rodziców.
Jednocześnie najprawdopodobniej musiałaby zapaść decyzja o doraźnej rezygnacji
ze studiów. W dłuższej perspektywie bez wątpienia odpowiednie środki znalazłyby
się. Można byłoby wrócić na uczelnię, aby dokończyć i zdobyć upragnione
wykształcenie.
Tak! Przykazania są bezcennym światłem. Zachowanie przykazań daje porządny fundament w budowaniu miłości. To droga do szczęścia. Niech to światło nieustannie nas oświeca!
26 czerwca 2013 (Mt 7, 15-20)