„Jest podobny do wściekłego buldoga, który
uwiązany jest na porządnym łańcuchu. Może bardzo pogryźć tylko
wtedy, gdy sami do niego podejdziemy”. Mnisi egipscy posługiwali się
takim świetnym porównaniem, aby wyjaśnić prawdę o istnieniu szatana
i jego działaniu. Warto zaczerpnąć z tej wielkiej mądrości, gdyż w
dziedzinie walki duchowej byli wielkimi specjalistami. Zarazem chodzi tu o
kwestię, która współcześnie staje się coraz bardziej pomieszana i zagmatwana.
Jak to jest z tym złym duchem? Czy naprawdę istnieje? Czy rzeczywiście jest w
stanie wyrządzić człowiekowi wielką krzywdę? Czy są uzasadnione podstawy, aby
bać się szatańskich sztuczek i podstępnych manewrów?
W
odpowiedzi na te pytania, najpierw zwróćmy uwagę na dwie częste interpretacje,
niezgodne z Ewangelią. Zwłaszcza od czasów Oświecenia pojawił się silny nurt
negujący istnienie szatana. Nawet wielu chrześcijan ewangeliczne fragmenty o
złych duchach zaczęło traktować jako czyste przenośnie. Obecnie
reprezentanci tej grupy, najczęściej teoretycznie nie negując, praktycznie nie
traktują na serio prawdy o istnieniu szatana. Opowieści o szatanie zbywane są
ironią i lekceważeniem. Ci ludzie są tak daleko od realnej walki
duchowej i od konkretnych ludzkich tragedii, że po prostu nawet nie słyszą
głośnego szczekania potężnego buldoga. Skuteczna izolacja. Stąd wrażenie i
przekonanie, że historie o szatańskim buldogu to jedynie wymysł chorej
wyobraźni.
Niestety
jedna skrajność zawsze wyzwala drugą skrajność. Stąd od pewnego czasu zaczyna
narastać swoista fascynacja szatanem i egzorcyzmami. Przedstawiciele tego
kierunku stawiają sobie za cel uwrażliwianie na obecność konkretnego
osobowego zła. Stąd mrożące krew w żyłach coraz liczniejsze opisy demonicznych
działań. W niektórych artykułach i pismach centralnym punktem zainteresowania
staje się szatan. Pomimo deklaracji, że Jezus jest na pierwszym miejscu, tak
naprawdę w centrum zainteresowania jest obecność szatana i tropienie
przejawów jego działania. Następuje konkretny styk ze złem, często zupełnie
nieprzygotowanych ludzi. Niestety pojawia się coraz więcej przypadków, że
kończy się to tragicznie. Ludzie sami rzucają się w ramiona szatana. Tym razem
pojawia się przerażająca nieroztropność. Głupota polega na samobójczym
podchodzeniu do budy, na odległość mniejszą niż długość łańcucha, na którym
jest uwiązany szatański buldog. W konsekwencji, na własne życzenie, następują
różnego stopnia pogryzienia. Niektórzy nawet sądzili, że tego buldoga pokonają.
O zgrozo, tym bardziej zostali pogryzieni. Człowiek jest marnym pyłkiem dla
szatana.
Mnisi
egipscy, i cała późniejsza wielowiekowa tradycja pustelnicza, przekazują nam
rdzennie ewangeliczną interpretację nauki o szatanie. Warto
zapamiętać wspomniany na początku obraz. Tak więc szatan, niczym
rozjuszony buldog, rzeczywiście istnieje. Jak najbardziej konkretnie jest w
stanie nie tylko pogryźć, ale nawet rozszarpać na najdrobniejsze kawałki. Ale
jest uwiązany na Bożym łańcuchu. Jeżeli nie zbliżamy się do szatana, wtedy nic
nam nie zrobi. Jezus pokonał szatana. W Ewangelii opisana jest scena, gdy Chrystus
mówi do złego ducha, który opętał jakiegoś człowieka: „Milcz i wyjdź z niego”.
Surowy rozkaz został wykonany: „Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z
niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody”. Tak, Jezus jest Nieskończenie
Potężnym Bogiem! Jeżeli mamy w sercu Boga, wtedy możemy być spokojni. Nawet gdy
diabły urządzały różne przerażające widowiska, święci zawsze reagowali z
wielkim pokojem serca. Po prostu jeszcze bardziej się modlili, aby trwać razem
ze zwycięskim Bogiem.
Nie
wpatrujmy się w szatana, ale kontemplujmy Chrystusowy Krzyż. W tym świętym
Znaku Zwycięstwo! Pamiętając o szatańskiej budzie, głupio do buldoga nie
podchodźmy. Trzymajmy się Jezusa. Wtedy w pokoju serca możemy odważnie podążać
przez życie …
3 września 2013 (Łk 4, 31-37)