„Nędza grzechu i nieskończone Boże Miłosierdzie”
oto bardzo konkretny dialog, który jest w stanie rozświetlić nawet największe
ciemności. Tę prawdę o zwycięstwie Miłosierdzia Bożego nad ludzkim grzechem
przekazuje nam patronka dzisiejszego dnia, czyli św. Faustyna Kowalska
(1905-1938).
Była bardzo ubogą dziewczyną, gdy wstąpiła do
Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Wcześniej wiele innych furt
zakonnych pozostało dla niej zamkniętych, gdyż niezbyt zachwycająco się
prezentowała, będąc jedynie biedną, niewyszkoloną wieśniaczką. W
Zgromadzeniu pozostawała siostrą tzw. „drugiego chóru”, co łączyło się
zasadniczo z pracami o charakterze fizycznym, mniej „prestiżowymi” w kategoriach
tego świata. Dla siostry Faustyny nie stanowiło to żadnej trudności, a wręcz
cieszyła się, że może prowadzić życie ubogie i ukryte na wzór Jezusa Chrystusa.
Podjęła drogę wiary, która wyrażała się w nieustannym przebywaniu z Panem
poprzez modlitwę i ofiarę. W ukryciu przeżywała autentyczną, nieustannie
pogłębiającą się więź Miłości ze swym Oblubieńcem. W ten sposób otworzyła swe
serce na prawdę Miłosierdzia, którą Bóg zapragnął poprzez nią na nowo przekazać
całemu światu. Doświadczyła błogosławieństwa, jakie spotyka ewangelicznych
prostaczków: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy
przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś prostaczkom” (Łk 10, 21).
Tak, to niesamowita historia! W swoim czasie
uboga kobieta, nie fascynująca żadnymi wielkimi inicjatywami ewangelizacyjnymi
lub charytatywnymi. Jedynie zwykła praca ogrodniczki, kucharki czy też
furtianki (gdy na skutek choroby miała już niewiele sił fizycznych). Ostatnio
czytałem o św. Wincentym a Paulo, który realizował taki ogrom dzieł
miłosierdzia, że cała Francja opowiadała o tym niezwykłym świętym. Nic z tych
rzeczy w przypadku św. Faustyny. Raczej spotykała się z raniącymi uwagami. „Nie
chce ci się pracować”, „wydziwiasz”, słyszała od niektórych sióstr,
gdy ciężka choroba coraz bardziej ograniczała siły fizyczne.
Po dziesiątkach lat, ta niepozorna siostra
zakonna znana jest teraz na całym świecie jako wielka Apostołka i „Sekretarka”
Bożego Miłosierdzia. Oczywiście nie chodzi tu o światową sławę, ale o fakt, że
poprzez heroiczne zjednoczenie z Jezusem Chrystusem stała się „kanałem łaski”,
poprzez który Miłosierdzie Boże może z wielką mocą i obfitością rozlewać się na
cały świat. Jestem jedną z kropelek oceanu tych, którzy poprzez św. Faustynę
mogą odnajdywać głęboką Nadzieję życia, pomimo doświadczanej nędzy
grzechu.
„Dzienniczek: Miłosierdzie w duszy mojej” bez
cienia przesady jest prawdziwie życiowym drogowskazem. Tak! Jestem nędznym
grzesznikiem, ale na szczęście Miłosierdzie Boże jest nieskończenie
większe nawet od najpotężniejszych grzechów. Wciąż nadciąga korowód wielorakich
pokus, które znajdują jednak „święty mur obronny” w postaci pokornych i zarazem
potężnych słów „Jezu ufam Tobie”. Szatan za wszelką cenę chce usidlić swymi
zniewalającymi mackami, unieszczęśliwić i zepchnąć do wiecznego piekła. Wobec
tego bezpardonowego ataku „Koronka do Miłosierdzia Bożego” i obraz
Jezusa Miłosiernego stają się niczym oliwa, która wylana na wzburzone fale
ucisza i daje pokój. Jan Paweł II w homilii w dniu kanonizacji Faustyny, przypomniał
jej bezcenne zdanie: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci
z ufnością do miłosierdzia mojego”.
Tak! Jestem wdzięczny tej Miłosiernej Świętej,
że pomaga odkrywać tajemnicę życia ukrytego i tajemnicę Miłosierdzia Bożego. Ta
pomoc jest teraz bezcenna na pustelniczej drodze do Nieba. Pozostawione pisma,
świadectwo życia i przyjacielska obecność w ramach obcowania
świętych utwierdzają mnie delikatnie i jednocześnie „ze
stalowo-bezkompromisową mocą” w powołaniu kapłańskim i pustelniczym.
Siostra Faustyna oddawała cześć Miłosierdziu
Bożemu za wstawiennictwem Matki Bożej Miłosierdzia. Czerpiąc z bezcennego
wstawiennictwa Maryi i św. Faustyny, wołajmy odważnie: „Jezu ufam Tobie!”…
5 października 2013 (Łk 10, 17-24)