„Głębokie wewnętrzne przeświadczenie: taka jest Wola Boża. Oczywistość, która przeobraża się w wyrazisty drogowskaz dalszej życiowej drogi”. Tak! Nosimy głęboko w sercu pragnienie takiego Boskiego światła. Ale niestety, żyjemy w świecie, który charakteryzuje się wszechobecnym pędem i powierzchownością. Dlatego Boży Głos niejednokrotnie niknie w codziennym rozgwarze. Taki stan powoduje, że wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Poczucie zagubienia i nieokreśloności wyzwala wielorakie reakcje lękowe i obawy odnośnie przyszłości.
Bezcenną pomocą w tych trudnych zmaganiach może
być sposób postępowania Józefa, którego spotykamy na kartach
Ewangelii. Szczególnie cenny jest epizod, gdy po zaślubinach
dowiedział się, że pomimo zachowanej czystości, jego oblubienica Maryja jest w
stanie błogosławionym (Por. Mt 1, 18-24). Jedynym wytłumaczeniem
wydawała się być niewierność. Niektóre apokryfy podają opisy wielkiego
cierpienia, które Józef wtedy przeżywał. Powstał wielki problem. Co dalej
robić? I tu odnajdujemy świadectwo prawdziwej męskości Józefa. Otóż jego serce
wypełniała bezinteresowna miłość do Maryi. Nie kochał jej ze względu na
„niebiański poziom czystości”, ale dlatego, że po prostu „Jest”. Dlatego w
zaistniałej sytuacji konsekwentnie zaczął szukać, jak pomóc Maryi.
Znalazł rozwiązanie, które pozwalało zażegnać niebezpieczeństwo ukamienowania i
dawało jednocześnie Maryi możliwość swobodnego decydowania o dalszym życiu. Oto
prawdziwy skarb: miłość, która nie zniewala, ale pokornie obdarza troską i wolnością.
Józef poprzez swą dobroć otworzył się na
współpracę z Bożą łaską. Miał serce prawdziwie wrażliwe. Dzięki temu
we śnie dostrzegł i usłyszał anioła Pańskiego, który powiedział mu: „Nie bój
się wziąć do siebie Maryi, Twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co
się w Niej poczęło”. To swoiste „zwiastowanie”, na wzór Maryjnego, dokonało się
w trakcie snu. Prorocze sny mają wielką moc. Brak ograniczników świadomości,
pozwala maksymalnie i wiernie zarejestrować Głos Boga! To przesłanie
anioła sprawiło, że Józef jak najbardziej dosłownie został obdarzony
nadprzyrodzonym Boskim światłem. Myśl o wzięciu Maryi do siebie nie
była jedynie serdecznym pomysłem, ale głębokim wyrazem Bożej Woli. To bezcenna
wiadomość dla Maryi! Mogła mieć pokój serca, że poprzez spotkanego człowieka
otrzymuje propozycję ze strony samego Boga. Potężny argument, aby ufać Józefowi
i czuć się absolutnie bezpiecznie.
Warto zauważyć, że zarówno Maryja, jak i Józef,
otworzyli całkowicie swe pokorne serca na Boże obdarowanie Duchem
Świętym. W ten sposób powstał pomiędzy nimi swoisty Pomost Ducha Świętego. Z
nową mocą stali się sobie bliscy, wspólnie wpatrzeni w Boży cel. Wiele relacji
międzyludzkich kończy się porażką, gdyż ograniczają się jedynie do
egoistycznych celów i naturalnych możliwości.
Tak
więc Józef zyskał wewnętrzne przekonanie, że podejmuje Boży Zamysł. W sercu
odkrył, że sam Bóg zaprasza Go do dalszej opieki nad Maryją. Nie chodziło jedynie
o pewną zewnętrzną pomoc, ale o głęboką współpracę w realizacji Bożych planów .
Józef miał nadać imię-tożsamość Temu, Którego Maryja zrodzi. Pewny Bożej
inspiracji w „Maryjnym powołaniu”, po przebudzeniu, Józef odważnie podjął
dzieło realizacji Bożego wezwania: „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański:
wziął swoją Małżonkę do siebie”. Maryja otrzymała w Józefie wielki
dar; człowieka, który posłusznie podejmował Bożą Wolę. Konkretyzacją
tej Woli było „wzięcie Maryi do siebie”. Jakże mocne stwierdzenie! Józef
zrozumiał, że Bóg dał i zadał mu Maryję; że Wszechmocny zaufał mu i zaprosił,
aby przyjął Ją do swojego życia i ogarnął dogłębną troską.
Józef odważnie podjął to zaproszenie i stał się narzędziem w
rekach Boga. Dzięki temu Maryja zyskała troskliwego opiekuna na ziemi. I
najważniejsze, owocem wzajemnej miłości, Pomostu Ducha Świętego pomiędzy
Józefem i Maryją, stała się niezwykła duchowa przestrzeń, w której Jezus mógł
się narodzić i wejść w strumień życia…
22 grudnia 2013 (Mt 1, 18-24)