„Solidna dawka przekleństw. Słowa, które
poniżają i wyszydzają. Cały zestaw obraźliwych epitetów i fałszywych oskarżeń”.
Takiego werbalnego ataku doświadczył pewien uczeń w przestrzeni internetowej.
Cyberprzestrzeń stała się niestety dla niektórych obszarem
uzewnętrzniania najgorszych pokładów doświadczanej zazdrości i nienawiści.
Pozór anonimowości i brak ogranicznika w postaci osobistego kontaktu powodują,
że w sieci pojawiają się złowrogie słowa. Brutalne ataki na
upatrzone lub przypadkowe osoby. Sprawa jest bardzo poważna; z dwóch
zasadniczych powodów.
Otóż najpierw warto pamiętać, że słowa pełnią
funkcję nie tylko odtwórczą, ale i twórczą. Znaczy to, że wypowiadane zdania
nie stanowią jedynie prostego odzwierciedlenia myśli i rzeczywistości.
Formułowane stwierdzenia kreują też pewien świat. Dlatego, gdy ktoś otrzymuje
obraźliwe słowa, wtedy jest niejako wpisywany w ich sens. Niektórzy przez długi
czas słyszeli pod swoim adresem „jesteś głupi”. Z czasem w głębi swego
jestestwa zaczęli się za takich uważać. Złe słowo niejako bierze człowieka w
swe macki i kształtuje go zgodnie ze swym sensem. Oczywiście potrzeba dłuższego
czasu, aby zaistniały głębsze procesy deformujące człowieka. Ale
każde agresywne słowo już szkodzi, gdyż przypomina cięcie duszy ludzkiej. Daje
to efekt podobny do ranienia naszego ciała ciosami zadanymi nożem.
Niebezpieczeństwo potęguje fakt, że to naturalne
zranienie staje się swoistą „furtką”, poprzez którą może zacząć oddziaływać
szatańska moc. Szatan w swej perfidii po prostu obserwuje, gdzie w człowieku
pojawiają się jakieś słabsze obszary lub ogniwa. Następnie tam uderza i
generuje cały splot różnych najgorszych emocji i przeżyć. Można więc
powiedzieć, że złe słowa tak naprawdę są przekleństwami.
Przekleństwo ma realną niszczycielską moc, jeżeli nie zostanie odpowiednio
zneutralizowane i zablokowane; konkretne zranienie psychiczne, w które
następnie jest wprowadzana szatańska trucizna. Nie dziwi więc, że potem taki
zraniony człowiek przeżywa burzę emocji i nie może dać sobie rady ze
sobą.
Co robić? Przede wszystkim nie można dopuszczać
nienawistnych słów do swej świadomości. Najlepiej nie słuchać i nie zwracać na
nie uwagi. Ale gdy zły ślad już zaistnieje, wtedy najlepiej podejmować swoistą
terapię pt. „zło dobrem zwyciężaj”. W tym świetle już od starożytności
wskazywano na konieczność używania świętych imion, które przezwyciężają złe
słowa. Po usłyszeniu przekleństw wystarczy po prostu mówić, np. „Jezu, ufam
Tobie”, „Maryjo, ochraniaj”. Gdy te dobre słowa są w sercu związane z Bogiem,
rodzą się pełne mocy błogosławieństwa. Można powiedzieć, że błogosławieństwo,
to słowo wypływające z dobroci serca, nasączone obecnością Ducha Świętego. To
najlepszy neutralizator przekleństw. Rana zostaje zabliźniania i, co
najważniejsze, zły duch nie może wniknąć do serca poprzez powstałą i czasowo
istniejącą szczelinę. Co więcej, pojawia się kojąca obecność Ducha
Świętego.
Najlepiej gdy dwoje ludzi wchodzi w
„dialog błogosławieństw”. „Ja błogosławię Ciebie, a Ty
błogosławisz mnie”. W Ewangelii piękną ilustracją takiej postawy jest spotkanie
Maryi z Elżbietą (Por. Łk 1, 39-45). Maryja wypowiada szczere pozdrowienie, po
którym „Duch Święty napełnił Elżbietę”. Maryja cieszy się szczęściem swej
kuzynki. Elżbieta nie pozostaje dłużna i z głębi serca wypowiada słowa:
„Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”.
Zdanie to na trwałe wpisało się w „Pozdrowienie Anielskie”, które warto
wypowiadać z intencją błogosławienia.
Trzeba uważać, aby nie ulegać pokusie
wypowiadania i słuchania złych słów/przekleństw. Najsensowniejsze to brać
przykład z Maryi, o której Elżbieta powiedziała: „Błogosławiona jest, która
uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana”. Na tej drodze, nasze
słowa stają się posłusznym i życiodajnym odzwierciedleniem Bożego
Słowa… Radość Błogosławieństwa ...
21 grudnia 2013 (Łk 1, 39-45)