Skandal upokorzenia i heroizm Nadziei!


           „Jesteś nikim! Zapamiętaj to sobie! Jesteś jedno wielkie NIC!”… Wrócił do domu zapłakany, roztrzęsiony i cały rozdygotany. Co się stało? Dopiero po pewnym czasie był w stanie opowiedzieć. Okazało się, że został bezpardonowo wyśmiany i prawie dosłownie „zdeptany” przez kilku „kolegów”. Za co? Za to, że miał „obciachowe” spodnie z darów… Oni mieli nowe super-markowe ubrania z oryginalnymi! naszywkami. To wystarczyło, aby „biedaka” potraktować jak najgorszą szmatę… Rodzice upokorzonego chłopca usłyszeli totalnie trudne pytanie: „Dlaczego oni są lepsi, a ja jestem gorszy? Dlaczego jestem nikim?”. Być może w życiu tego dziecka dokonał się uśmiercający stygmat na całe życie…   

Przypadek tego typu nie jest odosobnionym epizodem. Niestety, żyjemy w świecie,  w którym super- lans jest na topie. Przebojowość i „parcie po trupach” często stanowią metodę społecznego awansu. Media promują „ideologię miażdżenia drugiego”.  Igrzyska i krew... Kult siły rozwija się na całego. Słaby zostaje spisany na straty, ewentualnie pełni rolę „maskotki” do bicia. Spełniają się prorocze myśli F. Nietzschego o „rasie panów” i „rasie niewolników”. Wspomniana sytuacja jest tylko odpryskiem ogólnego klimatu ubóstwiania „lepszych” i pogardzania „gorszymi”. 

 Co robić? Szukając rozwiązań, warto uświadomić sobie trzy zasadnicze modele rozumienia siły. Pierwszy z nich, właśnie zarysowany, niestety dominuje. Siła jest tutaj utożsamiona z zewnętrzną mocą, która przynosi wymierne efekty. W opozycji do tej demonstracji przemocy pojawia się drugie ekstremum, które stanowi mylną interpretację ewangelicznego przesłania. Tym razem moralnym wzorcem staje się człowiek, który „przeprasza wszystkich, że żyje”. Ideałem jest grzeczna i potulna bezsiła, która mylnie utożsamiania jest z pokorą. Brak własnego zdania podpinany jest  pod cnotę posłuszeństwa. Bierność zaś przyjmuje szatę ufnego poddania się odwiecznym Bożym planom. Dzieci wychowywane w tym nurcie mogą się w życiu wiele nacierpieć. Stają się bowiem świetnym workiem do bicia dla rówieśników. Nie potrafią się wybronić i są nieraz bezwzględnie wykorzystywane. 

Trzeba jasno powiedzieć! Ani kult „zewnętrznej siły”, ani celebrowanie bezsiły nie odzwierciedlają ewangelicznej nauki. Jezus wypowiada dwa uzupełniające się stwierdzenia: „królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” oraz: „jestem łagodny i pokorny sercem” (Por. Mt 11,11-30). W ten sposób otrzymujemy niezwykle zrównoważone zaproszenie do bycia „ewangelicznym gwałtownikiem”. Któż to taki? To naśladowca Jezusa  Chrystusa, który integralnie łączy właściwe zewnętrzne zachowanie z wielką wewnętrzną mocą. Siła gwałtownika polega na tym, że potrafi łagodnie odpowiedzieć na przemoc. Ewentualne zdecydowane zewnętrzne działania nigdy nie mają na celu „zabić”, ale zawsze „ochronić życie”. Najlepszym przykładem „gwałtownej mocy” jest postawa Jezusa na krzyżu. Zgodził się na ukrzyżowanie; zarazem absolutnie z niczego nie zrezygnował w wymiarze Prawdy i Miłości. Okazał nieskończoną moc. 

Agresja, krzyk, i zdenerwowanie to tak naprawdę przejawy słabości. Zewnętrzna gwałtowność jest oznaką bezsiły. Ewangeliczny gwałtownik to człowiek zewnętrznie łagodny; zarazem wewnętrznie radykalnie zdeterminowany na drodze wierności Ewangelii. Bóg jest absolutnie na pierwszym miejscu. Najlepszy przykład takiej ewangelicznej gwałtowności dają chrześcijańscy  męczennicy. Nie ma tu zewnętrznego krzyku przemocy. Nie ma tu poniżającego błagania o litość. Za to jest pełne pokoju oblicze i zdeterminowane serce, które gotowe jest nawet na śmieć z gwałtownej miłości do Jezusa.  Zawsze odpowiadać ze spokojem, rozwagą i mądrą miłością to przejaw wielkiej duchowej mocy. To przekracza ludzkie możliwości i tak naprawdę jest możliwe tylko dzięki Duchowi Świętemu. Boży gwałtownik ma głęboką świadomość, że jest umiłowanym dzieckiem Boga. Jest silny Bogiem…  

„Jesteś jedno wielkie NIC.”- „Nie! Jestem Umiłowanym Dzieckiem Boga”… Bezpośrednia konfrontacja tych zdań może wyzwolić tak gigantyczne napięcie, że Niebo przeszyje Krzyż błyskawicy… 

12 grudnia  2013 (Mt 11, 11-15)