Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pustynia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pustynia. Pokaż wszystkie posty

Kolejny Etap...

   
            Drogi Przyjacielu! Bogu dziękuję za Ciebie. Cieszę się Twoją obecnością na stronie Eremu Maryi "Brama Nieba"… W roku 2013 Bóg udzielił natchnienia, abym zamieszczał tutaj skromne teksty inspirowane Ewangelią. Dzięki łasce Ducha Świętego i modlitewnemu wsparciu, trwając w ciszy i samotności Eremu, codziennie (od 6 stycznia 2013 roku) publikowałem nowy tekst.   
 
 Po trzech latach, z Woli Bożej, podjąłem jako pustelnik jeszcze głębiej milczenie. Dlatego od 10 lutego 2016 roku nie ma już kolejnych nowych tekstów odnośnie Ewangelii z dnia… Piszę te słowa ze wzruszeniem serca…Pragnę być posłuszny Jezusowi, który powołuje mnie do głębszego pustelniczego trwania w samotności i w milczeniu przed Bogiem… „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). Te słowa z Pisma Świętego są mottem, które oświetla całokształt realizowanego przeze mnie życia pustelniczego. Ufam, że z tego milczenia Bóg wyprowadzi obfite owoce w wielu sercach. Kto czytał teksty zamieszczane w Eremie, z pewnością czuje sercem tę decyzję. Zachęcam jednak, aby w kontekście tej decyzji jeszcze raz przeczytać teksty zwłaszcza z ostatniego miesiąca publikacji (przynajmniej ostatniego tygodnia). To, czym żyję i o czym pisałem, teraz z woli Bożej jeszcze głębiej podejmuję…

Jednocześnie jestem wewnętrznie przekonany, że w żaden sposób nie oznacza to końca Eremu cyfrowego. To tylko koniec pierwszego zasadniczego etapu. Przed nami kolejny etap na drodze do Nieba!...Strona niezmiennie pozostaje. Sens zamieszczanych tekstów nie ogranicza się do intelektu. Chodzi o skromną pomoc w przemianie serca. Teksty są tylko narzędziem, poprzez które pragnie działać Duch Święty. Tak naprawdę zaczyna się drugi etap, który duchowo może być jeszcze bardziej owocny od pierwszego. Teksty powstały w konkretnym czasie, ale dotyczą kwestii, które są nieustannie aktualne. 

Noszę głęboko w sercu każdą osobę, która czytała teksty w Eremie cyfrowym. Niech poprzez codzienną modlitwę "O Stworzycielu Duchu przyjdź” na wszystkich czytających jakiś tekst danego dnia spływają obfite łaski i Boże błogosławieństwo:
„Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 24-26).

Każdy tekst wyłania się z ogólnej modlitewnej ciszy Eremu i z całokształtu dotychczasowego doświadczenia. Zarazem konkretne ujęcie w słowa jednego tekstu trwało nawet wiele godzin. Dlatego ufam, że z pomocą Ducha Świętego będzie można odnajdywać przydatne w życiu treści poprzez ponowną lekturę (ewentualnie pierwszą lekturę). Można oczywiście czytać w dowolnym kluczu. Każdy tekst podejmuje zasadniczo określony temat. Z prawej strony w menu są trzy rodzaje zestawień tekstów oraz link do tekstów w formie e-booków.

           „Teksty/referencje” ("Mateusz", "Marek", "Łukasz", "Jan") – jest to zestaw referencji biblijnych, które odsyłają do tekstów (ten zestaw jest także umieszczony pod niniejszym tekstem; praktyczniej dla czytających w wersji mobilnej). „Teksty/czas” – jest to chronologiczny układ tekstów (chodzi zwłaszcza o dzień i miesiąc publikacji, aby znaleźć charakterystyczny na dany dzień roku tekst, np. 25 grudnia, Boże Narodzenie)". Teksty/tematy" - jest to zestaw tematów wiodących w poszczególnych tekstach. Po kliknięciu np. na hasło "miłość" otrzymujemy zestaw tekstów odnośnie miłości (gdy pod wyświetlonym zestawem u dołu pojawia się napis: "starsze teksty", należy kliknąć ten napis, aby wyświetliły się kolejne teksty). 

Proponuję następującą prostą metodę codziennego czytania. Najpierw wchodzimy na link „Ewangelia” (pod "Teksty/referencje), gdzie możemy przeczytać tekst Ewangelii na dany dzień oraz znaleźć referencje biblijne tego fragmentu. Następnie wchodzimy na odpowiedniego Ewangelistę ("Mateusz", "Marek", "Łukasz" lub "Jan"), odnajdujemy te referencje i na nie klikamy. Zostaniemy automatycznie przekierowani do tekstu, którego powstanie zostało zainspirowane tym fragmentem. Często do danego fragmentu jest więcej tekstów (Danego dnia proponuję jednak przeczytać tylko jeden tekst!). Stąd oznaczenia II, III, itd. To bardzo prosta metoda, która pozwala nadal czytać wedle klucza "Ewangelia z dnia". Nie planowałem tego. Ale najwyraźniej Duch Święty sprawił, że przez trzy lata powstały teksty do wszystkich fragmentów Ewangelii, które czytane są w liturgii na Mszy Świętej.  

Pragnę podkreślić, że w klimacie pustelniczym wielokrotna lektura ma głęboki sens. Tylko w ten sposób może dokonywać się przemiana serca. Jednokrotne, szybkie przeczytanie daje doraźny skutek, ale to jeszcze nie wystarczy do trwalszej przemiany serca. Kto czuje, że Erem cyfrowy stał się bliski jego sercu, niech dalej trwa. Duch Święty będzie obficie udzielał swych darów. Bóg pragnie milczenia pustelnika, aby jeszcze pełniej mówić do ludzkich serc. Ufam, że teraz poprzez moje milczenie Duch Święty będzie działał bardziej aniżeli poprzez nowe  teksty. 

Poprzez tę decyzję głębiej podejmuję milczące życie pustelnicze. Erem Maryi „Brama Nieba”, w którym mieszkam, jest jeszcze bardziej utwierdzony. Ufam, że Duch Święty będzie z mocą działał w Twoim sercu z pomocą Eremu cyfrowego.

Drogi Przyjacielu. Z serca dziękując za duchowe wsparcie, zapewniam o modlitwie i pokornie powierzam się modlitwie. Z serdecznym pozdrowieniem, modlitwą i błogosławieństwem, eremita

Teksty/referencje

Pustynne doświadczenie


            Doświadczenie pustyni… „Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco” (Mk 6, 30-34)…. Tak, „pustkowie” to zbawienny środek dla każdego człowieka. Przy czym akcenty rozkładają się odmiennie w zależności od specyfiki powołania. W życiu czynnym akcent pada na fizyczną regenerację i ożywienie relacji z Bogiem, aby z nową mocą podejmować realizowane działania. W życiu kontemplacyjnym istotne znaczenie ma wierne trwanie w samotności i w milczeniu, aby z miłością w sercu bezinteresownie uwielbiać Boga i zarazem wypraszać potrzebne łaski dla zbawienia całego świata. 

W przypadku powołania pustelniczego samotność nabiera szczególnego znaczenia. Jest to uprzywilejowany środek, aby jak najpełniej przeżywać „sam na sam” z umiłowanym Panem. Człowiek jest z natury istotą społeczną. Możliwość stałego bycia bez ludzi i bez rozmawiania stanowi bardzo mocny dowód, że niewidzialny Bóg naprawdę istnieje i realnie nasyca swą Obecnością. Jednocześnie znakiem Bożego uświęcenia jest odczuwanie w sercu miłości i współczucia wobec ludzi. Miłość współczująca wyraża się poprzez uczynki miłosierne, gorliwą modlitwę wstawienniczą i duchową współobecność, bez jakichkolwiek form osądzania.    

W tym świetle warto wskazać na pewne uniwersalne owoce doświadczenia pustyni, które są propozycją dla wszystkich, niezależnie od realizowanej formy życia. Przede wszystkim bezcenne jest pustynne ogołocenie, które wyraża się w odczuciu: „Jestem nikim”. Nie jest to chory brak poczucia swej wartości, ale pokorne uznanie, że wszystkie posiadane zdolności i umiejętności pochodzą od Boga. Na pustyni każdy człowiek tak samo potrzebuje wody. To pomaga w zyskaniu zdrowego dystansu do siebie. W sercu utrwala się myśl, że wszyscy jesteśmy równymi dziećmi tego samego Boga.  

Następnie warto zwrócić uwagę na strukturę pokusy. Otóż najbardziej niebezpieczne nie są wcale te, które atakują gwałtownie i od razu bardzo boleśnie. Wtedy łatwo się zorientować. Przy bardziej przebiegłej grze szatan stosuje metodę pełzającą, która nieraz obliczona jest na całe długie lata. Drobne ściąganie „na bok” pozostaje wtedy na bieżąco niezauważone lub ignorowane jako „niegroźna błahostka”. W rzeczywistości jednak ma miejsce ustawiczny proces przechodzenia „krok po kroku” w jakieś struktury zła. Z czasem kuszony człowiek jest „na całego” pogrążony w złu, ale już tego nie widzi, bo zło stało się normą-przyzwyczajeniem-środowiskiem. 

Aby nie stać się ofiarą „pełzającej pokusy”, trzeba odważnie podejmować doświadczenie pustyni. Pustynna cisza otwiera na prawdę. Spojrzenie  z dystansu na siebie pozwala ujrzeć różne pułapki i misternie dziergane diabelskie sztuczki. Duch Święty udziela nam światła, które umożliwia rozpoznanie, że „niewinne coś”, to w rzeczywistości „piekielna trucizna”. I jeszcze jedno! Małą pokusę łatwiej rozpoznać. Od razu widać jej inność od normy. Ale wielka pokusa jest często dużo trudniejsza do zidentyfikowania. Przybiera bowiem postać ogólnie panującej normalności i oczywistości. Dlatego konieczny jest „pustynny dystans”, aby w Duchu Świętym spojrzeć na rzeczywistość z Bożej perspektywy. Dzięki temu możemy prawidłowo iść za dobrem i odrzucić wszelkie podstępne zło. Stały pobyt lub cykliczne wychodzenie na pustynię daje szansę przebicia się poprzez narastającą sieć iluzji i kłamstw. Dzięki temu możemy ujrzeć rzeczywistość tak, jak ją widzi sam Stwórca.   

Warto jeszcze podkreślić, że Bóg zaprasza na pustynię, aby w popełnianych przez nas niewiernościach  przemawiać do naszego serca. Jest to warunek duchowego wzrostu. „Światowy bieg” prowadzi nieuchronnie do „moralnej równi pochyłej”. Pustynia daje możliwość duchowej odnowy. Bóg zapisał w naszych sercach swe święte prawa. Pustynne zatrzymanie pomaga te prawa odkurzyć i na nowo ujrzeć. Bóg odbiera serce kamienne i daje nam nowe serce z ciała, które jest w stanie kochać Boga i człowieka. Pustynne wyciszenie pomaga całym sercem przylgnąć do Pana i wytrwać przy Nim. Jest to niezbędny warunek, aby mieć serce prawdziwie wrażliwe i miłosierne.

6 lutego 2016 (Mk 6, 30-34)
  

Boże odejście


           Boże odejście… Odejść, aby ufnie pójść za głosem Boga. Dzisiaj, 17 stycznia, w dniu wspomnienia, otrzymujemy inspirujący przykład ze strony św. Antoniego Wielkiego. Ten niezwykły święty żył na przełomie III i IV wieku w Egipcie. Jest on duchowym ojcem wszystkich mnichów i pustelników. Jako młodzieniec usłyszał zaproszenie Jezusa, aby wszystko opuścić i pójść za Nim. Tak rozpoczęła się niezwykła pustynna odyseja Antoniego. Początkowo zamieszkał na pustkowiu w pobliżu swej rodzinnej wioski. Stąd przeniósł się do groty na pobliskiej pustyni. Aby żyć w całkowitej samotności, udał się następnie do jeszcze bardziej odległych pustynnych ruin. Ostatecznie odszedł w głąb pustyni w rejonie Morza Czerwonego. Tu przebywał do śmierci, prowadząc w swej pustelni życie radykalnie skierowane ku Bogu. Wtedy zaczął także przyjmować uczniów, którzy zaczęli się wokół niego gromadzić. 

Św. Antoni jest wzorem pustelnika, który coraz bardziej odchodzi od świata, aby coraz bardziej być z Bogiem. To zarazem inspiracja dla wszystkich, którzy pragną mieć żywą wiarę. Znakiem takiej wiary jest nieustanne poszukiwanie Boga. Święte odchodzenie zawsze łączy się z doświadczeniem pustyni, na której z wciąż nową mocą odkrywany obecność Jezusa…Człowieka i Boga… 

Tak! Odejść, aby iść dalej Bożą drogą… Odważnie pozostawić przeszłość, aby z nadzieją wyruszyć ku przyszłości. To przełomowa decyzja, od której zależy życiowy rozwój. Lękliwy bezruch jest przejawem niedojrzałości i prowadzi do różnych szkód psychicznych oraz duchowych. Żadną miarą nie chodzi jednak o egoistyczną realizację chwilowych zachcianek swego „ja”. Przy odejściu wszystko przebiega prawidłowo, gdy najważniejszym celem jest pragnienie wypełnienia woli Bożej. Istnieje prosta zasada wstępnego rozpoznania słuszności podejmowanych kroków. Gdy inspiracja pochodzi od Ducha Świętego, zawsze uszanowane są Boże Przykazania. Jednocześnie planowane odejście powinno być wyrazem ludzkiej dojrzałości i mieć poważne znamiona życiowego powołania. 

Wiele wzorcowego światła daje nam ewangeliczny opis wesela w Kanie Galilejskiej (por. J 2, 1-12). W pewnym momencie Maryja powiedziała do Jezusa: „Nie mają wina”. Usłyszała znamienną odpowiedź: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”. To liturgiczne tłumaczenie nie oddaje bardzo głębokiego przekazu. Dosłownie należałoby przetłumaczyć: „Co mi i tobie, kobieto?”.  W tradycji żydowskiej, greckiej lub rzymskiej syn nigdy nie zwracał się do matki przy pomocy określenia: „kobieto”, lecz najczęściej „moja matko”. Jednocześnie w tego typu zwrocie akcent padał na fakt, że czegoś nie podejmuję, bo to nie jest moja sprawa. Jest to także sformułowanie podkreślające własną autonomię w działaniu.  

Jezus delikatnie wskazuje swej Matce, że kończy się pewien etap i zaczyna kolejny. Jest to przemiana, która polega na tym, że ustaje dotychczasowa dominacja więzów pokrewieństwa. Nawet szerzej, ma miejsce odejście od dotychczasowego świata relacji rodzinnych, aby wejść w przestrzeń publicznej działalności w celu głoszenia Królestwa Bożego. Jako dojrzały mężczyzna Jezus odchodzi, aby wypełnić wolę Boga Ojca. W sensie fizycznym Maryja oczywiście niezmiennie pozostaje matką. Ale w sensie duchowym przestaje być matką „dojrzewającego Jezusa”, stając się córką Jezusa jako Syna Bożego. Jezus dokonał cudu na weselu w Kanie w najgłębszym sensie po to, aby objawić swoją chwałę jako Bóg: „Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”.

 W tym wszystkim zachowanie Maryi jest wzorcowe. Na początku pokornie podzieliła się swym spostrzeżeniem. Potem jednak niczego już nie narzucała, lecz dyskretnie odsunęła się na dalszy plan. Zarazem zachęciła, aby we wszystkim słuchać tego, co Jezus powie. W pełni zaakceptowała zaistniałe odejście bliskiej osoby w „inny świat”. To święty wzór, jak zachowywać się w przypadku, gdy ktoś odchodzi z naszego życia, aby posłusznie wypełniać wolę Bożą. Maryja nigdy nie przysłaniała sobą Boga. Nie walczyła z Bogiem, lecz zawsze wspierała w drodze ku Bogu.

Najświętsza Maryjo Panno i św. Antoni, módlcie się za nami. 

           17 stycznia 2016 (J 2, 1-12)

Maryja i pustynia


            Dyskretna pomoc Maryi… To nie jest tylko pobożne życzenie, ale konkretny fakt. Maryja jest doskonale wsłuchana w głos Ducha Świętego. Dlatego jest w stanie skutecznie pomóc w życiowych zmaganiach. Wypraszane przez Nią łaski otrzymujemy bezpośrednio od Boga lub pośrednio poprzez ludzi.

 Dzisiaj przeżywamy wspomnienie Maryi jako Królowej Pustelników. To szczególne zaproszenie do wdzięczności nie tylko dla pustelników, ale także dla wszystkich, którzy przeżywają doświadczenie pustyni w świecie. Pustynne ogołocenie jest czasem szczególnego ataku ze strony Złego ducha. Jezus jest obecny w świecie. Ale świat, mocno infiltrowany przez szatańskie wpływy, usiłuje zatrzymać na sobie. Jest to wręcz napastliwe wołanie ze wszystkich stron: „patrz tylko na mnie”, „słuchaj tylko mnie”. Gdy ta uwodzicielska pokusa się powiedzie, wtedy człowiek zaczyna obumierać z pragnienia na skutek braku Wody Żywej. W tej duchowej walce Maryja usilnie wyprasza nam dar Ducha Świętego, który udziela mocy, aby swe patrzenie, słuchanie i bycie radykalnie skoncentrować na Bogu.  

Aby dobrze uchwycić te zależności warto odwołać się do pewnego pustynnego doświadczenia. Otóż przebywanie na pustyni w bezwietrznych miejscach jest nie do wytrzymania. Lejący się z góry żar nasuwa skojarzenie z ogniem piekielnym, który ogarnia i powoduje najgorsze rodzaje bólów. Ale rzecz bardzo ciekawa! W miejscach, gdzie wieje orzeźwiający wiatr, zwłaszcza na wzniesieniach, sytuacja ulega diametralnej zmianie. Wiejący wiatr sprawia, że można z przyjemnym uczuciem przebywać pośród pustynnego piasku całe długie godziny. Maryja, wypraszając nam Ducha Świętego, którego symbolizuje wiatr, sprawia, że nawet w stanie najcięższej zewnętrznej pustyni, w sercu nie będziemy przeżywać mąk piekielnych, ale względny pokój, a nawet niebiańskie rozkosze.  

Jestem wdzięczny Maryi, że w krytycznych chwilach ziemskiej pustyni pomogła mi usłyszeć Chrystusowe: „Pójdź za Mną!”, zapraszające do podjęcia powołania pustelniczego (por. Mk 2, 13-17). W tym specyficznym powołaniu ogromne znaczenie odgrywa czerpanie ze świadectwa doświadczonych eremitów. Nigdy nie przestanę dziękować za niesamowitego pustelnika, którego spotkałem odbywając jedną z pustelniczych pielgrzymek na pustynię. Jestem przekonany, że to Maryja Królowa Pustelników zaaranżowała to spotkanie, którego możliwość była swoistym cudem.

Wspomniany eremita jest już na pustyni ponad dwadzieścia pięć lat. W trakcie rozmowy mocno podkreślił, że pustelnik to człowiek, który samotnie i w milczeniu trwa przed Bogiem. Samotne milczenie ust sprawia, że w sercu rodzi się słowo z Ducha Bożego. To właśnie ten akcent położony na całkowitą samotność przed Bogiem dogłębnie przemienił moje rozumienie powołania pustelniczego. Miałem poczucie, że poprzez ludzki głos przemówił do mnie sam Duch Święty. Wcześniej więcej czasu poświęcałem na spotkania z osobami, które chciały przyjść do Eremu, aby porozmawiać. Teraz dotarło do mnie, że moim powołaniem jest maksymalnie umrzeć dla świata. To znaczy na ile możliwe mam trwać w samotności: tylko Bóg i ja. Powołaniem pustelnika jest uwielbiać samotnie Boga i modlić się w intencji ludzi w świecie. Miłość pustelnika polega na tym, że powinien oddalić się fizycznie od człowieka, aby być z Bogiem i duchowo jeszcze bardziej służyć człowiekowi. 

W moich realiach nie mogę udać się głęboko w pustynne góry. Ale zamknięty mur pustelniczy daje podobny rezultat. To wszystko nie oznacza jednak zlikwidowania wszelkich kontaktów. Trzeba być posłusznym natchnieniom Ducha Świętego. Ów pustelnik spotyka się z ludźmi co pewien czas. Jednocześnie warto dzielić się swymi odkryciami w pustelni poprzez słowo, które potem przekazywane jest do świata. Cieszę się bardzo, że opisywany tu pustelnik z serca udzielił swego błogosławieństwa pracy związanej z pisaniem i zamieszczaniem tekstów w naszym Eremie Cyfrowym.

Maryjo, Królowo Pustelników, dziękuję Ci za Twe niezwykłe prowadzenie i wstawiennictwo. Maryjo, Królowo Pustelników, módl się za nami. 

           16 stycznia 2016 (Mk 2, 13-17)
 

Wiara i pomoc


           Wiara jednego człowieka może pomóc drugiemu człowiekowi. Wszyscy stanowimy zespół naczyń połączonych, gdyż niezależnie od wielorakich różnic, jesteśmy dziećmi tego samego Boga Ojca.

W tym wzajemnym oddziaływaniu bezcenne jest wsparcie duchowe. Wspaniale mieć świadomość, że jest ktoś, kto na pewno dobrze mi życzy i chce zawsze dla mnie tego, co najlepsze. Co więcej, modlitwa zanoszona przez wierzącego ma moc wyjednać innemu wierzącemu lub niewierzącemu łaskę zerwania z grzechem. Grzech jest odwróceniem się od Boga, aby realizować własny projekt życia. Skutkiem tego jest choroba duszy, mająca wpływ także na ciało. Pojawia się konieczność uzdrowienia.   

W kontekście tego egzystencjalnego dramatu, w Ewangelii odnajdujemy wielkie źródło nadziei, która wsparta jest na Jezusie, w powiązaniu z prawdą o jedności międzyludzkiej. Otóż czterech ludzi postanowiło przynieść pewnego paralityka do Jezusa, aby go uzdrowił. Gdy pojawiła się blokada w postaci zgromadzonego tłumu, wykazali się oni kreatywnym myśleniem, spuszczając sparaliżowanego przez otwór w dachu. Jezus „widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy” (por. Mk 2, 1-12). Paralityk odzyskał także zdrowie fizyczne. Tak więc wiara jednego człowieka, otwartego na Boże natchnienia i pomysły, przyczyniła się do tego, że drugi człowiek został uzdrowiony. 

Ten epizod może być pomocą, aby lepiej zrozumieć sens powołania pustelniczego. Dzisiejszy dzień jest świetną okazją do tego, gdyż w liturgii wspominamy św. Pawła z Teb, który uznawany jest za pierwszego chrześcijańskiego pustelnika. Żył on na przełomie III i IV wieku na pustyni egipskiej. W trakcie rekolekcji w tym „świętym pustelniczym miejscu” mogłem doświadczyć, jak wiara człowieka, który wiele wieków temu żył w całkowitej samotności, przynosi obecnie obfite owoce; sama wiara w ukryciu, bez żadnych zewnętrznych form nauczania. Zasadniczo byłem cały czas na pustynnym odludziu, w całkowitej samotności, pośród skał i piasków. Pozwoliło mi to głęboko „poczuć” realia, w których całe swe życie spędził św. Paweł Pustelnik. Teraz cały czas czerpię z prawd, które pozwoliły mi u „pustelniczych źródeł” uchwycić specyfikę bycia pustelnikiem.   

Gdy ostatniego dnia wyjeżdżałem, przy monasterze czekałem kilka godzin na jakiś „zbawienny pojazd” do pewnego innego miejsca na pustyni.  Wtedy ujrzałem ogrom pielgrzymów, którzy tego dnia dotarli, aby otrzymać błogosławieństwo od św. Pawła. Uświadomiłem sobie niesamowitą prawdę. Dzięki temu, że kiedyś pewien pustelnik trwał w samotności przed Bogiem, teraz  tłumy ludzi ciągną z miast i wiosek na pustynię, aby spotkać się z Bogiem i doświadczyć Jego uzdrawiającej mocy. Tak! Jezus widział wiarę św. Pawła, przeżywaną w ukryciu, i teraz wzbudza w ludzkich sercach duchowe pragnienia. Mnie też obdarzył takim pragnieniem i łaską uzdrowienia z paraliżu.  

Obok wiary warto dostrzec także „pustelniczą pomysłowość” na wzór tej, którą zaprezentowali przyjaciele ewangelicznego paralityka. Świat, podobnie jak ewangeliczny tłum, utrudnia dotarcie do Jezusa. Co w takim razie zrobić? Trzeba po prostu znaleźć sposób, aby odejść od świata i zacząć żyć w samotności, w bezpośredniej bliskości Boga. Pustelnia jest takim „Bożym pomysłem”, który na zasadzie „ewangelicznego otworu w dachu” pozwala „obejść” „światowe blokady” i trwać przy Jezusie. W odpowiedzi na tę pustelniczą obecność wiary, Jezus udziela ludziom w świecie potrzebnych łask. Bez zewnętrznej ewangelizacji i bezpośredniego kontaktu, Jezus uzdrawia także na mocy wiary pustelników, którzy w poczuciu swej ogromnej nędzy trwają samotnie tylko przed Bogiem. 

Najbardziej skuteczne dla czyjegoś uzdrowienia z grzechu nie jest „moje” ludzkie działanie, ale „moje” trwanie przed Bogiem. Dzieje się tak, gdyż człowieka z grzechu nie uzdrawia drugi człowiek, ale tylko Jezus, który jest Bogiem. Im bardziej jesteśmy zjednoczeni z Bogiem, tym bardziej Bóg może poprzez nas uzdrawiać innych. 

Św. Pawle, dziękujemy za Twą wiarę i pomysłowość… Św. Pawle, módl się za nami. 

           15 stycznia 2016 (Mk 2, 1-12) 

Pustynne oczyszczenie


Doświadczenie pustyni… Bezlitosne ogołocenie… To wielka szansa, aby pogłębić wewnętrzną równowagę poprzez zdrowy dystans do siebie. Zarazem nasze zewnętrzne działanie może prawidłowo usytuować się pomiędzy niedomiarem i nadmiarem. Pustynia jest wielkim wezwaniem do duchowego oczyszczenia, które umożliwia przyjęcie życiodajnych łask od Boskiego Zbawiciela.

Istnieją dwie postawy, które są zdecydowanie błędną reakcją na to, co przeżywamy jako pustynię. Pierwsza z nich charakteryzuje się brakiem wyciągania wniosków  z przeżytych sytuacji. Dominuje tu bierność, będąca zdecydowanie niedomiarem koniecznej aktywności duchowej i życiowej. Doświadczany „pustynny ciężar” jest postrzegany jako konsekwencja win, słabości i grzechów innych ludzi. W wersji optymistycznej dominuje przekonanie, że „zły czas” lub „choroba” jakoś przeminie i potem znów będzie dobrze. W wersji pesymistycznej pustynia utożsamiana jest  z przekleństwem, które w ogóle nie powinno zaistnieć. A jeżeli już jest, to znaczy, że pozostaje jedynie czekać na moment definitywnej śmierci pośród bezlitośnie pochłaniających piasków, przypominających żarłocznego potwora.

Przy drugiej postawie występuje odmienna skrajność. Jest to naiwna iluzja, która wyraża się w chęci samodzielnego pokonania pustynnych uwarunkowań. Pojawia się nadmiar działań, będących wcieleniem własnych ambicji. Boski Zbawiciel nie jest oczekiwany. Człowiek sam siebie kreuje na „pana”, który zapanuje nad pustynnym żywiołem. Jest tu ścisły związek z pychą, która zaślepia i umożliwia rozkoszne działanie demonom pustyni. Demony te wmawiają: „Jesteś wielki! Pokonasz pustynię”. Jest to samodzielna walka ze słabościami innych, zwłaszcza tych, którzy zostają zdefiniowani jako wrogowie. Taka postawa prowadzi do ostatecznej klęski pośród pustynnego bezkresu. Demony najpierw mamią „pierwszeństwem wielkości”, aby potem pogardliwie wtrącić megalomana w niebyt, obnażając jego rzeczywistą małość.    

Pustynia jest rzeczywistością, z którą damy sobie radę tylko wtedy, gdy będziemy pokornie uczyć się od świętych „mistrzów pustyni”. Jednym z nich jest św. Jan Chrzciciel, którego słowa warto zapisać złotymi zgłoskami w swej pamięci: „Jam głos wołającego na pustyni: „Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz” (por. J 1, 19-28).  Jest to odpowiedź na pytanie, które otrzymał odnośnie swej tożsamości. Jan nie nazywa siebie mesjaszem lub prorokiem, co w tamtym „gorącym mesjanistycznym czasie” było zdumiewającym świadectwem pokory człowieka, którego słuchały tłumy. Nazywa siebie jedynie „pokornym głosem”, który przygotowuje nadejście prawdziwego Zbawczego Słowa. W interpretacji pustyni Jan inspiruje się prorokiem Izajaszem, co nie jest ujmą, ale szlachetnym uwiarygodnieniem. Na pustyni nie polegnie tylko ten, kto uważając się za „małego ucznia pustyni”, pokornie czerpie z doświadczenia „wielkich ojców pustyni”.

           Istota przesłania Izajasza była taka, że pustynne cierpienie jest wezwaniem do duchowego oczyszczenia. Gdy człowiek podejmie oczyszczenie, wtedy na nowo doświadczy wyzwalającej mocy Boga. Nie jest to tani optymizm lub arogancka pycha, ale zdrowa nadzieja, która wskazuje na potrzebę ludzkiego oczyszczenia, aby doświadczyć Boskiego Miłosierdzia.

           Jan Chrzciciel podejmuje tę mądrość, interpretując ją w perspektywie przyjścia Jezusa Chrystusa. Doświadczenie pustyni jest wezwaniem do autorefleksji, której owocem powinno być „prostowanie dróg”, czyli szczere uznanie swych win i grzechów oraz nieustanne nawracanie. Chodzi o to, aby przede wszystkim nie szukać wrogów w innych, ale w swoim wnętrzu, w swych słabościach. Pustynia pomaga stanąć w prawdzie swej upokarzającej nędzy. Do tego konieczny jest wielki wysiłek, który polega na uznaniu i opłakiwaniu swej grzeszności. Jednocześnie jest to tylko przygotowanie do przyjęcia Zbawiciela, który jako Bóg jest w stanie przezwyciężyć pustynne uwarunkowania, nawet najbardziej skrajne. Rola człowieka polega tu na „biernym” przyjmowaniu Bożych łask, jak gąbka wodę. Przy takim podejściu owocem pustynnego doświadczenia jest wzmocnienie wewnętrznego człowieka i optymalizacja zewnętrznych działań, tzn. bardziej robimy to, co trzeba, i unikamy tego, czego robić nie powinniśmy.

           Św. Janie Chrzcicielu, wspieraj nas w mądrym przeżywaniu pustyni. 

           2 stycznia 2016 (J 1, 19-28)          

Pustynia Eremu



Dokładnie pięć lat temu, 28 grudnia 2010 roku,... nasz ukochany Erem Maryi „Brama Nieba” został uroczyście pobłogosławiony. Drewniany domek stał się prawdziwym eremem, czyli pustelnią. Z  czasem został otoczony murem, który wyznacza pustynny obszar. Panuje tu surowy klimat pustyni. Każdego dnia, patrząc przez okna celi, pustelnik ma przed oczami kamienne mury i kamienie spoczywające wszędzie na podłożu. W obrębie murów jest pustynny świat. Warto od razu podkreślić, że pustynia w miejscach, gdzie rodził się ruch pustelniczy, ma charakter kamienny. Gdyby był piasek, jak na Saharze, wszystko zostałoby pozasypywane. Tak więc każdy skromny tekst, powstający w Eremie, niemalże dosłownie wyłania się spośród kamiennego pustkowia. Teksty te, na dowolny temat, wszystkie są przeniknięte pustelniczym klimatem. Niech Duch Święty nasyca swą wonią i działa z mocą poprzez to nieporadne "słowo z pustyni".
W kształtowaniu wnętrza bardzo ważne jest to, co każdego dnia oglądamy. Obrazy, które codziennie „wchodzą w nas”, niejako „drukują do szpiku kości” nasze pierwotne pokłady egzystencjalne. To one realnie wywierają większy wpływ na trwałe postawy niż jednostkowe myśli, które mogą zachwycić, ale przemienią co najwyżej powierzchnię, a nie głębię życia. Nieustanny widok pustynnych kamieni sprawia, że dla pustelnika pustynia nie jest tylko pięknym hasłem, ale konkretnym klimatem, optymalnym dla dalszej pracy duchowej i intelektualnej. Powstaje cały świat skojarzeń. Wciąż na nowo ożywiane są wspomnienia z życiodajnych miejsc pustelniczych i monastycznych.   

Modlitwa i lektura starożytnych tekstów, które powstawały na pustyniach, z jednoczesnym widokiem wszechobecnych kamieni za oknem, sprawia, że praca duchowa staje się o wiele bardziej owocna. Nie tylko umysł, ale  cała struktura cielesno-duchowa jest przenikana i dogłębnie przeobrażana.  Zarazem wysokie mury są bardzo blisko. Przysłaniają wszystko, tak że widać tylko niebo (wraz z końcówkami koron drzew).  Przy dłuższym pobycie powoduje to silne wzmocnienie poczucia samotności i bycia dobrowolnym "więźniem Pana". Jedyną nadzieją na odzyskanie  wolności jest perspektywa nieba, które niczym „święta obietnica” rozpościera się przed oczami. Żadnych rozpraszających pośredników: bezpośredni styk  „pustyni” i „nieba”.  To głęboka symbolika. Pustelnik podejmuje samotność i odosobnienie, aby poprzez modlitwę i pokutę jak najpełniej dążyć do nieba, którego istotą jest zjednoczenie z Bogiem. Ta „zewnętrzna samotność” jest do przeżycia dzięki „wewnętrznej Obecności”  Jezusa, który najpełniej przebywa w Najświętszym Sakramencie. Bezcenne jest także „święte promieniowanie”, które dokonuje się poprzez czcigodną ikonę Maryi Bramy Niebios.  

„Pustynia Egiptu” jest przestrzenią, która chroni przed złem świata. Ta prawda jest wyraziście wydobyta w Ewangelii. Gdy Dziecię Jezus było zagrożone, anioł Pański powiedział Józefowi: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu (…) bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” (por. Mt 2, 13-18). Józef posłusznie wykonał polecenie i udał się do Egiptu. Istotne jest to, że „pustynny Egipt” stał się miejscem, dzięki któremu Boże Dziecię nie zostało zamordowane. Dzięki temu Jezus mógł potem wypełnić swą misję zbawczą. W ten sposób wypełniło się proroctwo: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”.

Tak! Pustelnia to mocą Bożego Błogosławieństwa przestrzeń, gdzie Jezus może pozostać w ukryciu przed współczesnymi Herodami. Eremita w swej totalnej nędzy pragnie wraz z Maryją i Józefem chronić w swym sercu Boże Dziecię. Diabły są blokowane. Jednocześnie wszyscy aniołowie mogą tu bez problemu, a wręcz z ułatwieniami dotrzeć. Także każda dobra dusza, która pragnie duchowo nawiedzić Erem, może czuć się zawsze serdecznie zaproszona. Każda lektura tekstu jest okazją, aby z pomocą Eremu nieco swe serce wyciszyć i uspokoić pośród światowych zmagań i burz.

28 grudnia 2015 (Mt 2, 13-18)

Autentyczna wolność


Wolność … To wartość, która obecnie jest bez wątpienia „na topie”. Dla wielu ludzi jest ona wręcz fundamentem całego życia. Walka o godność osoby ludzkiej rozumiana jest wtedy jako bezwzględne prawo do bycia wolnym człowiekiem. Warto mieć świadomość, że ta współczesna „wolnościowa wrażliwość” ma u źródeł nauczanie Jezusa Chrystusa.  Przy czym dokonało się tragiczne przeformułowanie istotnych rozumień.   

Otóż wolność została zredukowana jedynie do wolnego wyboru. Prawo do wybierania pomiędzy dwiema możliwościami stało się celem samym w sobie. Wszelkie wartości moralne i duchowe, zwłaszcza miłość i prawda, zyskały co najwyżej status środka do tego „boskiego celu”. W powiązaniu z tym Bóg Dekalogu zaczął być postrzegany jako „moralny ogranicznik”, wręcz jako zaprzeczenie wolnościowych pragnień człowieka. Dokonało się przedziwne „poprzestawianie wszystkiego”, które ostatecznie można wytłumaczyć jedynie istnieniem szatana, uosobionego zła.

Prawda jest taka, że Bóg kocha ludzką wolność, którą przecież sam stworzył. Nie będzie przesadą powiedzieć, że Bóg jest wręcz zafascynowany udzieloną nam wolnością. Jest to święty atrybut, który bardzo głęboko tłumaczy sens naszego istnienia na ziemi. Żyjemy po to, aby w pełni świadomie i dobrowolnie dokonać wyboru kształtu naszej wieczności. Ale nic na siłę! Przy czym sama słowna deklaracja nie jest miarodajna. Niezbędna jest decyzja w najgłębszych pokładach naszego istnienia. Bóg nie chce nam narzucać Siebie. Królestwo Boże może być udziałem tylko tych, którzy wręcz gwałtownie je zdobywają, angażując  całą swą egzystencję. Jest to radykalnie odmienne podejście od światowej strategii marketingowo-politycznej, gdzie człowiek jest wręcz przymuszany, aby wybrał dany produkt lub opowiedział się za określoną opcją. Jest to pokłosie oddziaływania Złego, który przymilnie kusi, aby potem oferowaną pozornie wolność zamienić w realnie zniewalające zawładnięcie.

Bóg mówi jasno: „Jeśli chcesz ze mną być, musisz podjąć gwałtowny trud, wręcz do przelania krwi”. To nie jest jakiś bezsensowny wymóg, ale niezwykłe uszanowanie udzielonego nam prawa wyboru. Tylko wtedy, gdy z całą gwałtownością opowiadamy się za Bogiem, zachodzi pewność, że jest to autentyczne pragnienie wejścia do królestwa Bożego. W tradycji monastycznej i pustelniczej starcy, do których ludzie przychodzili, nieraz bardzo długo nie otwierali drzwi. Niektórzy przychodzący niecierpliwili się i odchodzili. Powodem takiego postępowania starców nie był jednak brak miłości, lecz właśnie ogromna miłość i wielki szacunek do wolności. Chodziło o to, aby zbawienną poradę otrzymali tylko ci, którzy pragną jej „aż do szpiku kości”. Kto nie czekał do końca, znaczy, że tak naprawdę „z całego serca” tej rady nie chciał. W ten sposób jego wola została uszanowana. W tym kontekście wyjątkowego sensu nabiera zdanie wypowiedziane przez Jezusa: „A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowi zdobywają je” (Mt 11, 11-15). Człowiek gwałtowny oznacza tu tego, który całym sercem pragnie być w królestwie Bożym. „Boży gwałtownik” dokonuje radykalnego wyboru życia, które oparte jest na Dekalogu. W ten sposób wolność objawia się jako głęboki wewnętrzny wybór Boga. Zdolność wyboru nie jest celem samym w sobie, ale środkiem, aby zjednoczyć się z Bogiem.

Jan Chrzciciel jest wspaniałym przykładem takiej postawy. Jego „głos na pustyni” był zewnętrznym odzwierciedleniem całkowitej wewnętrznej „determinacji ku Bogu”. W tym sensie „między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela”. Ale to jeszcze nie wszystko. Specyfiką królestwa Bożego jest nadprzyrodzone obdarowanie przez Jezusa Chrystusa, w odpowiedzi na uprzednie radykalne „chcę” i „pragnę”. W ten sposób każdy, kto wolnym sercem przyjmuje miłość Jezusa, doświadcza większego bogactwa duchowego aniżeli człowiek, który pozostaje jedynie na poziomie szlachetnego wyboru dobra lub wiary w Boga, bez przyjęcia pełnego przesłania Ewangelii.

Wybierajmy „gwałtownie” Jezusa, a będziemy doświadczali wolności totalnej, ukoronowanej Chrystusową Miłością…      

10 grudnia 2015 (Mt 11, 11-15)

Trud istnienia


           Szelest stąpania po jesiennych liściach… Jakże niezwykłe echo odgłosów, które dobiegają z wielkiego kosmicznego placu boju. O każdą ludzką duszę, Twoją i moją,  toczy się walka pomiędzy Chórami Anielskimi i diabelskimi zastępami…

Tak!  „Prawdziwe  istnienie” jest synonimem „ciężkiego trudu istnienia”. Jedynie człowiek, który pozornie istnieje,  może mówić o „lekkiej radości istnienia”. Nie ma większego znaczenia, czy słowo „Bóg” jest wtedy na ustach, czy go nie ma. Istotny jest rzeczywisty stan serca. Wówczas ciało, fizycznie istniejące, porusza się wprawdzie w   przestrzeni i czasie, ale dusza  umiera. Pod warstwami cielesnych iluzji, coraz głębiej  rozpościera się duchowa pustka. Egzystencja nie jest nawadniana czystą wodą z Bożego Źródła, ale podlega zanieczyszczeniu przez światowe brudy. Człowiek nieustannie znajduje się na rozdrożu. Wciąż od nowa trzeba wybierać pomiędzy „Bożą świątynią” i „światowym targowiskiem”. „Szatańska ośmiornica” nieustannie podejmuje próby, aby ogarnąć swymi mackami, zadusić wolę istnienia i zamienić ludzkie życie w absurdalną wegetację. W tych morderczych  zmaganiach wielką  pomocą może być prawda o „trzech świątyniach”. A cóż to takiego?

Chodzi o trzy fundamentalne rozumienia świątyni.  W pierwszym sensie takim mianem możemy określić cały fizyczny świat, zewsząd nas otaczający. Nie jest to zespół przypadków, ale precyzyjnie skomponowany przez Boga „sensowny organizm”. Kto ma otwarte serce i jasny umysł, ten nawet w zwyczajnych kamieniach potrafi dostrzec „coś”, co pomaga istnieć. Świat jako świątynię odkrywamy poprzez  kontemplację. Uważne wpatrywanie się w piękno  natury sprawia, że doświadczana niemoc przeobraża się w pragnienie ujrzenia, co pojawi się za kolejnym zakrętem dalszej drogi istnienia. Samotne siedzenie na dużym polnym kamieniu, nieopodal niezwyczajnie zwyczajnego lasu, staje się doświadczeniem Obecności. Uśmiercająca beznadzieja jest stapiana w blasku słonecznych promieni, stając się tworzywem życiodajnej nowej Nadziei. Wietrzne uwertury, przedziwnie przeniknięte Odwieczną Ciszą, sprawiają, że światowy chaos ustępuje miejsca Boskiej Harmonii. Na dnie serca z mocą wytryskuje myśl: Bóg istnieje.  Świadomość istnienia Stwórcy pomaga dotrzeć do nieodkrytych dotąd pokładów żył „złota istnienia”.

Jeszcze głębszy jest drugi sens. Tym razem świątynia oznacza budowlę uczynioną ludzkimi rękami, aby móc jak najpełniej rzucić się w Boskie Ramiona. Zwykły pustelniczy mur może być niezwykłą pomocą w owocnym przeżywaniu czasu od porannego przebudzenia do nocnego pójścia spać. Codzienne spoglądanie na  kamienie, tworzące mur, przypomina proces ładowania akumulatora, który jest podłączony do źródła prądu. Tym Świętym Źródłem jest sam Bóg, który obdarza swym Odwiecznym Istnieniem. W duszy zostaje wydobyta pamięć o pustynnych obszarach, które poprzez swe ubóstwo nie przysłaniają Boga, ale z wielką pokorą Go odsłaniają. Tam, gdzie żył św. Paweł Pierwszy Pustelnik, pustynia nie jest piaszczysta, lecz kamienista. W ten sposób kamienny pustelniczy mur staje się „uniżonym podnóżkiem” dla Jezusa Chrystusa, który najpełniej zamieszkuje w Najświętszym Sakramencie. Dla chrześcijanina najwyższą formą wybudowanej świątyni jest kościół lub kaplica, gdzie Bóg nieustannie przebywa w darze Eucharystii. Człowiek wchodząc w orbitę eucharystycznego promieniowania jest przez samego Chrystusa dyskretnie przeprowadzany ze śmierci do życia.

Ta prawda najpełniej ujawnia się w perspektywie trzeciego sensu świątyni,  który wskazuje na ciało ludzkie. Pewnego razu Jezus oznajmił, że jest w stanie wznieść „w trzech dniach” zburzoną świątynię. Pomyślano, że mówi o świątyni Jerozolimskiej. Jan Ewangelista jednak wyjaśnia: „On zaś mówił o świątyni swego ciała” (por. J 2, 13-22). Tak! W Chrystusie otrzymujemy moc, aby w przestrzeni naszego ciała  dokonywało  się przechodzenie ze śmiertelnej pustki do życiodajnej pełni autentycznego istnienia. Piękne krajobrazy i święte budowle są jedynie środkiem do tego, aby ludzkie ciało było oczyszczane z wszelkiego światowego targowiska i stawało się coraz pełniej mieszkaniem Ducha Świętego. Oto najświętsza droga, która wiedzie do absolutnej radości prawdziwego i głębokiego istnienia…     

9 listopada 2015 (J 2, 13-22)