W życiu bywają sytuacje szczególnie trudne. Doświadczenie burzy. Człowiek przypomina żeglarza pośród fal, które zewsząd ogarniają. Wtedy, jak zawsze w trudnych chwilach, z pomocą przychodzi Bóg. Ale często ta pomoc nie jest w żaden sposób oczywista. To, co rysuje się na horyzoncie, bardziej przypomina budzącą lęk zjawę. Nie dość, że trudno, to rozwiązanie firmowane jako „Boże”, jeszcze bardziej przytłacza. Zjawa to coś niejasnego, nieokreślonego. Za bardzo nie wiadomo, co to w ogóle jest? Człowiek zaś boi się czegoś bliżej nieznanego. Dlatego umęczone wnętrze zaczynają wypełniać pełne przerażenia uczucia i emocje. Gdy napięcie zaczyna sięgać zenitu, może zrodzić się nawet pełen bólu i żalu krzyk: „Boże, dlaczego mnie krzywdzisz? Dlaczego zamiast ratować, jeszcze bardziej chcesz mnie pogrążyć w oszalałych falach?”. Wtedy to właśnie Bóg postrzegany jako zjawa kieruje bezcenne słowa: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!” (Mk 6, 50).
Ludzki lęk i Boskie umocnienie. To zderzenie
dwóch komunikatów jest swoistym momentem newralgicznym. Więcej, to chwila
prawdziwie ekstremalna. Od interpretacji tożsamości zjawy zależy bowiem dalszy
los człowieka. Gdy głos zjawy zostanie zignorowany, odrzucony, wygłodniałe fale
pochłoną człowieka. Na szczęście jest jeszcze jedna droga odpowiedzi. Otóż
jeżeli w sercu walczącego z naporem fal człowieka jest miłość, to umacniające
słowa zostaną podjęte. Miłość w sercu staje się wtedy swoistą lornetką. Pierwotna
zjawa zaczyna przybierać wyrazisty obraz Boga. Boga, który jest wcieloną
Dobrocią. Bóg staje się coraz bliższy i coraz bardziej obecny. Lęk zostaje
przezwyciężony przez miłość. W miłości zaś nie ma lęku. Najważniejsze, że ten
realny Bóg daje mocny dowód swego autentyzmu. Swą Boską mocą sprawia, że
niebezpieczeństwo zostaje zażegnane. Wrogie fale uspokajają się. Serce wypełnia
pokój współprzebywania z Bogiem. Nawet jeśli dalsza życiowa podróż jawi się
jako bardzo trudna i groźna, to w człowieku rodzi się głębokie poczucie
bezpieczeństwa. Wszak jest przy mnie Bóg. A przecież Bóg mnie nie skrzywdzi. A
w sumie, jeśli nawet do bólu zrani, to potem jeszcze bardziej uleczy.
To stwierdzenie pozostaje aktualne, nawet
jeśli Bóg totalnie przeczołga mnie przez cierpienie… Przedziwne misterium
Boskiej Zjawy, która coraz bardziej okazuje się być Wyrazistym Bogiem Miłości.
9 stycznia 2013 (Mk 6, 45-52)