Pociąg prawdy i obłudy


Prawda jest bezcennym źródłem pokoju i harmonii. Gdy w człowieku jest zakłamanie, wtedy powstaje wewnętrzne rozbicie i rodzą się negatywne uczucia. Najgorsze zaś, że w ten sposób dokonuje się rozminięcie z Bogiem. Bóg jest Prawdą. Kto zaczyna żyć w nieprawdzie, traci Boga. I nie chodzi tu o deklaracje, ale o rzeczywisty stan rzeczy. Obłudnik to smutna ofiara bożka iluzji. To tak, jakby człowiek wsiadł do pociągu, który jedzie w dokładnie odwrotnym kierunku od zamierzonego. Nawet jeśli pasażer w trakcie jazdy będzie wmawiał sobie tysiące razy, że jedzie dobrą trasą, to nie zmieni to stanu rzeczy, że jest na złej drodze. Wcześniej czy później będzie musiał uznać fakt, że jednak nie dojechał do planowanej stacji. 

Dlatego, jeśli chcemy dojechać do końcowej stacji życia o nazwie Niebo, warto stać się pokornym przyjacielem prawdy. Pokora to właśnie otwartość na prawdę. Na tej trudnej, ale fascynującej drodze jest pewna cenna metoda. To takie pozytywne wątpienie odnośnie motywacji swych działań. Nie jest bowiem najważniejsze, co robimy, ale z jaką intencją coś robimy. Dlatego Jezus Chrystus ostro podsumował faryzeuszy: „Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać” (Mt 23, 5).

Obłudnik od razu jest przekonany o jak najbardziej szczytnych celach swego działania. Przyjaciel prawdy uznaje, że po grzechu pierworodnym występują najpierw dwie niezbyt chlubne motywacje. Otóż, jeśli coś robimy, to powodem tego jest raczej pycha. Egoizm i chęć zyskania uznania  są w stanie wyzwolić wiele sił. Z kolei brak działania powodowany jest po prostu lenistwem. Nie chce mi się czegoś zrobić. Nie potrafię wykrzesać z siebie potrzebnych sił. Obłudnik już od samego początku popada w śmieszną iluzję. Otóż, jeśli coś robi, od razu sądzi, że pracuje dla chwały Bożej i dobra ludzi. Jego pycha nie dopuszcza do świadomości, że motywowany jest przez niskie egoistyczne pobudki. Nawet najbardziej prymitywna troska o własny interes i chwałę nazywane są przez tego zaślepieńca miłością Boga i człowieka. W przypadku braku działania, obłudnik zakłada fasadę pokornej rezygnacji. Banalne lenistwo ubiera w szatę królewskiej pokory. Niepodjęcie konkretnej pracy lub odpowiedzialności tłumaczy brakiem zdolności lub potrzebnych sił. 

Pomimo tego zaklinania rzeczywistości obłuda stawia od początku człowieka w pozycji przegranej. Na nieprawdzie niczego się bowiem nie zbuduje. To znaczy, precyzując, można coś zbudować, ale kwestia czasu, kiedy to się rozsypie. Dlatego warto stosować tę metodę pozytywnego wątpienia. Uczciwe jej aplikowanie pomaga oczyszczać motywacje. Na tym wszak polega w dużej mierze praca duchowa. Oczyszczenie pozwala odsiewać nieprawdę, aby pozostawała tylko prawda. 

Dzięki pozytywnemu wątpieniu zapewne dojdziemy do dwóch zasadniczych wniosków. Najpierw uznamy, że rzeczywiście coś robimy dla zaspokojenia swego ego i czegoś nie robimy, bo nam się najbanalniej w świecie nie chce. Stwierdzamy taki stan rzeczy bez owijania w bawełnę, bez czarowania tekstami o górnolotnych ideach. Jednocześnie odkryjemy, że coś jednak udaje się szczerze zrobić dla Boga i drugiego człowieka lub nie zrobić z racji trzeźwego postrzegania swych ograniczeń.  

Mając taką diagnozę, możemy iść dalej. Taka wytrwała droga oczyszczania motywacji prowadzi do tego, że podejmowane działania są coraz bardziej autentycznie motywowane miłością Boga i człowieka. Modlę się, prowadzę działalność, podejmuje nową inicjatywę, bo kocham Boga i człowieka. Naprawdę chcę coś dobrego zrobić. Pokora pomaga jednocześnie zachować trzeźwe widzenie granic swych możliwości. Dlatego czegoś nie podejmuję lub z czegoś rezygnuje, bo tak obiektywnie biorąc, będzie najlepiej. Świetnym przykładem pokory jest Benedykt XVI, u którego zarówno sprawowanie urzędu papieskiego jak i rezygnacja z niego, były motywowane pokorną miłością Kościoła. 

Przed nami dalsza droga życia. Naprawdę warto nie pomylić pociągów. Wysiądziemy na stacji, do której rzeczywiście jechaliśmy.

26 lutego 2013 (Mt 23, 1-12)