Poprzez Prawo w Miłości


  „Prawo bez miłości” lub „miłość bez prawa”. Oto dwa często spotykane podejścia do życia. Obydwa sposoby pozwalają zaspokajać egoistyczne potrzeby własnego „ja”. Zarazem człowiek ma uspokajające  poczucie realizacji tzw. wyższych wartości.
Prawo stanowi zestaw wymagań, które należy realizować w relacjach międzyludzkich. Są to zasady, które na różny sposób pokazują, co trzeba robić, a czego unikać. W historii ludzkości fundamentalnym źródłem praw jest Dekalog. Pismo Święte  ukazuje głębię tego Bożego Daru. Niestety człowiek często spłyca sens przykazań do bezdusznych norm prawnych, które należy realizować.  Tak postrzegane prawo generuje trzy niebezpieczeństwa.
      Najpierw jest to model życia na zasadzie „muszę”.  Nic z potrzeby serca, ale wszystko z zimnej konieczności i pod przymusem. Następnie prawo błędnie jest utożsamiane z optymalnym rozwiązaniem. Pojawia się rozumowanie w stylu, jeśli wypełnię prawo, to już jestem w porządku. Warto uświadomić sobie, że prawo nie stanowi maksimum możliwości, ale wskazuje na niezbędne minimum, które należy zachować. Dlatego wypełnienie prawa nie jest równoznaczne ze zrealizowaniem Woli Bożej. Wreszcie prawo  często wykorzystywane jest jako przydatny środek do tego, aby drugiego człowieka oskarżać lub niszczyć.  „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”, głosiła stalinowska maksyma. Nawet największe zbrodnie z reguły zawsze były uzasadniane złamaniem przez oskarżonego jakiegoś prawa.
Odreagowaniem na ten życiowy legalizm jest zasada miłości bez żadnych ograniczeń. W dobie rewolucji kulturalno-obyczajowej proklamowano tzw. „wolną miłość”. Miłość była rozumiana jedynie jako ślepe pójście za najniższymi instynktami. Uderzające, że obecnie tak wiele mówi się o miłości, a zarazem tyle zła i ludzkich cierpień. Niektórzy dokonując zdrad małżeńskich nie odczuwają wyrzutów sumienia. Przeżywane pozytywne emocje stają się wystarczającym usprawiedliwieniem. Ograniczenie się do samej emocjonalnej miłości niesie ze sobą ogrom pułapek. Przede wszystkim miłość tak naprawdę staje się egoizmem. Pod pięknym słowem dokonuje się samozaspokojenie i nieczułość na świat przeżyć drugiego człowieka. Miłość sprowadza się do zestawu przeżyć seksualnych lub emocjonalnych. Taka miłość jest wdzięcznym narzędziem manipulacji, zwłaszcza wobec osób wrażliwych.  Osoba nie godząca się na coś jest oskarżana o egoizm i niezdolność do dania tzw. dowodu miłości.
            Chrystus pomaga nam przezwyciężyć życiowe przekłamania i stwierdza wyraźnie: „Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni” (Mt 5, 18).  Zdumiewające, z jak wielkim naciskiem Jezus akcentuje znaczenie Prawa. „Jota” jest najmniejszą literą alfabetu greckiego. Tak więc istnieje konieczność integralnego zachowania całego Prawa na drodze do zbawienia. Zarazem doskonale wiemy, że Jezus całym swym życiem ukazuje najważniejsze znaczenie przykazania Miłości. Tak więc na Chrystusowej drodze istnieje integralne połączenie prawa i miłości. Jak to rozumieć? Otóż prawo stanowi niezbędny środek, aby dojść do miłości. Jednocześnie miłość jest celem prawa. 
Obrazowo można powiedzieć, że prawo jest szkieletem człowieka, zaś miłość jego ciałem. Sam szkielet jest odstraszający. Samo ciało, to bezkształtna masa. Ciało właściwie osadzone na szkielecie staje się symbolem Bożego Piękna. Współistnienie prawa i miłości chroni przed egoizmem. Otwieram się wtedy  na drugiego. Dokonuje się przejście z poziomu cielesno-uczuciowego do duchowego. Cielesność i uczuciowość  współtworzą wtedy ze sferą duchową rzeczywistość daru i autentycznej jedności. Otwiera się świetna perspektywa do realizacji Woli Bożej. Prawo nie jest traktowane jako punkt dojścia, ale jako początkowy punkt na „drodze wzwyż”. Jednocześnie miłość  podejmuje głos Bożej Miłości, dochodzący z wnętrza sumienia. 
           
12 czerwca 2013 (Mt 5, 17-19)