„Drugi człowiek to piekło”, stwierdził pewien
niewierzący myśliciel. Nie jest to pogląd odosobniony. Wnętrza wielu ludzi
pulsują tego typu gorzkimi i złowrogimi przeżyciami. Występują też spojrzenia
pełne obojętności. Drugi traktowany jest jak powietrze. Hermetyczna obojętność.
Na szczęście nie na tym koniec. Nieraz można spotkać się z gorącym
przekonaniem, że „drugi człowiek to niebo”. Konkretne sytuacje życiowe
poświadczają słuszność tej prawdy.
Jakże wielobarwny wachlarz skrajnie odmiennych
wizji. Skąd biorą się te fundamentalne różnice? Pomijając wielorakie
powierzchowne uwarunkowania, trzeba sięgnąć w głąb natury ludzkiej. Odkrywamy
tu doświadczenie pragnienia. „Pragnę” jest swoistym nasieniem, w
zależności od którego wyrastają trzy rodzaje drzew ludzkiego życia.
W
pierwszym przypadku pragnienie łączy się z chęcią posiadania i użycia.
Najważniejszym celem życiowym stają się dobra materialne i rozrywka. Kultura
konsumpcyjna niebotycznie pompuje paletę potrzeb. Przy takim nastawieniu
najsmutniejsza jest koncentracja na sobie i na własnych
potrzebach. Człowiek wpada w spiralę coraz bardziej egoistycznego
pożądania i używania. Chce posiadać i brać dla siebie jak najwięcej. Drugi
człowiek staje się „piekielnym konkurentem”. Zarazem narastające nienasycenie
powoduje, że nie tylko rzeczy, ale także i ludzie stają się przedmiotem
pożądliwego połykania. Chciwość uniemożliwia relacje
miłości, wpędza do krainy „żarłocznych kanibalów” oraz zamyka na drugiego
człowieka i Boga. Dlatego Jezus przestrzega: „Uważajcie i strzeżcie się
wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest
zależne od jego mienia” (Łk 12, 15). Chciwość nie da oczekiwanego zaspokojenia
na ziemi, nie uchroni przed śmiercią i ostatecznie unieszczęśliwi na
Wieczność.
Pragnienie posiadania powoduje więc cierpienie
niezaspokojenia, które jest konsekwencją egoistycznej chciwości. W drugim
przypadku, aby uwolnić się od tego cierpienia, ideałem staje się obojętny
mędrzec; asceta pozbawiony pragnień i potrzeb. Ten sposób postępowania może
przynieść doczesne wyzwolenie od cierpienia. Ale tak naprawdę człowiek nadal
pozostaje skoncentrowany na sobie. Następuje zimne zamknięcie się na drugiego i
na samego Boga jako Zbawiciela. Ewentualny spokój uzyskany jest za cenę zobojętnienia
i nieczułości wobec drugiego.
To błędny kierunek! Nie chodzi o to, aby
unicestwiać pragnienia. To byłoby wylanie dziecka z kąpielą! Dlatego warto
dostrzec trzecie rozwiązanie. To propozycja Jezusa, który nie neguje
pragnienia, ale przestrzega przed jego niewłaściwym
ukierunkowaniem. Wskazuje na głupotę egoistycznej chciwości. Zarazem
pokazuje właściwy kierunek, gdy na krzyżu wypowiada nieskończone „Pragnę”.
Zamiast egoistycznego posiadania i brania Jezus proponuje wielkoduszny akt ofiarowania
i obdarowania. Nasz Zbawiciel dogłębnie przeniknięty jest pragnieniem miłości.
Pragnie ofiarowywać swe życie dla zbawienia każdego człowieka.
W „logice Jezusa” drugi człowiek staje się
darem, dla którego warto umierać. Dla każdego, kto chce ufnie pójść tą drogą,
otwiera się niezwykła perspektywa. Jaka? Otóż w samotności można z miłością
trwać i modlić się w intencji drugiego człowieka. To wielka sprawa ze łzami w
oczach leżeć krzyżem przed Panem i przeobrazić się w jedno wielkie
pragnienie jak największego dobra dla kochanej osoby. Warto z miłością w sercu
gorąco błagać Jezusa, aby obdarzał potrzebnymi łaskami osobę, którą powierzamy
w modlitwach.
Serce Boga jest głęboko poruszone, gdy widzi
pełne miłości błagalne wołania w intencji drugiego człowieka. Takie miłujące
pragnienie przezwycięża egoizm oraz obojętność i staje się wielkim źródłem
łask. Dokonuje się autentyczne otwarcie serca na drugiego człowieka,
który staje się „niebem”. Poprzez to czyste pragnienie dobra, zroszone
szczerymi łzami dobroci, dokonuje się głębokie otwarcie na Boga i
człowieka.
Panie, chroń nas przed egoistyczną chciwością i
wygodną obojętnością. Panie, obdarzaj nas miłującym pragnieniem, które czerpie
świętą moc z Twego świętego "Pragnę"…
21 października 2013 (Łk 12, 13-21)