Kwiat bezinteresownej miłości istnieje?


„Długie lata wyrzeczeń i trudów. Chwilami nawet wycieńczenie organizmu, aby dać jak najlepsze wychowanie. A teraz złowroga  pustka. Żadne z dzieci nawet nie odwiedzi. Czy to wszystko miało choć odrobinę sensu? Czy warto było padać na twarz?”. Takie pełne rozgoryczenia myśli zaczęły wypełniać serce pewnej matki. Nosiła w sobie nadzieję, że w przyszłości dzieci odwdzięczą się za otrzymane wychowanie. Właściwie to był nawet główny motor, wyzwalający siły do podejmowania codziennych rodzicielskich obowiązków. I oto zamiast upragnionej wdzięczności,  dojmujące uczucie bezsensu i opuszczenia. Misternie pielęgnowane oczekiwanie banalnie runęło jak zwykły domek z kart…

Tak, wobec każdego cierpiącego człowieka trzeba podejść z szacunkiem. Zarazem nie można popaść w pokusę taniego wydawania osądów, z których nic nie wynika poza diabelską atmosferą oskarżania.  Warto postawić sobie pytanie, dlaczego zaistniał określony świat przeżyć. Zarazem chodzi o odkrywanie rozwiązań, które tak naprawdę przyniosą owoce dopiero po długich latach cierpliwego wdrażania w życie. Rodzice swą starość i późniejsze relacje z dziećmi tworzą już w chwili, gdy dzieci są jeszcze malutkimi słodkimi pociechami. Na co warto zwrócić uwagę, aby uniknąć niepotrzebnych cierpień bezsensu? 

Otóż, gdy człowiek czyni coś dobrego drugiemu, nieświadomie zaczyna oczekiwać odwzajemnienia. Daję tobie i zakładam, że otrzymam należny zwrot. Nieraz to oczekiwanie odpłaty jest wręcz wyraźnie sprecyzowane. Najczęściej jednak, zwłaszcza wobec najbliższych, nadzieja oddanej dobroci krąży gdzieś po zakamarkach serca i dopiero w miarę upływu czasu coraz bardziej przybiera na sile. Ten sposób myślenia i odczuwania można nazwać mentalnością handlową. Współczesny świat bardzo mocno napromieniowuje człowieka takim interesownym rentgenem. Istota „logiki handlu” polega na oczekiwaniu, że skoro ja tobie „coś” daję, to ty także powinieneś w zamian „czymś” się odpłacić.  

Niestety popadnięcie w pułapkę takiego interesownego rozumowania zawsze kończy się mało owocnie, smutno czy wręcz tragicznie. Gdy oczekiwana odpłata rzeczywiście następuje, to zachodzi jedynie udana transakcja materialna bądź duchowa.  Najczęściej jednak przy takiej roszczeniowości, egoistycznie skonstruowane oczekiwania nie są zaspokojone.  W konsekwencji we wnętrzu interesownego dawcy rodzą się uczucia zawodu i pretensje o brak wdzięczności. 

Tak więc logika interesu to niezbyt ciekawe rozwiązanie. Dlatego warto skorzystać z całkiem odmiennej propozycji, którą można określić mianem logiki miłości bezinteresownej. Na czym polega? Najlepiej tłumaczy to sam Jezus, w powiązaniu z pewną ucztą, zorganizowaną przez faryzeusza.  Otóż faryzeusz zaprosił dobrze sytuowanych gości, aby potem otrzymać stosowną odpłatę. Widząc to, Jezus stwierdza: „zaproś ubogich … A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14, 13n). 

Serce logiki miłości można wyrazić słowami: „podaruj to, co możesz, i nie oczekuj odpłaty”. Oto czyste obdarowanie. Taka postawa niesie w sobie potrójny głęboki sens. Przede wszystkim nie zniewalam swoim dobrem i do niczego nie zmuszam. Jeśli nie otrzymam odpłaty, nie mam jakichkolwiek pretensji lub żalu. Po prostu cieszę się, że mogłem komuś coś dobrego ofiarować i niech mu jak najlepiej służy. Nie ma tu niebezpieczeństwa rozczarowania. Zarazem brak interesownych oczekiwań nie oznacza zamknięcia serca na ewentualną serdeczną odpowiedź. Gdy tak się stanie, to ogromnie się cieszę. Traktuję to jako znak miłości obdarowanego serca. To świetne uczucie otrzymać dar, będący owocem tego, że ktoś „chce dać”, a nie „musi dać”! Wreszcie najważniejsze: człowiek o bezinteresownym sercu prawdziwie otwiera się na Boga. Oczekiwana, ograniczona  odpłata nie przysłania Nieskończonego Horyzontu Bożej Dobroci. W rezultacie owocem bezinteresownej miłości staje się Wieczne Szczęście. 

Kto daje tak po prostu z serca, już tu na ziemi zaczyna smakować Szczęścia i prawdziwie uszczęśliwia… 

4 listopada 2013 (Łk 14, 12-14)