Siedział totalnie podłamany. Tyle trudu włożył w
przygotowanie do sprawdzianu. Niestety, dołująca porażka na początku szkoły
średniej. Nawet nie śmiał spojrzeć na Profesorkę. Miał poczucie, że zawiódł
cały świat. Wtedy wydarzyło się coś absolutnie nieoczekiwanego. Profesorka
przechodząc obok, serdecznie na niego spojrzała. Szok! Przecież zasługiwał na
spojrzenie przypominające karzący grom. A tu jak najbardziej życzliwie
uśmiechnięta twarz. Co więcej! Zamiast surowego „zawiodłeś!”, ciepło
wypowiedziane imię i słowa: „Nie martw się! Jestem pewna, że to wszystko wiesz!
Wierzę w ciebie. Następnym razem pójdzie ci bardzo dobrze”.
Tak wiele już lat upłynęło. A łzy wciąż cisną mu
się do oczu na wspomnienie tego niezapomnianego zdarzenia. Ta chwila na zawsze
stała się symbolem Zmartwychwstałej Nadziei. Dźwięk słów Profesorki dawał siłę,
gdy najlepszym rozwiązaniem wydawało się być rozjechanym przez nadjeżdżający z
tyłu samochód. Niech za ten akt Czystej Dobroci, Bóg obdarzy Profesorkę
darem Nieba. Miała prawdziwie królewskie serce…
Dlatego wspomnienie to jak najbardziej wpisuje
się w dzisiejszą Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Wspaniale,
jeśli spotykamy ludzi, którzy pomagają nam lepiej zrozumieć tajemnicę
Królewskiego Serca Jezusa.
Jezus jest Królem, co to znaczy? Przede
wszystkim trzeba mocno podkreślić, że nie chodzi tu o standardy tego świata.
Światowy król wywyższa się,
namiętnie demonstruje swój splendor, nieomylność i doskonałość.
Uwielbia celebrować swą dobroć i zachwyca się ludźmi potrafiącymi błyskotliwie
imponować. Słabsi traktowani są z góry, z lekceważeniem.
Najsmutniejsze, gdy wedle takiej logiki
zatwardziale postępują ludzie, którzy nazywają się chrześcijanami. Gdy są
świadkami czyjeś słabości, bezczelnie obgadują i lekceważą. Zamiast pomóc
jeszcze bardziej dobijają swymi skazującymi pseudo-wyrokami. Zachwycają się
jedynie ludźmi "moralnie doskonałymi". Ale pod tym płaszczykiem
uwielbiają samych siebie jako wcielone ideały. Dlatego takie „święte przypadki”
są przekonane o swej bezbłędności i bezgrzeszności. Największy swój grzech
święcie wytłumaczą.
Tacy ludzie nie są w stanie przyjąć słabego,
cierpiącego Zbawiciela. Członkowie Wysokiej Rady kpili z ukrzyżowanego Jezusa:
„Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem,
Wybrańcem Bożym” (Łk 23, 35). Wedle ich wizji, Bóg nie dałby się zabić, lecz
objawiłby od razu swą Wszechmoc. Dlatego nie uznali w Jezusie Boskiego
Zbawiciela!
Królowanie Jezusa jest radykalnie odmienne od
światowego. Przede wszystkim Jezus nie boi się pokazać swej słabości. Na Krzyżu
jawi się jako totalnie ograniczony w swych możliwościach. Co więcej, będąc bez
grzechu, godzi się jednak na to, że jest postrzegany jako wielki bluźnierca.
Umiera jako synonim człowieka słabego i grzesznego.
Jezus nie zachwyca się „idealnymi” faryzeuszami
i uczonymi w Piśmie. Nieustannie natomiast objawia swą pełną miłości
troskę wobec słabych. Nie pogardza, ale współczuje i pomaga. Oto blask
Królewskiego Serca Jezusa. Dla Niego błąd lub grzech nie jest powodem zawodu i
pokazywania swej wyższości, ale rodzi pokorne pragnienie przyjścia z
pomocą i pocieszeniem: „Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w
raju” (Łk 23, 43).
Warto zbadać stan swego serca. Jak reaguję wobec
ludzkiej siły i słabości? Jeśli zachwycam się tylko silnymi, to znaczy, że nie
mam Królewskiego Serca Jezusa. Raczej przypominam zarozumiałych pyszałków,
którzy ukrzyżowali Jezusa. Jeśli spotykając się z czyjąś słabością, błędem lub
grzechem, mam pragnienie tak serdecznie przytulić tego człowieka, to znaczy, że
jestem na królewskiej drodze. Wspomniana Profesorka w chwili porażki
nie potępiła, ale obdarzyła pocieszeniem. Jeśli jeszcze bardziej
kocham człowieka, któremu coś nie udało się, to prawdziwie królewski objaw;
zamiast zawodu, szczere „jak dobrze, że jesteś!”.
Z taką właśnie częstotliwością bije prawdziwie
królewskie serce. Serce, będące na wzór Serca Jezusa Chrystusa, Króla
Wszechświata…
24 listopada 2013 (Łk 23, 35-43)