Wyzwalająca moc świadomej modlitwy


Mamy w sobie coś niepowtarzalnego. Oprócz nas, ludzi, nic w świecie przyrody już tego nie posiada. A cóż to takiego? Świadomość istnienia! To unikatowy dar, ale może być zaprzepaszczony. Niestety bardzo łatwo wpadamy w pułapkę zamkniętego świata własnych myśli. Zniewalające więzienie. Człowiek staje się wtedy hermetyczną „wieżą z kości słoniowej”. Taki stan odizolowuje od zewnętrznej rzeczywistości. Iluzje zaczynają ogarniać swymi mackami. Smutny proces alienacji. Pomiędzy człowiekiem „odpływającym w myśli” i otaczającym światem powstaje coraz bardziej nieprzekraczalna przepaść. Żywy Bóg i rzeczywiści ludzie są uśmiercani.  

Ale powołaniem świadomości nie jest izolacja, lecz odkrywanie istnienia i doświadczanie zjednoczenia. Oto właściwa droga! Warto wyróżnić tu trzy zasadnicze rodzaje istnienia: istnienie Boga, istnienie siebie samego oraz istnienie zewnętrznego świata osób i rzeczy. Zdrowo otwarta świadomość nie jest pysznym „stwórcą swego świata”, ale pokornym odkrywcą Boga i Jego dzieł. Ważne jednak, aby przygody ze świadomością nie rozpoczynać od zawołania „ja jestem”. To grozi pułapką pozostania we własnym świecie myśli. W tym świetle Jezus ostrzegająco pyta: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8) Tak! Dla wierzącego zdecydowanie pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie realnej obecności Boga w Jezusie Chrystusie. Wszak On sam zapewnił, że pozostanie z nami aż do skończenia świata. Tak rodzi się autentyczna modlitwa.

Tu warto dostrzec pewną pokusę. Otóż modlitwa może stać się bezmyślnym zestawem modlitewnych formuł. To bardzo niebezpieczna sytuacja. Z horyzontu znika bowiem prawdziwie istniejący Żywy Bóg. Pozostaje jedynie człowiek, który „trzyma narzędzie” wypowiadanych słów. Przypomina to zwykłe, bezmyślne kopanie ziemi szpadlem, bez żadnej głębszej świadomości. Taka modlitwa zamiast wyzwalać, prowadzi do osamotnienia. Takie otępiające osamotnienie polega zaś na przeżywaniu świata jedynie jako zestawu  rzeczy. Nawet Bóg i inni ludzie stają się tylko kolejnymi puzzlami w tworzonej układance. Recytowanie modlitw bez świadomości  staje się coraz bardziej nieznośnym ciężarem. Człowiek zachowuje się jak bezmyślnie stukająca maszyna.  Dlatego obecność świadomości jest niezbędna w modlitwie. Na czym to polega?

Przede wszystkim na początku trzeba zatrzymać się i uświadomić sobie obecność Bożą. Rewelacyjny fakt polega na tym, że nie staję wobec pustki, ale wobec Nieskończenie Miłującego Istnienia. Świadomość obecności miłującego Jezusa otwiera drogę do nawiązania dialogu. Dialog zaś polega na kontakcie ze sobą dwóch osób. Najważniejsza jest tutaj świadomość, że Bóg jest rzeczywiście ze mną i przy mnie. Wypowiadane słowa nie padają w próżnię, ale w Ocean istnienia. Brak zmysłowych odczuć obecności wcale nie świadczy o braku rzeczywistej obecności.

Ale człowiek nie jest czystym duchem, tylko istotą duchowo-cielesną. Dlatego bezcenną pomocą są konkretne fizyczne znaki tej Bożej obecności, na przykład w postaci krzyża lub ikony. Ten materialny znak staje się niejako drzwiami, które pozwalają wejść do świata Bożego istnienia. Pięknie odzwierciedla to tradycja rozumienia ikony w chrześcijaństwie wschodnim. Ikona nie jest tu traktowana jako zwykły obraz. Ikona jest przestrzenią realnego uobecniania się Boga. Powoduje ona budzenie się w człowieku świadomości Boga, który w sposób jak najbardziej rzeczywisty jest obecny. W rezultacie dokonuje się autentyczne spotkanie dwóch istnień: Bożego i mojego. Trwanie bez słów lub wypowiadanie słów na modlitwie zyskuje wówczas zupełnie nowy wymiar. Cisza i słowa przestają być mechanicznymi sztychami szpadla; cisza i słowa zyskują status „twarzy Boga”. Świadomość jest wtedy otwieraniem się na dar Obecności Ty. Rodzi się głęboka modlitwa. Zamiast alienacji dokonuje się coraz głębsze doświadczenie jedności z Bogiem, samym sobą i otaczającym światem osób i rzeczy.

Panie, chroń nas przed bezmyślnym klepaniem modlitw. Panie, udzielaj nam daru coraz bardziej miłującej świadomości i świadomej miłości…

16 listopada  2013 (Łk 18, 1-8)