Kim jesteś chrześcijaninie?


Kim jest chrześcijanin? Dzisiejsza Niedziela Chrztu Pańskiego jest wielką pomocą w poszukiwaniu odpowiedzi. Otóż świętujemy przyjęcie chrztu przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Na pierwszy rzut oka dziwna to sprawa. Po co Jezus przyjmował chrzest od Jana Chrzciciela? To raczej odwrotnie rzecz powinna się dokonać. W tym wydarzeniu jest jednak głęboki sens. Jaki?

Najpierw warto uzmysłowić sobie, że „chrzest” oznacza z języka greckiego „zanurzenie”. Jezus przyjął chrzest z wody, czyli zanurzył się w wodzie. I tu jest newralgiczny moment. Otóż nie uczynił tak po to, aby przyjąć od wody uświęcenie. Dokładnie odwrotnie. Zanurzył się  po to, aby wodę przeniknąć swoją Bożą obecnością. W ten sposób woda została uświęcona, czyli przeniknięta Bogiem. Dlatego, gdy przy chrzcie kapłan polewa pobłogosławioną wodą i wypowiada słowa „Ja ciebie chrzczę…”, dokonuje się zanurzenie człowieka w Bogu: Ojcu, Synu i Duchu Świętym.

Wypływają z tego trzy konkretne dary i zarazem wskazania dla autentycznego chrześcijanina. Po pierwsze, Jezus pragnie przyjść do naszego życia. Dlatego otwórzmy się. Pozwólmy, aby zanurzył się w naszym życiu. Doświadczymy wtedy wypełnienia Bożą obecnością. Warto przychodzić do Jezusa z „wodą swego życia” czyli z tym wszystkim, co stanowi treść naszego istnienia. Dzięki temu nasze życie zostanie przeniknięte Bożą obecnością. Smutek i radość nasycą się Boską Mocą. Bez tej nadprzyrodzonej energii przeobrazimy się w pełen frustracji życiowy kłębek. Dzięki przyjściu Boga, podobnie jak woda w Jordanie, nasze życie zostanie  uświęcone. 

 Niestety często pojawia się zupełnie inny sposób przeżywania. Człowiek sprawia wrażenie, jak gdyby „robił łaskę Bogu”, pozwalając Mu przyjść. Dumne „egoistyczne ja” zajmuje miejsce Boga. Stąd w przeżywaniu człowieka pojawiają się uczucia, które suponują bycie wielkodusznym dawcą, a nie pokornym biorcą. Zarazem nie ma radości dawania. To powoduje nieustanne chore przekonanie, że „ktoś na mnie skorzystał”. Autentyczny uczeń Jezusa cieszy się otrzymanym niezasłużenie obdarowaniem. Im więcej darów, tym serce bardziej wzrasta w pokorze i wdzięczności.  

Po drugie, owocem chrztu jest specyficzna dobroć życia, która nie ogranicza się do naturalnych skłonności i interesownych celów. Chrześcijanin czyni dobro, które jest odzwierciedleniem działania Trójcy Świętej „tu i teraz”. Jezus w mocy Ducha Świętego przeszedł przez życie dobrze czyniąc, tzn. wypełniając Wolę Ojca w Niebie. To propozycja dla każdego zanurzonego w Chrystusie przez chrzest. Jeśli wciąż będziemy przypominali sobie o własnym chrzcie, to mamy duże szanse na zwycięstwo. Zwycięstwo dobra nad złem! Jest to możliwe tylko wtedy, gdy jesteśmy zjednoczeni z Jezusem, działamy mocą Ducha Świętego i realizujemy Bożą, a nie swoją wizję dobroci. Wtedy na Sądzie Ostatecznym na pewno usłyszymy: „Przeszedłeś przez życie dobrze czyniąc. Wejdź do wiecznej radości Boskiego Szczęścia”. 

Po trzecie, chrzest udziela pewnej niezwykłej wewnętrznej siły,  aby przejść doświadczenie umierania na Krzyżu. Gdy człowiek jest prawdziwym chrześcijaninem, wtedy jest w nim dobro i miłość. Szatan jest z tego powodu wściekły. Nie może jednak przecież oskarżyć za dobroć. Dlatego stosuje przewrotną metodę oczerniania. Chrześcijanin z miłości podaje szklankę wody, a szatan w głowie odbiorcy wyzwala oskarżycielską myśl „zobacz, chce cię utopić”. Jezus zginął na Krzyżu, radykalnie oczerniony. Ale wytrwał do końca w Bezinteresownej Miłości. Mocą chrztu, Chrystus tej łaski udziela każdemu wiernemu uczniowi. Zarazem ważne, aby jako  chrześcijanin nie stać się naiwnym narzędziem w ręku zwodzącego i oskarżającego szatana. 

Tak! Dzisiejsze Święto jest świetną okazją do odkrycia na nowo łaski chrztu. Chrześcijanin to człowiek zanurzony w Bogu, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym … 

12 stycznia 2014 (Mt 3, 13-17)