„Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”.
Powiedzenie to najczęściej wskazuje na potrzebę działania. Same chęci nie
wystarczą. Ale w perspektywie duchowej jest jeszcze o wiele ważniejsze
znaczenie. Chodzi o to, że niektóre „dobre chęci” nie prowadzą do „nieba”, ale
do „piekła”. Szatan posługuje się pokusą „dobrych chęci”, aby zaspokoić
egoistyczne oczekiwania miłości własnej oraz zniszczyć głębokie relacje między
bliskimi osobami. Cała nadzieja w tym, że szatański plan zostanie uprzednio
zdekonspirowany poprzez właściwe rozeznanie duchowe.
Wyrazisty przykład tego typu sytuacji znajdujemy
w ewangelicznym opisie spotkania Jezusa z Piotrem pod Cezareą Filipową (Por. Mk
8, 27-33). Nie podlega wątpliwości, że dla Piotra Jezus był umiłowanym
Mistrzem, do którego był bardzo mocno przywiązany. W żaden sposób nie chciał Go
stracić. Co więcej, Piotr otrzymał szczególny dar zrozumienia, że w Jezusie ma
do czynienia z samym Mesjaszem. I oto ten „Boski Król” zapowiedział, że będzie
cierpiał, zostanie zabity i dopiero po trzech dniach zmartwychwstanie. Słysząc
te słowa, Piotr „zaczął Go upominać”. Ależ tupet! Zapomniał biedaczek, że jest
wciąż uczniem i zaczął odgrywać rolę Mędrca, który z przekonaniem
poucza dotychczasowego Mistrza, co robić, a czego unikać.
Słowem tragikomedia!
Oczywiście, Piotr miał jak najlepsze chęci, ale
niestety zaprezentował smutne zadufanie w sobie. Zamiast pokornie i ufnie
przyjąć wszystko, co Mistrz przekazuje, zaczął prezentować swe oczekiwania
odnośnie tego, co najlepsze. W ten sposób, kierowany egoizmem, nie zdając sobie
sprawy, tak naprawdę zaczął namawiać dokładnie do tego samego, do
czego później perfidnie kusił Jezusa szatan w ogrodzie oliwnym i na Krzyżu. To
znaczy do czego? Do rezygnacji z Bożego planu, który polega na wypełnieniu
misji cierpienia, śmierci i zmartwychwstania. Piotr zrozumiał, że Jezus jest
Mesjaszem religijnym. Ale po ludzku błędnie sądził, że chodzi o króla, który
odniesie spektakularne zwycięstwo nad mocami zła, bez cierpienia i
śmierci.
Porażające! Piotr stał się narzędziem w rękach
szatana, śmiertelnego wroga Woli Bożej. Dlatego Jezus zdecydowanie zareagował i
zastosował radykalną reprymendę. Specjalnie w obecności wszystkich uczniów,
zgromił Piotra słowami: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co
Boże, ale o tym, co ludzkie”. Od razu mocno zaakcentujmy! Jezusowe
zruganie Piotra, to rewelacyjny znak czystej i głębokiej miłości.
Jak ktoś, pysznie przekonany o swej słuszności, zaczyna
robić głupoty, to trzeba go konkretnie potraktować, żeby jak najszybciej
choć nieco zmądrzał!
Piotr chciał dobrze, a wyszedł na sługę Zła.
Gdyby jego „przewspaniała” ludzka myśl została zrealizowana,
wtedy dokonałaby się gigantyczna tragedia zniszczenia Bożego planu
zbawienia! Nieskończona krzywda dla Jezusa, Piotra i całego świata! Ale przecież
chciał dobrze? Ale co z tego? To nie ma żadnego znaczenia wobec
zaistniałego niebezpieczeństwa, przed którym na szczęście prawdziwy Mistrz
uchronił. Jak Piotr mógł uniknąć tej wyrafinowanej pokusy? Powiedzmy szczerze.
Tylko poprzez uważne słuchanie, pokorne przyjmowanie i posłuszne realizowanie
wszystkiego, co Mistrz mówi. Piotra zgubiła pycha, że wie lepiej. Szatan
bezwzględnie to wykorzystał i podsunął mu swój szatański pomysł. Piotr od razu
powinien był powiedzieć. „Nie rozumiem tego, co Jezus mówi. Ale skoro tak mówi,
to widocznie jest to najlepsze. Jestem tylko uczniem, a On jest
Mesjaszem”.
Tak! Autentyczny uczeń pokornie i ufnie słucha
swego Mistrza. Wtedy szatan nic nie zrobi; nawet z pomocą swej
super-wyrafinowanej broni w postaci „pokusy dobrych chęci”. Na
szczęście, Piotr wyciągnął wnioski z otrzymanej twardej lekcji i
później aż do przelania krwi trzymał się nauki Jezusa… Tym razem warto wziąć
przykład…
20 lutego 2014 (Mk 8, 27-33)