Sprawia, że poranna pobudka nabiera sensu.
Wyzwala na twarzy pokój, będący znakiem poczucia bezpieczeństwa. Przywraca
wiarę w istnienie tego, co już wydawało się nie-istniejące. W każdym przypadku
jest czymś totalnie niepowtarzalnym, choć ma w sobie powtarzalny fundament.
Tak! To bardzo ważne, aby pamiętać o tym niezmiennym fundamencie. Bez niego,
zamiast rzeczywistości będzie co najwyżej intensywna iluzja, która
wcześniej czy później rozpryśnie się jak kolorowa bańka mydlana… A o czym mowa?
Chodzi oczywiście o miłość, która zaprasza, aby dostrzec choć promyk jej wewnętrznego
bogactwa.
Przede wszystkim, miłość nie jest samodzielnym
przeżyciem, które niczym ulotna chmurka wędruje po nieboskłonie nierealności.
Miłość jest rzeczywistą relacją pomiędzy dwiema rzeczywistymi osobami.
Konieczny jest drugi człowiek. Ale nie jest to przydatny „do czegoś” niewolnik,
lecz przyjaciel, który ma w sobie „to coś”. Twarz przyjaciela naturalnie
wyzwala w sercu żywą pamięć o Bogu. Dzięki temu, możliwe staje się wejście w
głęboką wzajemną zażyłość. Drugi staje się powiernikiem najgłębszych tajemnic,
które noszę w swym wnętrzu i starannie chronię przed profanacją ze strony
zewnętrznego świata. Misterium to, wyraziście wypowiada Jezus w odniesieniu do
swych uczniów: „Już was nie nazywam sługami… nazwałem was przyjaciółmi,
albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,
15).
Zjednoczenie pomiędzy zaprzyjaźnionymi osobami
dokonuje się poprzez przyjacielskie słowo, w którym następuje odsłonięcie
wzajemnych tajemnic. Bóg mówi do mnie i ja z tobą tym się dzielę. Bóg mówi do
ciebie i ty ze mną tym się dzielisz. Najczęściej ten Boski Głos objawia się
poprzez sumienie. Bliskość staje się dogłębnie realnym faktem. Ja jestem przy
tobie, ty jesteś przy mnie. Jesteśmy razem, aby jeszcze bardziej być. Zarazem
szczera bliskość staje się ochroną przed tym, co krąży wokół, aby zniszczyć i
unicestwić.
Misterium głębokiego odsłonięcia niesie z sobą
wielkie ryzyko. Przeżywana w sercu „Boska głębia”, poznana przez
nie-przyjaciela, może być odebrana w sposób totalnie spłaszczony i dodatkowo
przewrotnie zmanipulowana. Dlatego miłość ściśle łączy się ze świętą wartością
dyskrecji i tajemnicy. I od razu zaakcentujmy, że istotą nie jest tu jedynie
ascetyczne ćwiczenie woli i rozumu. Tu chodzi o coś bez porównania więcej: o
życie ludzkie! Jeśli decydujesz się na miłość, to znaczy, że jesteś gotowy
nawet na śmierć, w imię dochowania otrzymanej z tytułu miłości tajemnicy. Ranga
jest tak maksymalnie wysoka, gdyż sprawa dotyczy życia i śmierci. Przykład
tajemnicy spowiedzi świetnie to obrazuje.
Tak rozumiana miłość ściśle łączy się z
doświadczeniem jednoczesnego udzielania i przyjmowania dobra. Jezus mówi: „To
wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”. Pyszny egoizm nastawiony jest
radykalnie na siebie; tylko chcę otrzymywać lub tylko chcę dawać. Taka jednokierunkowość
zawsze prowadzi do uśmiercania relacji, bo drugi po prostu nie jest na serio
brany pod uwagę. Wzajemnie jednocząca wymiana polega na tym, że daję drugiemu
dobro i jednocześnie pokornie otwieram się na dobro, którym jestem
obdarzany.
W tej wymianie mogą pojawić się dwa kardynalne
błędy. Pierwszy wyraża się w postawie oczekiwania odpłaty za ofiarowane dobro.
Skoro ja ci dałem, to ty też powinieneś mi dać. Drugi błąd, to zamknięcie się
na drugiego. Ja ci dałem, ale od ciebie już nie potrzebuję. Miłość jest
relacją, gdzie w wolności daję i otwieram się na to, co ewentualnie otrzymam.
Jezus zaprasza właśnie do takiej wzajemnej wymiany dobroci; bez zmuszania i
zamykania się. Taka wzajemność staje się możliwa na tyle, na ile do wnętrza
relacji zostanie przyjęty Duch Święty, którego udziela Jezus, posłuszny do
końca Ojcu…
4 marca 2014 (J 15, 9-17)