Wytrwać w cierpieniu do końca


          Czy warto skakać z dachu wieżowca, ufając, że nic się nie stanie? Każdy rozsądny człowiek takich prób raczej nie będzie podejmował. I bardzo dobrze. To w pełni uzasadnione zachowanie. Niestety w odniesieniu do życia, tego typu zachowania mają miejsce. Nie chodzi od razu o sytuacje jakiegoś ewidentnego braku poszanowania praw natury. Może nawet pojawić się wiele oznak wiary w Boga, w Chrystusa. A jednak podejmowane działania obarczone są wysokim prawdopodobieństwem tragicznego finału. Czego w takim razie brakuje? 

Otóż każde indywidualne i społeczne wyzwanie może szczęśliwie powieść się tylko wtedy, gdy do współpracy zostanie zaproszona Matka Boża. Najgłębiej rzecz biorąc, nie warto szukać teologicznego wyjaśnienia tego faktu. Najlepiej po prostu przyjąć to za prawdę, którą życie świętych ewidentnie poświadcza. Nie znaczy to jednak, że jakiś rodzaj powierzchownej pamięci o Matce Bożej wystarczy. Zdrowa pobożność Maryjna nie jest zestawem mechanicznie wypowiadanych stwierdzeń. Samo powoływanie się na Matkę Bożą może przypominać cieniuteńką warstwę pięknej farby, nakładaną na kruszejący tynk. Najpiękniejsza farba nie uchroni ściany przed poważnym zniszczeniem. W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski nie możemy pozostać na powierzchni. Same emocjonalne „slogany maryjne” nie przemienią trwale wnętrza.  

Do Matki Bożej trzeba zwracać się z ufnym zaangażowaniem serca. Tu jednak daje o sobie znać kolejna pułapka. Otóż niestety bardzo często Maryja traktowana jest tylko jako ktoś, kto może nam coś u Pana Boga załatwić. Całkowicie w nawias zostaje wzięty stan duchowy modlącego się.  Powstaje zupełnie nieuzasadnione przekonanie, że Matka Boża może wyprosić nam u Boga każdą potrzebną łaskę.  Jest to błędna, wręcz duchowo niebezpieczna koncepcja. To znaczy, precyzyjnie mówiąc, Maryja rzeczywiście jest w stanie wyprosić, ale to nie oznacza, że u proszącego istnieje odpowiednia dyspozycja do przyjęcia oczekiwanego daru. Dlaczego tak się dzieje? Jak powinna wyglądać zdrowa relacja z Bogiem, owocnie wspomagana przez Maryjne pośrednictwo? 

Wyrazistą odpowiedź daje nam ewangeliczny epizod, gdy Jezus z wysokości Krzyża formułuje  duchowy testament wobec swej Matki i umiłowanego ucznia, Jana. Maryja słyszy: „Niewiasto, oto syn Twój” (Por.  J 19, 25-27). Jan, reprezentujący każdego człowieka, otrzymuje dar prawdy: „Oto Matka twoja”. Bardzo ważny jest tutaj fakt, że Jan stał również razem z Maryją pod Krzyżem. Atmosfera była nasycona skrajnym cierpieniem. Jan  wytrwał  jednak  pod Krzyżem do samego końca. Wynika z tego fundamentalna prawda. 

Człowiek może doświadczać w pełni wstawiennictwa Bożej Matki dopiero wtedy, gdy podobnie jak Ona, także sam pozostaje wytrwale i cierpliwie przy Jezusie cierpiącym na Krzyżu.  Niezbędne jest wierne trwanie z miłością i odwagą nawet w największym bólu. Modlitwa Maryjna jest najbardziej owocna, gdy wypowiadana jest w stanie głębokiego cierpienia. Jest to niezwykle newralgiczny moment.  

Otóż bez Matki Bożej człowiek nie podoła, aby przyjąć łaskę, którą Jezus z Krzyża udziela. Bez tego pośrednictwa życiowa inicjatywa staje się nonszalanckim skokiem z dachu wieżowca na ulicę. Gdy jednak człowiek  w tych szczególnie rozpaczliwych chwilach, trwając w bólu pod Krzyżem, będzie ufnie wołał „Maryjo, błagam Cię, pomóż”, wtedy dokona się niezwykły cud owocnego wstawiennictwa. Potężna Boska moc zostaje przyjęta. Tak oto znajdujemy wyjaśnienie, dlaczego „święci Maryjni” potrafili wychodzić obronną ręką nawet z największych opresji. Co więcej, byli w stanie podejmować niezwykłe życiowe wyzwania. 

                W Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, otwierajmy serca na głębię współpracy z Matką Bożą pod Krzyżem. Krzyż oznacza to, czego nie chcemy, a co jest. Postępując podobnie jak Jan, będziemy Polkami i Polakami, w których sercach Maryja prawdziwie jest Królową.     

3 maja 2014 (J 19, 25-27)