Poprzez odwrót do przodu


„W życiu zawsze trzeba iść do przodu”. Często można usłyszeć stwierdzenia tego typu. Czy są słuszne? Jak je rozumieć? Swego czasu z uwagą śledziłem informacje odnośnie pewnego promu, który zatonął na Morzu Czerwonym. To wydarzenie, i refleksje z nim związane, głęboko utkwiły  w mym sercu.  Zginęły wówczas setki ludzi. Początkowo wydawało się, że była to tragedia, której nie dało się uniknąć. Wstępna hipoteza: nagłe wywrócenie na skutek gwałtownego pogorszenia się warunków atmosferycznych. Jednakże wedle naocznych świadków, którzy przeżyli, prawda okazała się zupełnie inna. Otóż pożar wybuchł już tuż po wypłynięciu z portu. Pomimo tego, prom nadal płynął, stracił z czasem równowagę, nagle przechylił się i w ciągu kilku minut zatonął. Gdyby od razu po zauważeniu poważnej awarii zawrócono, wszystko zakończyłoby się szczęśliwie. Setki ludzkich istnień zostałoby ocalonych.

To wydarzenie pomaga w odnalezieniu odpowiedzi na postawione pytanie. Otóż nie  jest prawdą, że w życiu zawsze, za wszelką cenę trzeba iść do przodu. Nieraz lepiej jest wycofać się i powrócić nawet do stanu wyjściowego. Takie zachowanie stanowi niejednokrotnie wielkie wyzwanie. Człowiek nie lubi przyznawać się do popełnionych błędów. Gdy padły płomienne obietnice, które okazały się realistycznie niemożliwe do wykonania, złośliwe osoby korzystają z okazji, aby wypowiedzieć swe niskich lotów osądy i szyderstwa. Nieraz presja może być bardzo duża. Czy warto jednak z lęku przed opinią „przegranego” za wszelką cenę dążyć do obranego celu? Czy taka postawa ma sens, jeśli na skutek braku sił i  możliwości dojdzie do nieszczęścia?

Katastrofa wspomnianego promu pokazuje, że w niektórych sytuacjach najlepszą drogą jest pokorna decyzja o odwrocie. Wycofanie się jest wtedy przejawem obiektywnego realizmu. Gdy człowiek w swej pysze, chciwości i lęku będzie chciał na siłę iść do przodu, choć zdroworozsądkowe warunki na to nie pozwalają, wówczas przegrana będzie jeszcze większa. Będzie to potężna przegrana,  w postaci wielkich strat materialnych i moralnych.  Pycha, pchająca na oślep do przodu, przeobrazi się w prawdziwie tragiczne „wywrócenie” i totalną porażkę.

Z kolei, gdy wedle obiektywnych analiz tak jest najlepiej, decyzja o odwrocie będzie  wyrazem mądrej pokory. W takim przypadku afirmacja „przegranej” jest tak naprawdę aktem duchowego zwycięstwa. Zarazem dokonuje się bezcenny akt pokory, który polega na gotowości do uznania swych ograniczeń. Chwalebny jest także realizm życiowy, który obiektywne uwarunkowania stawia na pierwszym miejscu wobec „iluzoryczno-wirtualnych” lęków i zysków. Nie jest ujmą odważnie powiedzieć: „nie udało mi się”. Możemy doraźnie doświadczyć goryczy porażki i szyderczych kpin bałamutników. Ale czymże jest ten chwilowy ból wobec uniknięcia ogromu trwałego nieszczęścia? Tak oto odkrywamy niezwykłą prawdę. Zgoda na doraźną porażkę może prowadzić do jeszcze większego ostatecznego zwycięstwa.  Szybki powrót promu do portu bez wątpienia umożliwiłby ocalenie wszystkich ludzi. Mała porażka dałaby wielki sukces.

W najgłębszym duchowym sensie, można powiedzieć, że w życiu zawsze trzeba iść do przodu. Tylko należy pamiętać, że w niektórych sytuacjach pójście do przodu oznacza chwilowe, doraźne lub okresowe wycofanie się i powrót. Fizyczny powrót oznacza wówczas tak naprawdę konkretny duchowy krok do przodu. Prom nie wrócił. W konsekwencji zatonął i już nigdy nie wypłynie, uśmiercając tak wielu ludzi. Gdyby prom wrócił, po remoncie, wkrótce na nowo by wypłynął z kolejnymi setkami i tysiącami pasażerów. Akceptacja małej porażki prowadzi niejednokrotnie do większego zwycięstwa.

Duchu Święty proszę Cię o zdrowy rozsądek i pokorę. Dawaj mi potrzebne siły, abym wiedział, kiedy pokornie trzeba wrócić do portu. Daj, abym dzięki tej mądrości, wycofując się, zawsze odważnie szedł do przodu ku zwycięstwu.

10 lipca 2014 (Mt 10, 7-15)