Otrzymać prawdziwy skarb… Ze wszech miar
bezcenny, do głębi uszczęśliwiający. To zdarza się w życiu każdego. Takim
skarbem może być drugi człowiek. Bóg obdarza każdego, ale nie każdy ten
dar potrafi dostrzec lub dostrzeżony, na trwałe zachować.
Jeśli mamy poczucie, że spotkaliśmy kogoś, kto
jest dla nas skarbem, to pięknie. Wspaniale, gdy relacja sensownie się rozwija
i nabiera głębokiego wymiaru. Jesteśmy wtedy, rzec można, na skalnej ścianie,
która wiedzie na rewelacyjny szczyt. Ale każdy alpinista wie, że jeden poważny
błąd wystarczy, aby „niebiańskie perspektywy” zamieniły się w „piekielną
przepaść”. Gdy cieszymy się „naszym skarbem”, to tylko kwestia czasu, gdy
diabeł przyjdzie z pokusą. Jaką?
Otóż jest to sztuczka, która polega na
oskarżeniu w naszych oczach drogiego nam człowieka. W trakcie pokusy te
kłamstwa stwarzają wrażenie bolesnej prawdy. Moment pojawienia się
„oskarżycielskiej myśli” jest newralgiczny. Jeśli w sercu zaistnieje
przyzwolenie, wtedy „zła iskra” zaczyna być „twórczo rozwijana”. Powstaje
„scenariusz”, niby oparty na faktach autentycznych, ale tak naprawdę wszystko
jest wytworem wyobraźni. W głowie zaczyna „kręcić się film”. Szatan „podkręca”,
aby „film” był przeżywany jak rzeczywistość, dobrze udokumentowana.
W efekcie niewinna osoba, postrzegana jako
„wcielenie zła”, jest raniona niesłusznymi oskarżeniami. Najbardziej boli brak
zaufania. Dodatkowo, nieraz osoba oskarżająca „wyrównuje rachunki” poprzez
własne zło, tym razem rzeczywiste. Jakże tragiczne są zdrady, które realnie
zaistniały w odwecie za zdradę, której tak naprawdę nie było… W
rezultacie człowiek-skarb zostaje utracony. Wówczas kusiciel definitywnie
dobija swą omamioną ofiarę, chichocząc: „Głupcze! Oszukałem cię. Ten niewinny
człowiek, to był Boski skarb dla ciebie...”.
Kto nie chce wpaść w takie sidła, wiele może
nauczyć się od Józefa, którego spotykamy na kartach Ewangelii. Na swej
życiowej drodze otrzymał od Boga wyjątkowy skarb, Maryję. Po pewnym czasie,
zgodnie z duchowymi prawidłami, przyszedł czas próby. Okazało się, że Maryja
jest w ciąży. Józef wiedział, że nie jest ojcem. W tej sytuacji zwyczajne
wytłumaczenie mogło być tylko jedno: doszło do zdrady. Józef nie dał jednak
przyzwolenia na „oskarżające myśli” wobec Maryi; „nie chciał narazić Jej na
zniesławienie” (por. Mt 1, 18-24). Nie pozwolił, aby w jego głowie zaczął
„kręcić się zły film".
Otrzymujemy drogowskaz, co trzeba robić, aby nie
utracić swego życiowego skarbu od Boga. Podstawa, to zaufanie: „Ufam tobie. Nie
rozumiem. Ale ufam”. W konkrecie życia czasami pojawiają się ludzie, którzy
przyjdą z trucizną oskarżeń. Ale nieraz oskarżenie może powstać w głowie
„samo”. Józef uczy, aby nie dawać wiary bredniom, lecz zdecydowanie powtarzać:
„Ufam, pragnę pomóc”. Nieraz można podzielić się trudną myślą, ale nie w sensie
oskarżenia, lecz doświadczanej pokusy. Bywa, że „twarde fakty” w okamgnieniu
rozpryskują się w drobny mak.
Józef potrafił bardziej zaufać Maryi, aniżeli
oskarżycielskim myślom i pomysłom. Gdy człowiek ma dobre serce, wtedy jest w
stanie dostrzec i usłyszeć Boga, który przychodzi i obdarza nadprzyrodzonym
wsparciem. W przypadku Józefa, Bóg posłał anioła, który w trakcie snu dokładnie
wyjaśnił mu Boży plan odnośnie Maryi. Po przebudzeniu, „Józef uczynił tak, jak
mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. W ten sposób
Józef stał się depozytariuszem niepojętej łaski: mógł być i żyć razem z
Jezusem, Bogiem i Człowiekiem, oraz z Matką Boga. Tak! Jeśli człowiek potrafi
docenić otrzymany od Boga skarb, wtedy ten skarb rozbłyśnie Boskim blaskiem.
Oto, jak warto postępować, jeśli nie chcemy
skończyć na zgrzytaniu zębami. Piekło, to świadomość zmarnowanej szansy. Niebo,
to radość ufnie podjętej szansy. To radość bycia na wieki z Bogiem i w Bogu ze
skarbem, który na ziemi otrzymaliśmy.
18 grudnia 2014 (Mt 1, 18-24)