„Najlepiej byłoby zacząć życie od nowa. Gdyby
człowiek wiedział kiedyś to, co teraz wie”… Bywają chwile lub całe okresy
„życiowego kryzysu”. „Stare” staje się synonimem złego, zaś „nowe” jawi się
jako „zbawienne dobro”. Czasami wystarczy zakup czegoś nowego lub pewne zmiany
w odnowionym mieszkaniu i dobre samopoczucie powraca. Rozgrywa się tragedia,
gdy ktoś chce mieć nawet nową żonę lub nowego męża.
Bóg tak stworzył człowieka, że brak zmian i
nowości powoduje poczucie utraty „życiowej ikry”. Człowiek zaczyna przypominać
„zwiędły kwiat”, któremu zaczyna „być źle” i staje się „szaro-nieszczęśliwy”. W
głowie powstają wtedy marzenia, aby przywrócić dawną energię i żywotność.
„Nowe” zaczyna być postrzegane jako obietnica odzyskania „utraconego raju”. Do
tego dochodzi chęć wykorzystania zdobytego „bagażu doświadczeń” w kontekście
„nowego życia”. Jak w tym wszystkim nie pogubić się? Jaka relacja
istnieje pomiędzy chęcią zmiany, pragnieniem nowości i prawdą Ewangelii?
Najpierw warto uświadomić sobie dwie postawy,
które są sprzeczne z ewangelicznym przesłaniem. W pierwszym przypadku jest to
„pogoń za nowościami”. Istnieje tu „zabobonne” przekonanie, że zmiana
automatycznie wyzwala od dawnego zła i wprowadza w stan nowego dobra. Jest to
popularny współcześnie rodzaj myślenia technicznego, w którym podstawowy
„dogmat” głosi: „nowsze jest lepsze”. Ludzie, którzy radykalnie funkcjonują w
takim schemacie, gdy już są znudzeni „starym modelem” żony, męża lub
przyjaciela zmieniają go na „nowy model”. W „nowym” szukają tego, co brakowało
w „starym”.
W drugim przypadku dominuje zasada: „nowe jest
złe”. Tym razem akcent pada na konieczność zachowania bez zmian „tego, co
jest”. Często zgoda na stagnację i słabości duchowe zostają ubrane w chwalebny
strój cierpliwego trwania w trudzie codziennej szarości. Brak twórczej
inicjatywy powoduje, że w małżeństwach następuje stopniowy rozkład, co
prowadzi nawet do rozpadu. Niejednokrotnie, pierwotnym powodem rozejścia się
dróg jest brak nieustannego poszukiwania nowych form wspólnego bycia
razem.
Ewangelia rzuca realistyczne światło na problem
zmian, nowości i stałości (por. Mk 2, 18-22). Otóż Jezus wskazuje na
niezmienność prawdy o Bogu. Zarazem objawia wielką nowość, że jeden Bóg jest w
trzech Boskich Osobach. Jest to nowość tak radykalna, że mówimy o przejściu od
„Starego Testamentu” do „Nowego Testamentu”. Tak więc wedle nauki Jezusa,
zmiana i nowość mają wydźwięk zdecydowanie pozytywny. Jednocześnie nie są to
wartości absolutne, ale służebne wobec Boga. Znaczy to, że zmiany są
dopuszczalne, gdy respektują Dziesięć Przykazań. Nowe dobro ma charakter
optymalny, gdy odzwierciedla wolę Jezusa. Ponadto, Jezus zachęca nas, abyśmy w
jednym Bogu odkrywali Trzy Boskie Osoby.
Chrześcijanin to człowiek, który idzie przez
życie z Jezusem, odważnie podejmując nowe wyzwania pod natchnieniem Ducha
Świętego. Duch Święty oczywiście respektuje Dekalog ofiarowany przez Boga Ojca.
W odniesieniu do małżeństwa oznacza to, że nie można zmienić żony lub męża na
„nową żonę” lub „nowego męża”. Jednocześnie Jezus zaprasza, aby żona
niestrudzenie odkrywała w tym samym swym mężu wciąż "nowego męża”.
Świetnie realizują to żony, które potrafią uwodzić swych mężów aż do śmierci.
Taki mąż nie ma potrzeby szukać „nowszej”, skoro już ma na co dzień żonę
nieustannie piękniejącą i młodniejącą. Oczywiście na tej samej zasadzie
Jezus mobilizuje każdego męża, aby odkrywał w tej samej swej żonie wciąż
"nową żonę”. Niektórzy mężowie aż do grobowej deski walczą o rękę swej
żony. Taka żona jest tak zafascynowana, że ani jej w głowie ktoś inny, skoro ma
w domu coraz bardziej przystojnego i życiowo zaradnego męża. Małżeństwo,
które współpracuje z Duchem Świętym, ma świetne pomysły na miłość, wciąż nową.
Nieustannie coś się dzieje…
Niech Duch Święty prowadzi nas wszystkich drogą
Bożych nowości…
19 stycznia 2015 (Mk 2, 18-22)