Doświadczamy pragnienia i głodu. Wciąż dążymy do
jakiegoś zaspokojenia lub ukojenia. Ale to dobrze. Dzięki temu wzrasta w nas
tęsknota za Niebiańską Pełnią. Ale póki co nasza egzystencjalna przestrzeń
wciąż oczekuje na życiodajne wypełnienie. Jesteśmy jak ogród na piaszczystej
glebie, który z utęsknieniem „wygląda” deszczu; pragnie, aby woda dotarła, jak
najgłębiej. Zarazem cieszymy się, gdy ogród naszego życia może uszczęśliwiać
innych.
To, co wypełnia, daje ukojenie i nasycenie.
Jednocześnie więcej radości jest w dawaniu, aniżeli w braniu. Z kolei poczucie
braku rodzi dyskomfort, który powoduje cierpienie duszy i ciała. Proporcje
zależą od konkretnego człowieka, etapu życiowego, przeżywanej sytuacji. Gdy
człowiek odczuwa, że „w środku pustka”, wtedy z jeszcze większą intensywnością
uaktywnia się marzenie o Absolutnej Pełni.
Na drodze duchowej bardzo ważne jest właściwe
rozumienie trzech pierwotnych pragnień: odżywiania się, spania oraz prokreacji.
Jezus widząc wygłodniałych ludzi, dokonał cudu rozmnożenia chleba (por. Mk 6,
34-44). Kto w tym ewangelicznym fakcie dostrzega jedynie duchową metaforę, zapewne
ma „pełen żołądek” i nierealistycznie „odlatuje”. Jezus trzeźwo zauważył, że
słuchający go ludzie są głodni i nakarmił ich. Zarazem obdarowanie chlebem nie
było celem ostatecznym, tylko pomocą, aby przyjmować najważniejszy pokarm,
słowo Boże. W najgłębszym sensie wydarzenie to było zapowiedzią Eucharystii, w
której Jezus karmi sobą jako Boski Chleb Życia.
Warto pamiętać o dobrym ustawieniu kwestii
„chleba powszedniego”. Niezbędne jest prawidłowe odżywianie się, aby organizm w
sensie psychofizycznym prawidłowo funkcjonował. O „pustym żołądku” trudno
medytować o Bożej Pełni… Zarazem nie jest dobry model życia: „Żyję, aby jeść”
lub „Pracuję, aby jeść”. Człowiek sam sobie zakłada niewolnicze kajdany, gdy
ciągle myśli tylko o tym "co i jak zjeść". Oddychamy pełną piersią,
gdy jemy, aby żyć, pracować i kochać.
Obok jedzenia, także spanie ma ważne miejsce w
duchowym rozwoju. Jeśli za mało śpimy, wtedy nie mamy sił fizycznych i
duchowych. Wiele nerwowych sytuacji i przykrych zachowań jest spowodowane
niedospaniem. Zarazem zbyt duża ilość snu też powoduje, że organizm staje się
nadmiernie ociężały i zmęczny. Wolą Bożą jest, aby w miarę precyzyjnie określić
czas snu oraz godziny wstawania i chodzenia spać, co pozwoli nam optymalnie
funkcjonować.
Wreszcie dochodzimy do kwestii prokreacji.
Chodzi o otwarcie serca na dar życia i miłości. Postawa „zamknięcia” powoduje
wzrost egoizmu oraz sukcesywne narastanie lęków i poczucia bezsensu. Bóg
poprzez naturę zaprasza nas do tego, aby z miłością podejmować "radość dawania
życia". Osoby w celibacie ze względu na Boga świadomie rezygnują z
fizycznej prokreacji. Jest to ofiara z pięknego "dobra skończonego"
na rzecz Dobra Nieskończonego, Boga. Wówczas jeszcze bardziej sensem istnienia
staje się przekazywanie życia duchowego. W sensie duchowym, każdy człowiek jest
powołany do bycia matką lub ojcem.
Człowiek ma wpisane w siebie pragnienie
nieskończoności. Autorem tego „wpisu” jest sam Bóg. Jedzenie, spanie i
prokreacja nigdy nie pozwolą uzyskać pełnego i trwałego nasycenia. Po fizycznym
zaspokojeniu, po pewnym czasie lub nieraz od razu, na nowo ujawnia się
doświadczenie „braku rzeczy” lub niedosyt zjednoczenia. Co więcej, gdy człowiek
pozostaje jedynie na poziomie cielesnych potrzeb, wówczas w miarę zaspokajania
poczucie nienasycenia zamiast maleć, będzie wzrastać. Im człowiek więcej
materialnie posiada bez Boga, tym bardziej odczuwa niedosyt i konieczność
dalszego, coraz większego zaspokajania. Dlaczego?
Dzieje się tak, gdyż jest rozbudzane pragnienie
nieskończoności. Ale to pragnienie może zaspokoić jedynie Jezus, niekończony
Bóg i Człowiek. Gdy Jezus nakarmił tłumy, wtedy „Jedli wszyscy do sytości”.
Człowiek będzie doświadczał stanu nasycenia tylko wtedy, gdy będzie w żywej
relacji z Jezusem. Wówczas bezpośrednia relacja z Nim, lub pośrednia
poprzez Jego dary, będzie dawała kojące poczucie: „Nic mi nie
brakuje”. Tylko Jezusowa "woda żywa" może absolutnie
"nawodnić", upiększyć i nasycić ogród naszego życia. Przyjdź Duchu
Święty…
8 stycznia 2015 (Mk 6, 34-44)