Odejście i przyjście

Odejście... A potem coraz głębsze wchodzenie w pustynną przestrzeń samotności i odosobnienia. Znikanie z horyzontu ludzkiego postrzegania. Umieranie, które przekłada się na rezygnację z obecności pośród ludzi. Rozmowy, ograniczane do niezbędnego minimum. Samotność z Bogiem...

Oto droga pustelnicza, która z perspektywy świata często jest niezrozumiała. Ale kto prawdziwie żyje z Chrystusem, sercem chwyta istotę tego specyficznego wezwania. Kto widzi sens pustelniczej drogi, ma wielki powód do radości. Sposób reagowania na pustelnika jest bowiem swoistym papierkiem lakmusowym, przy pomocy którego można lepiej poznać prawdę o swym wnętrzu. Boży człowiek szczerze cieszy się, że pustelnik istnieje, samotnie umiera i w ukryciu trwa przed Panem. 

Pustelnik chrześcijański nie realizuje własnego pomysłu na życie, lecz idzie śladami samego Jezusa. Chodzi o wydobycie rdzenia ewangelicznego przesłania. Potężny problem polega na tym, że orędzie Ewangelii nawet przez chrześcijan jest współcześnie często redukowane tylko do ziemskiego czasu i przestrzeni. A przecież misja Jezusa staje się zrozumiała dopiero w perspektywie Wieczności. Egzystencjalny fakt „odejścia od świata” jest centralnym doświadczeniem chrześcijanina. To jedyny sposób, aby „przedostać” się z doczesności do Wieczności. Pustelnik ten istotny element, odpowiadając na Boże powołanie, czyni przestrzenią całego swojego życia. Jest to antycypacja fizycznej śmierci. Powstaje sytuacja nieco podobna do tej, jak z człowiekiem, który odszedł do Domu Ojca. Po śmierci można nadal trwać w "duchowej rozmowie" z nim. Ale już nie usłyszymy słów wypowiedzianych ustami.

Takie umieranie jest procesem. Niezbędna jest modlitewna relacja z Bogiem. Tylko wtedy, gdy fizyczne odejście jest z Bogiem, przebiega prawidłowo i owocuje w postaci duchowego powrotu. Aby lepiej to zrozumieć warto uświadomić sobie trzy rodzaje odejścia. Przy pierwszym, jest to akt definitywny i totalny. Nie ma tu powrotu. Trwałe „zerwanie mostu”. Nie ma tu Boga, ale dominuje egoizm i zło. Przykładem takiej sytuacji są rozwody, gdy jeden człowiek łamie zasadę wierności i odchodzi do kogoś innego. Znika więź fizyczna i duchowa. Drugie odejście wpisuje się w logikę miłości. Jest to próba miłości. Brak drugiej osoby intensyfikuje tęsknotę i pomaga odkryć prawdę: „Nie mogę bez ciebie żyć”. Efektem okresowego rozstania jest fizyczny powrót i kontynuacja relacji na głębszym duchowym poziomie. Niektóre piękne  związki małżeńskie są owocem takiej próby, która odegrała rolę pieca wypalającego złoto miłości.


Wreszcie trzeci rodzaj odejścia, który dotyczy m.in. pustelnika. Otóż tym razem po fizycznym odejściu, następuje duchowy powrót. Choć nie ma fizycznego powrotu, to dokonuje się intensyfikacja miłości poprzez jeszcze pełniejszą obecność duchową. Choć na pytania nie ma najczęściej bezpośredniej odpowiedzi „ustami”, to odpowiedź staje się możliwa poprzez „głos” słyszany we wnętrzu. Jest to możliwe dzięki Duchowi Świętemu. Doskonałym wzorcem tego duchowego procesu jest odejście Jezusa w widzialnej postaci z tego świata. Jezus tłumaczy: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (por. J 16, 5-11). Gdy Jezus chodził po ziemi, nauczał z pomocą fizycznych ust. Dzięki Jego odejściu, możliwe stało się przyjście Ducha Świętego. Jezus przychodzi teraz duchowo i przemawia „od wewnątrz” poprzez Ducha Świętego. Jest to jeszcze głębsza i bliższa obecność. Gdy czytamy Ewangelię, Duch Święty sprawia, że wewnętrznie słyszmy żywy głos samego Jezusa, który odszedł, umarł, zmartwychwstał i teraz z powrotem „jest razem”. Zarazem znikają wcześniejsze ograniczenia czasu i przestrzeni. Duch Święty sprawia, że fizyczne odejście Jezusa owocuje w postaci bez porównania pełniejszego Jego duchowego przyjścia.

Odejście pustelnika i trwanie w modlitewnej samotności jest środkiem do tego, aby Jezus posyłał Ducha Świętego. Pustelnik bardziej pomaga ludziom, trwając w samotnej  ciszy pustelni, aniżeli będąc w świecie. Duchu Święty, działaj poprzez te skromne, ale z serca płynące słowa, owoc milczenia ust i samotnej ciszy pustelni… 

12 maja 2015 (J 16, 5-11)