Myśli i uczucia


Oddziaływanie złych myśli. Zespół reakcji nerwowych. Splot negatywnych uczuć. Swoisty negatywny strumień, który przychodzi od zewnątrz i atakuje wnętrze. Zjawisko to wpisuje się w duchową walkę. Często w takich sytuacjach mają miejsce dwa nieprawidłowe sposoby reagowania.  

Pierwszy błąd polega na niewłaściwym rozumieniu doskonałości i na szkodliwym tłumieniu. Występuje tu przekonanie, że w świadomości człowieka nie powinny pojawić się myśli uznane za niewłaściwe. Występuje tu ideał stoika, który zachowuje niewzruszony spokój nawet w najbardziej denerwujących sytuacjach. Powstaje nawet emocjonalna panika, gdy w umyśle pojawiają się myśli postrzegane jako „straszne”, bezwstydne”, „bluźniercze”. Co stanowi tutaj pokusę?

Otóż jest to całkowicie błędna postawa, która charakteryzuje się automatycznym odsuwaniem „złych myśli” i gwałtownym tłumieniem „złych” uczuć. Niestety, takie postępowanie prowadzi do opłakanych skutków. Gdy przed napływającymi myślami lub uczuciami zatrzaśniemy nagle „drzwi”, wtedy zaczną się jeszcze intensywniej dobijać do „okien”. Po pierwszym odparciu atakującej fali, początkowo może nastąpić ukojenie i złudne rozwiązanie problemu. Ale w miarę upływu czasu wszystko wróci z jeszcze większą intensywnością. Taki jest często początek miażdżących obsesji na punkcie kogoś lub czegoś. Najpierw jest tylko malutka śnieżka złej myśli. Na skutek automatycznego stłumienia, ta malutka śnieżka zaczyna się toczyć i w konsekwencji nabiera rozmiarów nawet potężnej lawiny.

Jest rzeczą naturalną, że w człowieku pojawiają się złe myśli. Nic dziwnego, że są chwile, gdy wewnętrzny pokój rozbijają denerwujące myśli i uczucia. Istotą problemu nie jest to, że te stany się pojawiają. Chodzi o to, co się z nimi zrobi. W żaden sposób nie można mechanicznie negować rzeczywistości. Uznanie prawdy jest podstawą wszelkiego procesu duchowego. Zarazem trzeba uważać, aby nie popaść w drugą niebezpieczną skrajność. Czym się charakteryzuje?

 To postawa radykalnie odmienna. Tym razem w trosce o wolną ekspresję wnętrza człowiek bezwolnie ulega złym myślom i uczuciom. Występuje tu absolutne przyzwolenie, które znajduje ujście w złych słowach i czynach. Złe myśli odnośnie jakiejś osoby przekształcają się w obgadywanie i oczernianie. W połączeniu z negatywnymi emocjami wewnętrzna złość przeobraża się w zewnętrzną agresję. Wypowiadane są przekleństwa i mają miejsce impulsywne reakcje, które są spontanicznym odreagowaniem doświadczanego napięcia. Podobnie jak poprzednim sposobie reagowania początkowo człowiek zaczyna czuć się lepiej. Wyraźna ulga rozładowania. Potem jednak przychodzi doświadczenie pustki i wyrzuty sumienia. Oczywiście najgorsze jest zło moralne, które obiektywnie zaistniało ze szkodą dla drugiego człowieka.

Na drodze świętości postawa wobec złych myśli i uczuć jest zdecydowanie odmienna niż w dwóch naszkicowanych zachowaniach. Jest to pokorny realizm z Jezusem Chrystusem. Jak to rozumieć? Otóż gdy pojawiają się złe myśli lub niepożądane uczucia, to trzeba się po prostu do nich przyznać. Fundamentem w duchowej walce jest uznanie zaistniałej rzeczywistości. Chodzi o zwyczajne uznanie faktu. Jeśli coś istnieje, to trzeba uznać, że tak właśnie jest. Następnie o swym doświadczeniu szczerze mówię Jezusowi na modlitwie. Ufnie wydobywam ze swego umysłu i serca to, co wewnątrz się znajduje. Wszystko, co odczuwam i przeżywam, powierzam Jezusowi. W ten sposób nie popełniam błędu autodestrukcyjnego tłumienia i zarazem nie udzielam moralnego przyzwolenia na zło. Po wypowiedzeniu poddaję wszystko Jezusowi i przechodzę do dalszych czynności, które mam do wykonania. Owocem takiego podejścia jest wewnętrzne uwolnienie i otwarcie wnętrza na uzdrawiające i wyciszające działanie Bożej łaski. Gdy człowiek szczerze odsłania przed Bogiem swe wnętrze, wówczas Bóg może wszystko przenikać i porządkować. W sercu i w umyśle rodzi się stan wyciszenia, wewnętrznej harmonii i ukojenia. Jest to droga nadprzyrodzonego pokoju, który jest darem Boga. Panie Jezu, Tobie z ufnością powierzamy wszystkie nasze myśli i uczucia… 

30 lipca 2015 (Mt 13, 47-53)